NJ Jian, jego żona Min-Min i dwoje ich dzieci to typowa rodzina z Tajpej należąca do klasy średniej. Mieszka z nimi także starsza mama Min-Min. NJ ma ponad czterdzieści lat i jest współwłaścicielem firmy komputerowej, która rok wcześniej przyniosła duże zyski, ale teraz znajduje się na skraju bankructwa. Jego przyczyną jest złe zarządzanie firmą. NJ zapala się do pomysłu współpracy z Otą, kreatywnym designerem gier komputerowych z Japonii. Poznaje go i z przyjemnością spędza czas w towarzystwie tego uroczego i wytwornego Japończyka.
Nadchodzą jednak złe czasy dla rodziny Jian. Kłopoty zaczynają się tego dnia, kiedy A-Di, brat Min-Min się żeni. Matka Min-Min dostaje wylewu. W szpitalu okazuje się, że jest w śpiączce i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się z niej obudzi. Tego samego dnia NJ spotyka przypadkiem Sherry, swoją miłość z lat młodzieńczych, teraz żonę Amerykanina, której nie widział 20 lat.
W następujących tygodniach Min-Min przeżywa załamanie nerwowe i zwraca się ku religii, jej córka Ting-Ting otrzymują pierwszą okrutną lekcję miłości, jej syn Yang-Yang ma kłopoty w szkole, a brat A-Di próbuje się uporać z konfliktem pomiędzy dwoma kobietami – żoną, którą wybrał, i kobietą, którą odrzucił. W bloku, w którym mieszka rodzina Jian, dochodzi do okrutnego morderstwa – młody człowiek dochodzi do wniosku, że życie jest okrutne i niesprawiedliwe i popełnia zbrodnię, która niszczy jego życie. Tymczasem NJ jedzie do Tokio, żeby negocjować kontrakt z Otą. Tam spotyka się w tajemnicy z Sherry i odkrywa, że los może dać drugą szansę.
Edward Yang, reżyser, o tytule filmu
Film opowiada po prostu o życiu, w całym jego spectrum, w jego różnych przejawach. W moim rozumieniu, jako twórcy scenariusza, prostota jest tym, co leży u podstaw całości, która tylko na wierzchu pozostaje skomplikowana. Dlatego chiński tytuł filmu brzmi – „Yi Yi” , co dosłownie oznacza „one-one”, a „one-one” znaczy w Chinach „pojedynczo”. Oznacza to, że film mówi jakąś prawdę o życiu jako takim, od urodzin do śmierci, na przykładzie pojedynczych ludzi.
„I raz, i dwa„ („A One and a Two and a...”) jest tym, co powtarzają muzycy jazzowi, zanim rozpoczną wspólne granie – jam session. Stąd pochodzi angielski tytuł filmu i oznacza, że to co on ze sobą niesie, nie powinno kojarzyć się z żadną presją, napięciem, stresem. Życie powinno być jak jazzowy rytm.
Nie wiadomo, która część życia NJ Jiana wymaga przewartościowania: jego życie rodzinne, które przechodzi kryzys za kryzysem, czy życie zawodowe jako partnera...
- W Pana filmach z lat 90. wyraźna jest tendencja do koncentrowania się na doświadczeniach i uczuciach dzieci i młodzieży, natomiast tym razem próbował Pan...