"Za duży na bajki": Na kłopoty szalona ciotka [recenzja]

Maciej Karaś i Dorota Kolak w scenie z filmu "Za duży na bajki" /Jarosław Talacha /materiały prasowe

Szczerze przyznam, że podchodziłem do "Za dużego na bajki" nieufnie - mimo nader sympatycznych zwiastunów. Przede wszystkim obawiałem się prostych rozwiązań fabularnych oraz jednowymiarowości konfliktu zamkniętego w sobie chłopca i jego zwariowanej ciotki. Tymczasem czekało mnie miłe rozczarowanie. "Za duży na bajki" ma swoje problemy, ale koniec końców jest dobrym filmem dla najmłodszych i nie tylko.

Wchodzący powoli w nastoletnie życie Waldek (Maciej Karaś) mieszka z matką (Karolina Gruszka) na jednym z warszawskich blokowisk. Chłopiec jest oczkiem w głowie swojej rodzicielki, która nie spuszcza z niego oka nawet na chwilę - do tego stopnia, że wciąż odprowadza go do szkoły, a w domu nie pozwala mu nawet zaparzyć herbaty - bo jeszcze się oparzy. Czas wolny Waldek spędza na szlifowaniu swych umiejętności w popularnej grze komputerowej. Wraz z najlepszym przyjacielem mają swój team. Obaj przygotowują się do prestiżowych zawodów z atrakcyjnymi nagrodami.

Reklama

Niestety, mama chłopca musi udać się na kilka dni do szpitala. Waldkiem ma zaopiekować się jej ciotka Mariola (Dorota Kolak). Ta, ubrana w kolorowe ciuchy i obdarzona energią dorównującą małemu reaktorowi jądrowemu, zaraz wywraca życie chłopca do góry nogami. Ma sam sobie przygotowywać posiłki, a w jego grafiku ma się znaleźć dużo miejsca na sport - oczywiście kosztem komputera. Waldek, ujmując delikatnie, nie jest zachwycony.

Wraz z postępem fabuły chłopiec i jego ciotka muszą się jakoś dotrzeć. Rzecz w tym, że zmienia się nie tylko Waldek, któremu porzucenie paru dawnych nawyków zaczyna dawać wkrótce pozytywne efekty. Także Mariola musi zaakceptować jego pasję, a matka pozwolić mu dorosnąć. Twórcy dobrze rozkładają akcenty, w pierwszej części filmu skupiając się na zmieniającej się relacji chłopca i jego ciotki. Obawiałem się, że historia przerodzi się w nieznośną komedię o konflikcie pokoleń, w którym bronią będą mniej wyszukane psikusy. Tak się jednak nie dzieje. Zamiast tego Waldek powoli przekonuje się do Marioli. Wypada to bardzo wiarygodnie, także za sprawą aktorów. Dorota Kolak sprzedaje, wydawałoby się, stereotypową postać zwariowanej ciotki, która zamiast robić na drutach woli skakać ze spadochronem. Bardzo dobrze wypada także dziecięca obsada, na czele ze wcielającym się w Waldka Maciejem Karasiem.

W czasie trwania filmu twórcy stosują wiele uproszczeń, zarówno w przemianie bohaterów, jak i np. obrazowaniu polskiej sceny e-gamingowej. Można jednak przymknąć na to oko - raz, że to film dla dzieci, dwa, że emocjonalnie zawsze wygrywa. Widać to najlepiej w momencie powrotu matki ze szpitala i rodzinnej wyprawy do mieszkającego na wsi dziadka (Andrzej Grabowski). Pojawiają się pytania, na które nie da się udzielić prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Tutaj także należy pochwalić osoby stające za filmem. Mimo że swój film kierują do najmłodszych, nie uciekają od trudnych tematów.

Oczywiście, mogę narzekać na uproszczenia, na narrację, która kilka razy się potyka, na niektóre z problemów bohaterów, które rozwiązują się "ot tak" (np. przyjęcie Mrówy do e-gamingowej drużyny). Nie zmieniają one jednak faktu, że seans "Za dużego na bajki" minął mi - bądź co bądź staremu chłopu - szybko i miło. Szczerze się pośmiałem (co nie zdarza się często na polskich komediach), a raz nawet nieco wzruszyłem. Film Kristoffera Rusa jest optymistyczną bajką o dorastaniu, w której odnajdą się i najmłodsi, i ich rodzice. Na takie filmy zawsze jest dobry czas.

7/10

"Za duży na bajki", reż. Kristoffer Rus, Polska 2022, dystrybutor: Next Film, premiera kinowa 18 marca 2022 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Za duży na bajki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy