"Marcello Mio": Wcieliła się w słynnego ojca. Wygląda tak samo jak on

Chiara Mastroianni w "Marcello Mio" /materiały prasowe

Impresja o słynnej francusko-włoskiej rodzinie aktorskiej bez wątpienia posiada urocze kinofilskie akcenty, ale raczej nie sprawi, że po filmy z Marcello Mastroiannim sięgną nowi widzowie.

Ukochany amant Europy

Jest jedną z najbardziej ikonicznych postaci kina europejskiego XX wieku, nie tylko włoskiego. Zagrał w około 150 produkcjach. Stworzył niezapomniany duet aż w ośmiu filmach z Sophią Loren. Nieśmiertelność w historii X muzy dali mu włoscy mistrzowie. U Michelangelo Antonioniego zagrał w “Nocy" (1961). Federico Fellini powierzył kreacje m.in. w "Słodkim życiu" (1960), "Osiem i pół" (1963), "Rzymie" (1972) czy "Mieście kobiet" (1980). Od symbolicznego, choć nieco prześmiewczego, upamiętnienia słynnej sceny w fontannie di Trevi ze "Słodkiego życia" rozpoczyna się "Marcello Mio". I później też do niej powraca z większym sentymentem, nutą nostalgii...

Reklama

Dzień przed 100. rocznicą urodzin Marcello Mastroianniego na nasze ekrany trafia "Marcello Mio". Nie jest to jednak opowieść o bożyszczu tłumów, nawet niespecjalnie o jego życiu, raczej o ludziach, którzy go znali i kochali. O jego rodzinie. Przede wszystkim o córce, która zmęczona jest już pytaniami dziennikarzy o to, "jak to jest być córką JEGO i JEJ".

Reżyser i scenarzysta Christophe Honoré postanawia przypomnieć Mastroianniego w dość niecodzienny sposób. Fikcję przeplata z rzeczywistością - do tego stopnia, że granice zauważyć mogą chyba tylko bliscy nieżyjącego od lat aktora. Sam podkreśla, że to fantazja oparta na wieloletniej znajomości i przyjaźni z Chiarą. To ona jest najważniejsza w "Marcello Mio". Pewnego lata postanawia stać się własnym ojcem.

Hołd i impresja

"Przez całe życie słyszałam, że wyglądam jak mój ojciec. Dlatego zaintrygowało mnie, że mogę to podobieństwo wykorzystać na ekranie. Nie zawsze aktorka dostaje propozycję zagrania w filmie, w którym może być i kobietą, i mężczyzną, grać w różnych językach i na dodatek mierzyć się z własnymi uczuciami i wspomnieniami" - komentuje Chiara Mastroianni.

Gra samą siebie. Gra swojego ojca. Jest swoim ojcem: ubiera się jak on, mówi jak on, pali jak on, chodzi jak on, gna motorem jak on - po ulicach Paryża i Rzymu. Mówi ludziom, żeby nazywali ją "Marcello" i oni na to przystają, może poza matką, która postanawia potraktować dziwne zachowanie córki jako rodzaj ćwiczenia aktorskiego, krótką fanaberię.

Christophe Honoré dba o to, żeby wierni fani Mastroianniego odnaleźli w "Marcello Mio" niezliczone ukłony wobec klasycznych ról Włocha. Na ogół nie są to jednak bezpośrednie cytaty, raczej impresje na temat - przywołujące duchy przez ujęcia, muzykę, klimat. Głównie przez udział rodziny i przyjaciół gwiazdora. W subtelnie zarysowanej fabule uczestniczy Catherine Deneuve, matka Chiary, przez cztery lata żona aktora (1970-1974). Nie brakuje też i innych osób z życia boskiego Marcello. Przed kamerą przewijają się Fabrice Luchini, Nicole Garcia, Benjamin Biolay (były mąż Chiary), Melvil Poupaud. Sam reżyser Chiarę zna od lat, razem zrobili siedem innych filmów, pracowali przy sztukach teatralnych.

W poszukiwaniu własnej tożsamości

Nostalgia ustępuje w "Marcello Mio" miejsca poszukiwaniom samej Chiary - córki, która poszła w ślady rodziców, została aktorką. Chociaż ma już w swoim dorobku ponad 60 ról, wiele cenionych i chwalonych, nagradzanych, trudno mówić, aby osiągnęła status Marcella i Catherine. Jak się w tym odnajduje - tak delikatnej kwestii Christophe Honoré nie porusza. Poniekąd jego film mógłby opowiadać o każdym aktorze i aktorce, którzy przeżywają kryzys, walczą o rolę, czekają na kolejną szansę, a w międzyczasie starają się po prostu żyć, szukać siebie, swojego szczęścia. Mastroianni poniekąd dodaje "pikanterii".

"Jednym z pierwszych pomysłów na ten film było opowiedzenie historii o codziennym życiu aktorów, kiedy nie pracują nad filmami. Ten 'przestój' zajmuje większość ich życia" - przyznaje w rozmowach filmowiec. "Ale aktor nie przestaje nim być, gdy nie jest na planie filmowym, to specyficzna relacja ze światem" - dodaje i kontynuuje: "Chciałem sportretować Chiarę, w zwykłych, codziennych chwilach, w otoczeniu bliskich. To wyjątkowa aktorka, bo jej życie prywatne i filmowe przenikają się, ze względu na znanych rodziców. W 'Marcello Mio' zrekonstruowałem tę wyjątkową rodzinną historię z fikcyjnego punktu widzenia, poprzez echa i analogie, zacierając granice między fikcją a rzeczywistością".

Kto więc ma nadzieję, że w "Marcello Mio" odnajdzie historię prawdziwą, może z seansu wyjść zawiedzionym. Jeżeli natomiast blisko mu do specyficznej narracji francuskiego kina, tej poezji w kadrze i nucie, może zdoła się w tym świecie zatopić. Na film o Mastroiannim musimy widać jeszcze poczekać. Może na rocznicę jego urodzin lepiej przypomnieć sobie "Słodkie życie"?

 5,5/10

"Marcello Mio", reż. Christophe Honoré, Francja, Włochy 2024, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 27 września 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marcello Mio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy