Słowo matki
"Pogorzelisko", reż. Denis Villeneuve, Kanada 2010, dystrybutor: HAGI, premiera kinowa: 28 stycznia 2011
Co wiemy o naszych rodzicach? O ich przeszłości, ich tchórzostwie i bohaterstwie? Ile przed nami wyjawili, a ile zataili? Co będą chcieli zachować dla siebie aż po grób, a co przekażą nam w ostatnim słowie przed śmiercią? Co kryją ich tajemnicze gesty, których nie zauważamy u siebie, ani rodzeństwa, a które genetycznie powinniśmy odziedziczyć? Zaglądaliście kiedyś do szaf, szuflad, portfeli swoich rodziców? Kim są ludzie, którzy towarzyszą im na wyblakłych zdjęciach sprzed dziesiątek lat? Ludzie, których Wasi rodziciele nigdy nie wspominali podczas wspólnego wertowania albumów. A przecież stoją tam, uśmiechnięci czy nie, ramię w ramię z Waszymi matkami i ojcami.
Pewnego razu, iks lat temu, po zobaczeniu jakiegoś filmu napadło mnie przeświadczenie, że być może jestem adoptowany. Myśl ta przyssała się do mnie niczym złośliwa pijawka, nie dawała spokoju dniami i nocami. Zacząłem więc węszyć. Przetrzebiłem cały dom: barek, stare kasetki, pawlacze, próchniejący regał w piwnicy - wszystko to w poszukiwaniu dokumentów potwierdzających, że rodzice, moi rodzicie, są tymi biologicznymi. Nie pamiętam już ani filmu, który spowodował te irracjonalne wątpliwości, ani kiedy w przybliżeniu miało to miejsce. Ale nigdy nie zapomnę nerwowych dreszczy, które przeszywały całe ciało, kiedy dręczyła mnie ta zagwozdka. Seans ''Pogorzeliska'' zadziałał jak ugryzienie Proustowskiej magdalenki - wspomnienia i wątpliwości wróciły ze zdwojoną siłą.
Film rozpoczyna się naprawdę w momencie, kiedy zadajemy sobie pytanie: kim są moi rodzice?. Jeanne i Simon to rodzeństwo. Bliźnięta. Wysłuchują testamentu swojej matki. Testament odczytuje notariusz, wieloletni pracodawca matki i zarazem przyjaciel rodziny. Jeanne i Simone otrzymują w spadku trzy listy. Jeden zaadresowany jest do nich; dwa pozostałe do brata, o którego istnieniu nie mieli pojęcia i do ojca, o którym myśleli, że nie żyje. Dopiero po dostarczeniu listów rodzeństwo może rozpieczętować ostatnie słowo dla nich, i dopiero po spełnieniu tych powinności ich matka pozwoli się godnie pochować.
Droga dzieci, prowadząca ku poznaniu swoich korzeni, przeplatana jest narracją o matce. Reżyser Denis Villeneuve perfekcyjnie tasuje te dwie historie, które - de facto - stanowią jedną, spójną opowieść. Trochę jak w ''Wiernym ogrodniku" (2005), raz historia matki odkrywa przed nami kolejne tajemnice, innym razem za pośrednictwem dzieci poznajemy nieznane fakty z jej życia. Sekret, który ujawnia śledztwo jest tyleż wstrząsający, co oczyszczający i dający ukojenie. Nieważne ile łez zostanie wylanych, bo jak panaceum na najgorsze nawet bóle działają ostatnie słowa matki: "Najważniejsze, żeby drugi człowiek był blisko''.
Film jest osadzony w bardzo szerokim kontekście historycznym - w tym stopniu szerokim, że do szczegółowej analizy i zrozumienia wszystkich kruczków i gałęzi fabuły konieczna będzie wielokrotna lektura ''Pogorzeliska''. Po pierwszym seansie pozostaje jednak refleksja na tyle uniwersalna, że powinna zostać zrozumiana w każdym zakątku świata. Tę uniwersalność wzmacnia dodatkowo zróżnicowanie miejsc akcji: Bliski Wschód, Europa, Kanada. Za geograficzną paletą kryje się sugestia, że podobne sprawy dotyczą nas wszystkich. Kiedy więc podniesiemy się już z niewygodnych siedzeń sal studyjnych i rozprostujemy kości, będziemy wiedzieć: żeby zrozumieć samych siebie, musimy najpierw rozgryźć naszych rodziców. Zdanie to może trącić truizmem. Może wydać się oczywiste. Villeneuve nie boi się takich oskarżeń. Jego film jest tak zniuansowany, tak subtelny i nieoczywisty, że nie może go drasnąć żadna krytyka.
Niesłuchanie rzadko można w kinach zobaczyć podobne dzieło, równie wielkiego formatu: jednocześnie opowiadające o bardzo konkretnej, trudnej do zrozumienia dla laika rzeczywistości historycznej oraz wyładowane fundamentalnymi dla każdej jednostki pytaniami. Taki film pojawia się w kinach raz na rok, raz na dziesięć lat.
W zeszłym roku mieliśmy szczęście oglądać obraz tej miary. Arcydzieło ''Co wiesz o Elly?'' (2009) Asghara Farhadiego debiutowało na naszych ekranach w liczbie dwóch kopii - to znamienne! - także w styczniu. Przepadło bez większego echa. Byłoby niezmiernie szkoda, gdyby ''Pogorzelisko'' spotkał podobny los. Dzieło Villeneuve'a jest póki co moim kandydatem nr 1 do tytułu filmu roku. Wybierzcie się do kina, żeby podzielić moje zdanie. I zasiać w sobie to ziarno wątpliwości. Koniec końców, i tak liczyć się będzie tylko słowo matki.
10/10