Ilonę Łepkowska i jej produkcje można lubić bądź nie. "Zołzą" jednak, opartą na jej "autobiografii", udowadnia, że zachowała sporą dozę autoironii mimo ogromnego sukcesu zawodowego. Komedia w reżyserii Tomasza Koneckiego z Małgorzatą Kożuchowską w roli głównej dostarcza porcji solidnej rozrywki.
Ręka w górę, kto nie kojarzy takich seriali jak "Barwy szczęścia" czy "Na dobre i na złe", o "M jak miłość" nie wspominając, nawet jeśli do fanów tasiemcowych seriali nie należy. Kolejne produkcje wychodzące ze stajni królowej seriali, jak czasem określa się Ilonę Łepkowską, skazane są na sukces. Statuetkami Telekamer może chyba wyłożyć całą ścianę w łazience.
Scenariusz "Zołzy" (oczywiście autorstwa Łepkowskiej) oparty jest na jej autoironicznej autobiografii "Idealna rodzina". To tak naprawdę bardziej powieść niż autobiografia. Łepkowska sama przyznaje, że niektóre detale wyjęte zostały z jej życia, ale to nie biografia w czystej formie, lecz historia kobiety sukcesu, która w owym sukcesie się zagubiła.
Filmowa wersja książki bawi, ale też wzrusza, bo pod maską zołzy odkryjemy kobietę z bagażem "nieidealnej rodziny", zdeterminowanej, ale i chorej.
Nazwisko Łepkowskiej zapewne otwiera niejedne drzwi i przyciąga jak magnes, więc na planie udało się zgromadzić śmietankę show-biznesu. Obok Małgorzaty Kożuchowskiej (w tytułowej roli) pojawiają się Anna Dymna, Artur Żmijewski czy Bronisław Wrocławski.
Tomasz Konecki, reżyser "Lejdis" i "Testosteronu", świetnie wyczuł klimat powieści. "Zołza" jest jak seriale Łepkowskiej - uderza w czułe punkty, utarte schematy i bohaterów, ale nawet największy sceptyk musi przyznać, że to działa. W moim prywatnym rankingu "Zołzę" mimo wszystko ogląda się lepiej niż "M jak miłość". Do tego spora dawka polskiego "nie-realizmu" z pięknymi wnętrzami, sterylnymi zdjęciami i ulicami. Wspomnijmy jeszcze solidną operatorską robotę, dobre aktorstwo i zabawne dialogi, a "Zołza" nie odbiega wcale od poziomu niejednej zachodniej popularnej komedii.
Momentami trudno się jedynie przekonać do motywu serialowych postaci, które ożywają w głowie bohaterki. Chwilami jest zabawnie, chwilami naiwnie, ale Kożuchowskiej i tak udaje się dobrze wygrać powolne popadanie w obłęd zestresowanej Anny Sobańskiej, alter ego Łepkowskiej.
Po odejściu Kożuchowskiej z serialu "M jak miłość", o czym ponoć Łepkowska dowiedziała się z prasy, a nie od samej aktorki, atmosfera między obiema kobietami była napięta. "Zołza" jest więc wspólnym projektem na zgodę. Ponoć Łepkowska wysłała egzemplarz swojej książki do aktorki z dedykacją i sugestią, że może już czas na zawodowe spotkanie. Dla samej Kożuchowskiej odświeżona współpraca z królową seriali stała się też okazją do debiutu producenckiego. Projekt na pojednanie okazał się owocny.
Małgorzata Kożuchowska świetnie sobie radzi w roli kobiety sukcesu, która w pracy i domu jest okropna. To nastawiony na sukces robot, nieustająco w ruchu. Pracę wykonuje perfekcyjnie. Normalne życie wychodzi jej jednak o wiele gorzej. Kożuchowska dobrze się czuje w formule "Zołzy" i sama zdobywa się na autoironię, wspominając słynną śmierć Hanki Mostowiak w kartonach, bohaterki granej przez aktorkę w "M jak miłość", czym chce udowodnić, że pamięć widzów jest krótka. Czy jednak na pewno?
W filmie Koneckiego jest trochę odwołań do faktów z serialowej i nie tylko popkultury made in Łepkowska. Film otwiera scena z cytatem z Anny Muchy, która pewnego razu w wywiadzie dla "Playboya" wystrzeliła, że Łepkowska jest "Szekspirem współczesnej telewizji". Już ta pierwsza scena pokazuje, że zostajemy zaproszeni do komedii okraszonej sporą dozą dystansu. Wkrótce zostajemy wciągnięci w opowieść o złej kobiecie, której ostatecznie będzie nam żal.
"Zołza" to solidnie zrealizowana dawka rozrywki, która naprawdę bawi. Co ciekawe, w komercyjnym opakowaniu dostajemy też dobrą historię, która nie tylko śmieje się z królowej polskich seriali, świata show-biznesu, prasy plotkarskiej, serialowych tasiemców, ale troszkę i z nas. My jako konsumenci owej rozrywki również możemy przejrzeć się w lustrze. Zaletą filmu Koneckiego jest jednak to, że jest to ironia i śmiech pełna sympatii, bo wszyscy siedzimy w tym razem po czubek głowy, a raczej pilota. I może tak naprawdę nic w tym złego? To kiedy następny odcinek?
6/10
"Zołza", reż. Tomasz Konecki, Polska 2022, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 16 września 2022 roku.