"Powrót do liceum": Nijaka powtórka z rozrywki
Szalone lata licealne, zwariowani nastolatkowie, piękne cheerleaderki, przystojni bożyszcze dziewcząt, spór najpopularniejszych dziewcząt w szkole i walka o koronę królowej balu. Brzmi znajomo, prawda? Tak, to schemat, którzy twórcy filmowi „odgrzewają” co jakiś czas, licząc, że kolejny raz się sprawdzi. W piątek, 13 maja, na Netfliksie zadebiutował nowy film z tego nurtu – „Powrót do liceum”. I choć twórcy do wspomnianego wyżej schematu starali się wprowadzić pewne modyfikacje, w ostatecznym rozrachunku zaserwowali komedię, która z pewnością zmęczy wielu.
Życie bywa nieprzewidywalne i sytuacje, których kompletnie byśmy się nie spodziewali, zwykle zaskakują nas w najmniej odpowiednim momencie. Podobnie było w przypadku Stephanie Conway (w tej roli Rebel Wilson).
17-letnia Australijka, która kilka lat wcześniej przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych postanawia zawalczyć o marzenia i zostać najpierw najpopularniejszą dziewczyną w liceum, a następnie królową balu maturalnego. Kiedy poznajemy ją bliżej jest właśnie na najlepszej drodze do osiągnięcia swoich celów. W krótkim czasie została kapitanką drużyny cheerleaderek, dziewczyną najpopularniejszego chłopaka w szkole i najpoważniejszą kandydatką do uzyskania wymarzonego tytułu.
Tuż przed końcem liceum dzieje się jednak coś, co przekreśla wszystkie plany bohaterki. Stephanie podczas występu z grupą cheerleaderek ulega nieszczęśliwemu wypadkowi i zapada w śpiączkę, z której budzi się po... 20 latach, w roku 2022. Szybko orientuje się, że jej marzenia legły w gruzach i nie zamierza odpuścić dopóki nie odzyska tego, co los postanowił jej zabrać dwie dekady wcześniej. W związku z tym wraca do liceum jako 37-latka i krok po kroku realizuje swoje cele...
Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że reżyser filmu - Alex Hardcastle i scenarzyści - Andrew Knauer, Brandon Scott Jones i Arthur Pielli zmarnowali potencjał, jaki dawał pomysł "przeniesienia" licealistki z 2002 do 2022 roku. Motyw śpiączki, a następnie zaciekłej walki o odzyskanie dawnego życia i zrealizowanie marzeń, zwłaszcza w momencie ogromnych zmian technologicznych i społecznych, mógłby być czymś naprawdę interesującym. Tak się jednak nie stało...
Główną rolę w nowej komedii Netfliksa zagrała Rebel Wilson. Aktorka, znana ze swoich dotychczasowych komediowych wcieleń i tutaj dała radę. Charyzmą zdecydowanie wyróżniała się na tle innych obsadowych wyborów.
Dodatkowo aktorka w ostatnim czasie przeszła sporą metamorfozę, co sprawiło, że mogliśmy podziwiać ją z zupełnie innej perspektywy. Gwiazda zrzuciła 35 kg i po raz pierwszy pokazała na ekranie odmienioną sylwetkę. Nie unikała śmiałych scen. Zaprezentowała się nawet w... skąpym body.
Występ aktorki i jej metamorfoza to chyba (niestety) jedyne mocne strony produkcji.
Trwająca blisko dwie godziny produkcja, która w zamierzeniu twórców miała być szaloną, lekką i przyjemną komedią o pogoni za marzeniami, dłuży się niemiłosiernie.
Czytając opis i główne założenia twórców, nikt zapewne nie spodziewał się, że będzie to ambitna produkcja i wcale taką być nie musiała. Twórcy jednak postanowili całkiem udaną koncepcję włożyć w nudne i przewidywalne opakowanie. I dodatkowo, chyba przez przypadek, wyszła im satyra na obecne czasy. Starając się zestawić dwie perspektywy czasowe (2002 i 2022 rok) próbowali udowodnić, jak bardzo "zacofane" było myślenie ówczesnych nastolatków i nauczycieli, i jak bardzo (na korzyść) się to zmieniło. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Skończyło się na gloryfikacji tego co było i krytyce niemal wszystkiego, co charakterystyczne dla czasów współczesnych.
Prezentowany na ekranie humor i żarty (zwykle z erotycznym podtekstem) to kolejna powtórka z rozrywki. Przerabiane już tyle razy, że zupełnie nieśmieszne. W filmie ewidentnie brakuje świeżości i kreatywnego podejścia do bądź co bądź interesującego projektu.
"Powrót do liceum" nie wywołuje praktycznie żadnych emocji. Nie bawi, nie cieszy, nie jest przyjemną rozrywką na popołudnie bądź wieczór, ale też nie irytuje zbyt mocno. Jedyne co robi, to pozostawia widza z poczuciem obojętności.
Ocena: 3/10
Zobacz również:
"Kochankowie z księżyca. Moonrise Kingdom": Pierwsza miłość