Reklama

"Legendy ringu" [recenzja]: Prawdziwa pasja czy zwykły biznes?

Najnowszy film Petera Segala to podwójny pojedynek. W szranki stają cztery legendy kina. Robert De Niro i Jake La Motta z "Wściekłego byka" (1980) będą musieli się zmierzyć z Sylvestrem Stallone i Rockym Balboa. Zamiast zastanawiać się, kto wygra, lepiej jednak zadać sobie pytanie, czy taki pojedynek w ogóle ma sens?

"Legendy ringu" są promowane jako film sportowy. Ostatnia walka, jaką toczy ze sobą dwóch starszych panów i której fragment oglądamy w pierwszym ujęcia trailera nie przypomina jednak typowego bokserskiego meczu, ale finał "Zapaśnika" (2008) Darrena Aronofsky'ego. A to momentalnie prowadzi do konkluzji, że film Segala jest przede wszystkim historią wielce nostalgiczną.

"Legendy ringu" to dramat o sportowcach, którzy pasję przedłożyli nad swoje prywatne życia i na obu polach ponieśli klęskę. Henry Razor Sharp (Stallone) pracuje w kuźni, ledwo spina koniec z końcem. Billy The Kid McDonnen (De Niro) spędza życie pielęgnując w sobie złość i chowając urazę. Lata temu, kiedy obaj walczyli na jednej z aren w Pittsburgu, Razor wycofał się z gry tuż przed finałowym meczem, jaki - po dwóch remisach - miał rozstrzygnąć, który z bokserów jest lepszy.

Reklama

Peter Segal sprawnie prowadzi narrację i sukcesywnie odsłania przed widzami sekrety, jakie wpłynęły na podjęcie radykalnych decyzji w przeszłości. Pomaga mu w tym w obecność Saly Rose (Kim Basinger), która przed laty była ukochaną Razora, ale wydarzenia potoczyły się na tyle niefortunnie, że dziecko urodziła Kidowi. W tle rzekomej sportowej komedii rozgrywa się więc realny, poruszający dramat. Los chce dać mężczyznom szansę na to, by jeszcze raz mogli wytoczyć topór wojenny i raz na zawsze zażegnać konflikt. Segal zastaje swoich bohaterów w kolejnych dla nich - życiowych punktach zwrotnych.

Nie tylko oni się jednak zmienili, przez lata ewolucję przeszła sama rzeczywistość. Reżyser wykorzystuje drzemiący w niej potencjał, by na marginesie historii o dwóch podupadłych bokserach pokazać świat, jakim rządzą nowe technologie i dać upust poczuciu, że sportem będziemy niedługo nazywać tylko sprawne wyginanie palców na klawiaturze komputera. Z tego względu, kiedy dochodzi do prawdziwej walki na ringu, reżyser nie zatrzymuje się w pół drogi - kręci sekwencję brutalną, nieprzyjemną, wywołującą dreszcze.

Segal zmusza swoich bohaterów do zmierzenia się z oczekiwaniami współczesnego świata. Nie walczą oni tylko ze sobą, ani z własnymi demonami. Przed ich oczami rozciąga się przemysł sportowy, który z legend ringu chce uczynić towary na sprzedaż.

Czy tego samego nie można zarzucić Segalowi? Nie, bo dynamika, która napędza jego film, bierze się z dystansu, jaki reżyser ma do portretowanego świata, swoich bohaterów i sytuacji, w jakiej się znaleźli. Wielki nacisk kładzie głównie na ewokowanie poczucia nostalgii za światem, w którego przemijanie nie chcemy uwierzyć. Pieczołowicie buduje też tożsamość swoich postaci. Dzięki temu w zderzeniu ze współczesnym światem, oni zdaję się prawdziwsi, rzeczywistość sportowych rozgrywek plastikowa jak domek dla lalek. Rządzi nią biznes, nie pasja. Segal zdaje się być jednak podobny do reżyserów ze starej gwardii, tych, którzy umieją ironiczne podejście wobec świata połączyć z czułością okazywaną swoim bohaterom.

Z tego względu "Legendy ringu" są historią napisaną w wielce wyważony sposób. Segal nie popełnił żadnego błędu w żadnym z punktów zwrotnych; z artystycznego punktu widzenia, biografie jego postaci są doskonałe. Dlatego pozostaną legendarne.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Legendy ringu" ("Grudge Match") , reż. Peter Segal, USA 2013, dystrybucja: Galapagos Films, premiera DVD i Blu-ray: 6 czerwca 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert de Niro | „Legend ringu” | Sylvester Stallone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy