"Przyjaciele: Spotkanie po latach": Ten, w którym wszystkiego jest za dużo [recenzja]
Specjalny odcinek "Przyjaciół", zbierający szóstkę gwiazd kultowego serialu, miał pierwotnie towarzyszyć premierze platformy streamingowej HBO Max. Plany te pokrzyżowała pandemia, która opóźniła realizację o ponad rok. Niestety, czas ten nie został wykorzystany na zaplanowanie produkcji i nadanie jej jakiejś konwencji.
Mimo kilkunastu lat od zakończenia "Przyjaciół", serial wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością, co udowodniły między nimi rekordy popularności, które bił on podczas pobytu na platformie Netflix. Obecnie wszystkie sezony można oglądać na HBO GO. Z czasem produkcja doczekała się także wielu opracowań krytycznych, wskazujących na elementy poszczególnych historii, które - delikatnie mówiąc - nie zestarzały się najlepiej. Oczywiście nikt nie oczekiwał po "Spotkaniu po latach", że skupi się ono na kontrowersjach. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że twórcy wrzucili do kotła wszystkie swoje pomysły, przez co powstało danie pozbawione smaku.
Dostajemy szóstkę aktorów z "Przyjaciół", którzy odwiedzają stary plan zdjęciowy ze specjalnie odbudowaną na tę okazję scenografią dwóch mieszkań bohaterów i kawiarni Central Perk, czytanie scenariuszy najgłośniejszych scen, wywiad przeprowadzony przez Jamesa Cordena, wspominki, urywki serialu, nieudane sceny, występy gwiazd, które gościły w produkcji (Tom Selleck!), quiz, a także wypowiedzi celebrytów i fanów z całego świata, mówiących o tym, jak ważne były dla nich perypetie dwudziestokilkuletnich Nowojorczyków. Montaż całości przypomina playlistę na YouTubie, z filmikami lecącymi automatycznie jeden po drugim. Brakuje tutaj jakiejkolwiek struktury i selekcji materiału.
Najbardziej uderza powierzchowność większości segmentów. Gdy twórcy "Przyjaciół" opowiadają o genezie serialu i trudnym castingu - nie pojawia się tam żadna informacja, która nie byłaby znana wielbicielom produkcji. Krótkie wypowiedzi gwiazd - m.in. Davida Beckhama i k-popowego zespołu BTS - wypadają nużąco. Nie sprawdzają się także sztuczne urozmaicenia w rodzaju pokazu "przyjacielskiej" mody (z ciasnymi skórzanymi spodniami Rossa na czele) i quizu, w którym odtwórcy głównych ról nawiązują do jednego z najbardziej znanych odcinków. Z kolei umieszczenie tak wielu klipów z gagami lub nieudanymi ujęciami wydaje się nie do końca trafionym pomysłem - większość z nich jest znana i możliwa do szybkiego znalezienia. Inna sprawa, że w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych atrakcji, te mimo wszystko wywołują uśmiech na twarzach widzów.
Obok tych niewypałów mamy główny punkt programu, czyli spotkanie szóstki "Przyjaciół" w studiu filmowym. Ogląda się to co najmniej dziwnie. Chemia, która tworzyła z granych przez nich postaci zgraną paczkę, szybko daje o sobie znać. Jednocześnie skrajnie różnią się oni od swych bohaterów, co w połączeniu z wnętrzami znanymi z serialu powoduje uczucie sztuczności. Nie pomagają też wyreżyserowane momenty, chociażby Matt LeBlanc i Matthew Perry rozkładający się na fotelach w mieszkaniu Joeya i Chandlera.
O wiele lepiej wypadają późniejsze rozmowy między aktorami, podczas których wymieniają się oni anegdotami. Zresztą, jak słusznie zauważa w pewnym momencie David Schwimmer, tylko ich szóstka naprawdę w pełni doświadczyła fenomenu "Przyjaciół". Zabrakło jednak moderatora, który nadałby rozmowie ton i tempo oraz potrafił pociągnąć intrygujące wątki. W pewnym momencie Perry wspomina, że przeraźliwie bał się braku pozytywnej reakcji ze strony publiczności, co wywołuje poruszenie jego koleżanek i kolegów z planu, po czym... temat znika. Inna sprawa, czy obecność osoby spoza głównej obsady nie wpłynęłaby negatywnie na naturalność ich rozmowy.
Dużo zależałoby także od doboru moderatora. Niestety, w sekcji wywiadu zdecydowano się na Jamesa Cordena, którego pytania są nijakie, powierzchowne i - co najgorsze - często powtarzają kwestie, które aktorzy omówili już między sobą. Gdyby połączyć te dwa segmenty w jeden, a w roli prowadzącego obsadzić osobę, która potrafiłaby zachęcić swych rozmówców do zgłębienia zarówno lżejszych, jak i mniej przyjemnych tematów - być może wtedy otrzymalibyśmy o wiele ciekawszy materiał. Znakomicie sprawdza się za to ponowne czytanie scenariusza. Aktorzy od razu wchodzą w swoje postaci, a niektórzy zdają się wręcz mówić swoje kwestie z pamięci.
"Spotkanie po latach" skierowane jest przede wszystkim do fanów "Przyjaciół" i wątpliwe, by byli oni w pełni usatysfakcjonowani jego ostatecznym kształtem. Za dużo tu niepotrzebnych wypełniaczy i silenia się na kolejne atrakcje. Niemniej, po odcinku specjalnym mam ogromną ochotę przypomnieć sobie kilka swoich ulubionych epizodów - więc koniec końców "Spotkanie po latach", mimo wszystkich swoich wad, chyba spełniło swą rolę.
5/10
"Przyjaciele: Spotkanie po latach" (Friends: The Reunion), reż. Ben Winston, platforma streamingowa: HBO GO, premiera: 27 maja 2021 roku.