Nazywani "mistrzami ludzkiego humanizmu" Dardennowie od lat poszukują w swoich bohaterach takich cech, jak nadzieja czy bezinteresowna dobroć, które pomagają w starciu z bezdusznym światem. W swym najnowszym filmie opowiadają o przyjaźni, łagodności, pięknie, ale także o bólu odrzucenia i pokusach półświatka. Obok warstwy fabularnej, równie ważne w tym filmie jest wszystko to, co dzieje się po drodze - litania drobnostek, czułych, ledwo zauważalnych gestów oraz kalejdoskopu emocji, które wybrzmiewają na ekranie.
Słynni Belgowie od lat konsekwentnie tworzą kino głęboko humanistyczne, oparte na wnikliwej obserwacji człowieka. Minimalizm środków, pokorna, niemal dokumentalna realizacja, stanowią o sile obrazów tego reżyserskiego duetu. Nie inaczej jest w "Chłopcu na rowerze". Jednak w porównaniu z wcześniejszymi filmami, tym razem wpletli w swą historię zauważalną nutkę nadziei i optymizmu.
Bracia Dardenne pokazali w Cannes małe arcydzieło - "Chłopca na rowerze"
Świat poznał kino belgijskich braci Pierre'a i Jean-Luca Dardenne'ów dzięki Złotej Palmie z 1999 r., całkiem nieoczekiwanej, bo w konkursie znalazły się wtedy filmy uznanych mistrzów: Almodóvara, Lyncha, Jarmuscha. Oglądając bohaterkę "Rosetty", mało rozgarniętą dziewczynę biegającą za zarobkiem, przywiązaną do swoich czynności, można było pomyśleć: to kolejny film o ofiarach systemu, ludziach z samego dołu społecznej hierarchii. Ale finał "Rosetty" nadawał temu filmowi inny wymiar - bohaterka przypominająca zabiegane zwierzątko zdobywała się na altruistyczny gest wobec kogoś podobnego do niej samej, wobec kogo czuła się winna.
Kiedy teraz, po kilku latach, oglądam "Chłopca na rowerze", widzę wyraźnie, dokąd bracia Dardenne zmierzali, realizując kolejne filmy: "Syna" i "Dziecko" (kolejna Złota Palma, 2005), "Milczenie Lorny". Nie chodzi w nich o system, tylko o duszę, o uchwycenie momentu, gdy niski status społeczny, poczucie wykluczenia przestają być usprawiedliwieniem. Ich bohaterowie, nie rozumiejąc własnej przemiany, przekraczają siebie, dostrzegają siebie w kimś innym.
Od pierwszych filmów belgijskich reżyserów czuło się, że bliżej im do Dostojewskiego niż Marksa. Bohater "Dziecka", drobny złodziej, sprzedawał swoje nowo narodzone niemowlę, żeby spłacić dług. Mówił do dziewczyny stojącej nad pustym wózkiem: "Nie martw się, będziemy mieli drugie". Ale zaczął dostrzegać niewymierną wartość dziecka. Miał poczucie winy - to było jego "nawrócenie na człowieka". Bohaterka "Milczenia Lorny", albańska imigrantka, dla zdobycia naturalizacji na Zachodzie weszła w układ z mafią i zawarła fikcyjne małżeństwo z narkomanem. Nie traktowała go jak człowieka - aż do momentu, gdy został zlikwidowany. Wtedy wpadła w obsesję, zaczęła sobie wyobrażać, że nosi jego dziecko. W obręb realistycznej historii wkroczyło niewidzialne - jako punkt odniesienia. W swoim szaleństwie Lorna dołączyła do innych bohaterów braci Dardenne - ona też została ocalona.
Cały kunszt tego kina polega na tym, żeby to, co wewnętrzne, duchowe, przełożyć na widzialne, materialne, konkretne. Wpisać moralne nawrócenie w historię z życia wziętą, jak kiedyś w filmach włoskich neorealistów. Oni są filmowym wzorem Dardenne'ów. Innym wzorem jest wielki Bresson, reżyser, który w filmie "Kieszonkowiec" opowiedział "Zbrodnie i karę" jako historię współczesną, a ewangeliczną Pasję w "Na los szczęścia, Baltazarze" pokazał jako historię osła, niemej ofiary i świadka ludzkiego zła. To ulubiony film Dardenne'ów.
Bracia uprawiają w pewnym sensie czyste kino akcji. To bieg, który w finale zostaje zatrzymany. Pokazany w konkursie canneńskim "Chłopiec na rowerze" jest mistrzowskim osiągnięciem ich sztuki. Krótki, półtoragodzinny, skupiony na tytułowym bohaterze, 12-latku z domu dziecka.
W pierwszych scenach, kiedy chłopiec wyrywa się swoim wychowawcom, przypomina niedające się ujarzmić zwierzątko. Jest inteligentny, tylko obsesyjnie, wbrew rzeczywistości skupiony na jednym celu - odzyskaniu kontaktu z ojcem. Nie przyjmuje do wiadomości, że ten nie chce go znać.
/.../ To jednak wcale nie rujnuje jego nadziei. /.../
Ten chłopiec o jasnej twarzy i bystrym spojrzeniu przypomina Pinokia. Można zobaczyć w nim bohatera bajki, w której w roli Wróżki o błękitnych włosach z opowieści Collodiego występuje opiekunka, fryzjerka, osoba, którą chłopiec sam wybrał. Ona też jego wybrała, przyjmując za niego odpowiedzialność. Nie wiemy, dlaczego z taką determinacją o niego walczy. Czy dlatego, że była świadkiem jego odrzucenia /.../? Czy sama została przez kogoś odrzucona i kiedyś otworzyło się w niej to puste miejsce, które u chłopca staje się zalążkiem deprawacji?
Niepostrzeżenie odsłania się mityczny podkład tej prościutkiej historii. Jest w niej coś z "Olivera Twista", coś z "Pinokia" i coś z biblijnej przypowieści o małym człowieku "wodzonym na pokuszenie", wplątanym w zło i odkupionym przez drugiego, wyzwalającym się, uzyskującym świadomość. Wszystko to zostaje opowiedziane bez religijnych aluzji, w czasie jednego rowerowego rajdu do sklepu po węgiel do grilla. Tylko parę akordów V Koncertu fortepianowego Beethovena wskazuje na głębszy wymiar tej historii, małego, ujmującego dzieła braci Dardenne.
/.../"Kid With a Bike" jest dużo pogodniejszym filmem, niż poprzednie dzieła Dardennów, mimo że Belgowie pokazują świat takich samych bohaterów, którymi interesują się od początku swojej kariery: przeciętniaków, ludzi z marginesu.
Cyril to dziecko porzucone. Jego ojciec (gra go znany z "Dziecka" Jérémie Renier) zupełnie nie poczuwa się do opieki nad synem, mimo że ten desperacko szuka kontaktu z nim, wymykając się z sierocińca i czatując pod mieszkaniem, w którym po raz ostatni się widzieli. W tej straconej sytuacji, która w poprzednich filmach Dardennów niechybnie doprowadziłaby do tragedii, bracia tym razem znajdują nadzieję. Choć nie pozostawiają cienia złudzenia, że wszystko to wydarza się...tylko w bajce, nie zaś w prawdziwym świecie.
"Chłopiec na rowerze" ("Le gamin au velo"), reż. Luc Dardenne, Jean-Pierre Dardenne, Belgia, Francja, Włochy 2011, dystrybutor Carisma, premiera kinowa 11 listopada 2011 roku.
Czytaj więcej
Skąd wziął się pomysł "Chłopca na rowerze"?
Luc: Od początku założenie było takie, że jest dzieciak - istny kłębek nerwów, który dzięki innej osobie...