Pomysł na ten film doświadczony islandzki reżyser Hilmar Oddsson nosił w sobie przez trzydzieści lat. Opowieść o spóźnionym dojrzewaniu i towarzyszeniu zmarłemu w ostatniej podróży została tu przefiltrowana przez pełną czarnego humoru skandynawską wrażliwość. W efekcie powstał film będący idealnym połączeniem czarnej komedii i kina drogi.
Jón jest mężczyzną w średnim wieku, który mieszka z matką na islandzkiej prowincji. Przez lata kobieta zdominowała tę relację, całkowicie podporządkowując sobie syna. Kiedy matka niespodziewanie umiera, Jón jest zdeterminowany, by wypełnić jej ostatnią wolę, związaną z miejscem pochówku.
Bohater starannie czesze i ubiera zwłoki kobiety, sadza je na tylnym siedzeniu samochodu, w którym znalazło się też miejsce dla ukochanego psa Breżniewa, i wyrusza w długą drogę na drugi koniec kraju. Podróż stanie się dla niego nie tylko formą pożegnania z matką, ale też okazją do przemyślenia ich wzajemnej relacji i wszelkich ograniczeń, jakim przez lata musiał stawiać czoła. To też szansa na nowy start, bo w trakcie drogi do Jóna dociera, że najwyższy czas, by zacząć żyć na własny rachunek.
Film "Matka siedzi z tyłu" w polskich kinach można oglądać od 5 stycznia. Główny bohater podróżuje przez Islandię ze swoją martwą matką na tylnych siedzeniach samochodu. Mimo że kobieta nie żyje, Jón nie potrafi uwolnić się od wyrzutów, które słyszał z jej ust przez całe życie. Chociaż film promowany jest jako czarna komedia, nie brakuje w niej depresyjnych momentów, które skłaniają do...
Czytaj więcej