Reklama

"Mój biegun": Jego cierpienie [recenzja]

"Mój biegun" to biograficzna historia oparta na tragicznych wydarzeniach z życia Jana Meli - dziecka, jakiemu los odebrał brata oraz nastolatka, który w dramatycznych okolicznościach stracił nogę i rękę.

W filmie Marcina Głowackiego brakuje tylko mężczyzny, na jakiego Jasiek wyrósł, czyli człowieka, który daje innym nadzieję. Kolega po pokazie prasowym zażartował, że "Mój biegun" (2011) kończy się w momencie, w jakim powinien się zacząć. Trudno nie przyznać mu racji. Z drugiej strony oczywisty jest fakt, że fabuła filmu z cyklu "Prawdziwe historie" będzie oscylować wokół prywatnych dramatów, fizycznego cierpienia i poszukiwania sensu życia w splocie szczególnie efektownych dramatycznych wydarzeń.

Szkoda, że reżyser nie szuka świadectwa siły nadziei i nie pokazuje wyjątkowości życia Jana Meli przez pryzmat jego górskich wypraw i upartego przełamywania fizycznych ograniczeń. Scenariusz Marka Kłosowicza oraz Katarzyny Śliwińskiej-Kłosowicz jest raczej próbą zrozumienia logiki przyczyn i skutków, jakie doprowadziły do tragedii oraz przymiarką do odnalezienia punktu zaczepienia (żeby nie powiedzieć winnego) wszystkich następujących po sobie dramatów. Już sekwencja otwierająca film ustawia jasną perspektywę obserwacji. Na życie Janka Meli (Maciej Musiał) i jego rodziny (w rolach głównych Bartłomiej Topa i Magdalena Walach) będziemy patrzeć przez pryzmat śmierci jego brata. Będziemy zmuszeni ciągle do niej wracać i reinterpretować jej wpływ na późniejsze rodzinne relacje. To z jej powodu ojciec Jaśka staje się zgorzkniałym mężczyzną, który obsesyjnie szuka winnego tragedii i nie potrafi się uwolnić od przeszłości. Z mieszaniny własnego poczucia winy, frustracji i bezsilności wyrośnie też jego dystans do Jaśka. Z niego rodzą się ich nieporozumienia, a reżyser dostaje okazję, by w uproszczony sposób opowiedzieć o splocie przyczyn i skutków, które prowadziły rodzinę od jednej do drugiej tragedii.

Reklama

Jak każdy wyprodukowany przez TVN film "Mój biegun" jest apoteozą jej klasycznego modelu i tradycyjnych wartości. Nie dziwi więc fakt, że po tym, jak rozgorączkowana matka Jaśka wyrzuca męża z domu, okazuje się, że bez niego zupełnie sobie nie radzi. Drażnią patriarchalne schematy, od których w filmie aż się roi. Ojciec Jaśka jawi się zresztą jako równoprawny pierwszoplanowy bohater - mentor dysponujący siłą sprawczą. Bartłomiej Topa niekiedy przykuwa uwagę widza znacznie silniej, niż robi to jego filmowy syn. Maciej Musiał sprawdza się w roli kalekiego Meli, nie ma jednak takiej charyzmy, jaką posiada Dawid Ogrodnik wcielający się w upośledzonego fizycznie chłopca w filmie "Chcę się żyć" (2013) Macieja Pieprzycy. Filmowy ojciec w "Moim biegunie" przechodzi zresztą znacznie głębszą i bardziej wiarygodną przemianę niż jego syn, bo trudniejszą emocjonalnie i bolesną duchowo.

Twórcy filmu skupili się jednak na tym, co efektowne, widoczne na pierwszy rzut oka i nie wymagające głębszej analizy - na tym, co łatwiejsze, bo oczywiste. Tym sposobem zrealizowali film porządny, realistyczny i mało interesujący, bo nieukazujący siły charakteru Meli, ale jego pokiereszowane ciało. Czy po to, żeby nam uświadomić, że lubimy patrzeć na ludzkie słabości, a wewnętrznej siły, której sami nie mamy, tylko byśmy zazdrościli?

5/10

---------------------------------------------------------------------------------------

"Mój biegun", reż. Marcin Głowacki, Polska 2011, dystrybutor: ITI Cinema, premiera kinowa: 25 października 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama