"Sypiając z innymi" [recenzja]: Konsekwencje pierwszego razu

Alison Brie i Jason Sudeikis w filmie "Sypiając z innymi" /materiały prasowe

Na początku jest akademik, potem kanapa. Jakaś niezgrabna rozmowa o tym, kto jest, a kto nie jest dziewicą i dlaczego trwa to tak długo. Niby jest w tej sytuacji coś romantycznego, bo przecież z kanapy rozciąga się ładny widok, ale wszystko kończy się ucieczką jednej strony. Niezbyt udany i nie do końca "niezapomniany" pierwszy raz. Dla Jake'a i Lainey to będzie tylko preludium do prawdziwej przygody, w której bynajmniej nie chodzi o całkowite spełnienie.

W tej - skrojonej na "specyficzną" i nietypową - komedii romantycznej ta jedna jedyna wielka miłość rozwija się w sposób dość chaotyczny i raczej mało baśniowy. W życiu dwójki bohaterów najważniejszy jest seks. Jake (Jason Sudeikis) jest przekonany, że żadna kobieta nie jest w stanie mu się oprzeć. Raczej nie zna pojęcia wierności i pogardza monogamią. Każdą kobietę traktuje jak potencjalną zdobycz. Lainey (Alison Brie) ma za sobą stały związek, ale niestety zdradzała swojego partnera. Zdarzało jej się to tylko z jednym mężczyzną, ginekologiem Matthew (Adam Scott). Jej historia to typowo toksyczna relacja przedłużana nieustannie dramatycznymi zwrotami akcji.

Reklama

Spotkanie tej dwójki przyjaciół sprzed lat na terapii gdzieś w Nowym Jorku, skutkuje odrodzeniem więzi. Oczywiście podstawowa zasada nowej relacji Jake’a i Lainey to abstynencja seksualna między nimi. Opowiadają sobie o wszystkim, ale nie spędzają ze sobą nocy.

Leslye Headland z jednej strony obśmiewa masowe uzależnienie od sprawności seksualnej i podejście "trofijne" do ilości partnerów seksualnych, z drugiej - podważa koncept przyjaźni między mężczyzną i kobietą. Podobnie, jak jej pierwszy film "Wieczór panieński", "Sypiając..." to połączenie amerykańskiego kina niezależnego z nutką komedii romantycznej, w której mają odbijać się też rozterki Hannah Horvath i spółki z "Girls". W sumie nie ma się do czego przyczepić - jest dość zabawnie, raczej niestereotypowo. Nie wszystko kręci się wokół wydumanej seksualności rodem z marzeń sennych konserwatywnych szaleńców. Jednak mimo wszystko świat Jake’a i Lainey to sztuczne, tekturowe, amerykańskie pudełko, w którym koniec końców liczy się happy end i wielkie gesty wymierzania męskiej sprawiedliwości. Jak nie ma pięści, to jednak nie ma finału i odpowiedniego zakończenia na miarę miłości aż po grób.

"Sypiając z innymi" niby łamie konwencje komedii romantycznej. Na dokładkę drwi z tego, jakże źle kojarzonego, podgatunku filmowego. Seks jest na początku, miłość jest na końcu, a na dodatek bywają bardzo mocne sceny erotyczne, w których o zgrozo dla niektórych "moralistów" pojawia się nawet żart. Film Headland warto chyba uznać za symptom poszukiwania nowych tropów w zalewie nudnych historyjek o miłości. Jakby nie patrzeć w "Sypiając z innymi" liczy się przede wszystkim aktorstwo, a w tym przypadku zarówno Sudeikis, jak i Brie radzą sobie wręcz fenomenalnie. Tak naprawdę to dzięki nim dość średnie dialogi brzmią naprawdę zabawnie, a para obsesjonatów zaczyna przypominać kogoś bardzo bliskiego.

7/10

"Sypiając z innymi" (Sleeping with Other People), reż. Leslye Headland, USA 2015, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 16 października 2015 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama