To be continued...
"Ksiądz 3D" ("Priest"), reż. Scott Stewart, USA 2011, dystrybutor UIP, premiera kinowa 13 maja 2011 roku.
Jeśli patrzeć na "Księdza" jak na postmodernistyczne kuriozum, to film Scotta Stewarta ogląda się doskonale, choć z lekkim uśmiechem na twarzy. Ma on w sobie imponującą samoświadomość połączoną z pewnością, iż mieszając wszystko ze wszystkim, tworzy dzieło niemalże wybitne. Ratuje go jedynie przebłyskujący gdzieniegdzie dystans i dobre wyczucie kina rozrywkowego.
Film Stewarta jest inspirowany historią z koreańskiego komiksu Hyung Min-woo. Akcja przeniesiona zostaje z przeszłości w bliżej nieokreśloną przyszłość, skupiona na jednym bohaterze, księdzu-wojowniku (Paul Bettany) i w gruncie rzeczy mocno uproszczona.
Trudno się dziwić. Takie wymogi kina. Zwłaszcza, gdy celem akcji półtoragodzinnego filmu jest zbudowanie bazy pod efekty 3D. Choć i tak scenarzysta Cory Goodman stworzył w miarę spójny post-apokaliptyczny świat, w którym ludzie po stuletniej wojnie z wampirami chronią się w miastach-twierdzach, rządzonych przez kościół. Wampiry zamknięto w rezerwatach. Niebezpieczeństwo, według kościelnych dostojników, zostało zażegnane, a wytrenowani przez nich księża-wojownicy zepchnięci na margines społeczeństwa. Gdy jednak siostrzenica jednego z wojowników zostanie porwana, ten zbuntuje się przeciwko władzom i rozpocznie poszukiwaniu dziewczyny.
Stewart to dla mnie dziecko nowej generacji filmowców. Zaczynał od efektów specjalnych, by w 2010 roku zrealizować zupełnie nieudany i absurdalny intelektualnie "Legion", w którym Bettany jako archanioł Michał schodzi na ziemię. Stewart, niezrażony krytyką, kontynuuje religijne klimaty.
W świecie "Księdza" kościół to instytucja, Wielki Brat jak w "1984". Księży-wojowników w wywiadach reżyser porównuje raz do Jedi, innym razem do weteranów wojny w Wietnamie. Przyznaje się do hołdu składanego "Poszukiwaczom", klasykowi westernu z Johnem Waynem. Tyle, że zamiast Komanczów są wampiry. Generalnie - postmodernistyczny misz masz. Jako dziecko generacji "Mad Maxa", "Obcego", "Terminatora" i "Łowcy androidów", o westernach Sergio Leone nie zapominając, tworzy tę miksturę z tak uroczą pewnością siebie, że można mu wybaczyć wylewający się brzegami kadrów patos (muzyka Christophera Younga!) czy zlepianie kolejnych sekwencji krótkimi scenami z bohaterami na superszybkich motorach. Horror łączy się z science-fiction, a science-fiction z westernem, a wszystko podane w post-religijnym sosie.
Brzmi jak krytyka, ale wierzcie mi lub nie, film Stewarta obejrzałam z przyjemnością. "Ksiądz" to o tyle dobra adaptacja komiksu, że czerpiąc inspirację z pierwowzoru, tworzy spójny świat, w którym tli się jeszcze (wampiryczne) życie. Przede wszystkim aktorzy mają nawet coś do zagrania, a Bettany sprawdza się w roli umęczonego księdza. Nieustająco miałam jednak wrażenie, że to dopiero preludium. Ankieta prowadzona na widowni, bo to wszak "dopiero początek wojny".
5/10
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!