Reklama

"Katedra": Pomazaniec Boży czy zwykły szaleniec? [recenzja]

O sile filmu dokumentalnego zawsze decyduje jego temat lub bohater. W przypadku "Katedry" to prawdziwe zaskoczenie: samotnik, który 60 lat temu postanowił wybudować okazały kościół na cześć Matki Bożej z Pilar. Sam. Nie posiadając żadnego wykształcenia w tym kierunku. Ani pieniędzy, poza skromnym - jak na ambicje - spadkiem. Tak, dobrze przeczytaliście: jeden szaleniec, zerowe właściwie fundusze i wielki sen. A to dopiero początek tej barwnej przygody, w której to, co święte przeplata się z tym, co bardzo przyziemne.

O sile filmu dokumentalnego zawsze decyduje jego temat lub bohater. W przypadku "Katedry" to prawdziwe zaskoczenie: samotnik, który 60 lat temu postanowił wybudować okazały kościół na cześć Matki Bożej z Pilar. Sam. Nie posiadając żadnego wykształcenia w tym kierunku. Ani pieniędzy, poza skromnym - jak na ambicje - spadkiem. Tak, dobrze przeczytaliście: jeden szaleniec, zerowe właściwie fundusze i wielki sen. A to dopiero początek tej barwnej przygody, w której to, co święte przeplata się z tym, co bardzo przyziemne.
Kadr z filmu "Katedra" /materiały prasowe

"Katedra": Boży pomazaniec czy zwykły szaleniec?

Okazałe świątynie, które dziś są ozdobami najpiękniejszych europejskich stolic, zawsze były gigantycznymi przedsięwzięciami, wymagały najzdolniejszych architektów, tłumu robotników i głębokiej kościelnej kiesy, zapełnianej regularnie przez wiernych. Budowy trwały dekadami, bywało że pochłaniały ofiary śmiertelne. Justo Gallego Martínez specjalnie nigdy nie zgłębiał historii wznoszenia tych cudów architektury, a już na pewno się nimi nie przejął. Po prostu olśniło go i pewnego dnia postanowił, że... sam wybuduje katedrę. A co, nie wolno?

Poznajemy go u kresu tej drogi, gdy ma 94 lata i jeszcze wielu rzeczy sam nie wie, na inne nie chce się zgodzić, a nad głową wygraża mu inspekcja budowlana. Od 1961 roku, przez całe życie, naprawdę nic innego nie robił, tylko dzień po dniu, kamień po kamieniu, tworzył swoje boskie dzieło. Bez wymaganych prawem pozwoleń i odbiorów technicznych, oczywiście. Kto by się czymś takim przejmował, gdy stawia katedrę?! Bez wsparcia instytucji kościelnych - dziwne (kto by pomyślał), ale zawsze oceniały go sceptycznie.

Reklama

"Być może niektórzy powiedzą, że oszalałem"

"W ciągu kolejnych lat, gdy lepiej poznałem Justo, zdałem sobie sprawę, że był on kłębkiem nieścisłości. Potrafił być otwarty i bigoteryjny, wyrozumiały i uparty, uprzejmy i szorstki, mądry i prosty. Był geniuszem z wadami, który nigdy nie chciał, by go tak nazywano, był człowiekiem, który nie chciał być odkryty, ale robił wszystko, by można było go odkryć" - o spotkaniu z Justo Gallego Martínezem opowiada producent "Katedry" Matthew Bremner.

"Ludzie nie chcą podejmować wysiłku, żyją doczesnym życiem, nie myślą o sprawach duchowych" - "ripostuje" niepokorny budowniczy reżyserowi "Katedry" Denisem Dobrovodą. "Ja jestem ekscentrykiem. Robię wszystko ponad miarę. Być może niektórzy powiedzą, że oszalałem. Inni - że jestem próżny. Inni coś jeszcze innego. Ale wszyscy będą się mylić. Nie postradałem zmysłów. Cmentarz też jest wybrukowany dobrymi intencjami, które nigdy nie zostały zrealizowane. Ja idę na całość. Nie oglądam się za siebie".

Justo Gallego Martínez od dziecka głęboko wierzył. Wojna domowa przerwała jego naukę w szkole powszechnej. Miał nawet zostać zakonnikiem. Osiem lat spędził w klasztorze Santa Maria de la Huerta, ale ślubów, choć tego pragnął, nie złożył. Zamiast tego w jego życiu pojawiło się marzenie i dług do spłacenia Bogu - wyjście z gruźlicy. "Dlaczego właśnie katedra?" - wyjaśnia w filmie. "Nie spędziłem wiele czasu w szkole. Matka nie pozwalała mi do niej chodzić. Z powodów zdrowotnych musiałem zrezygnować z pracy. Ale zawsze pragnąłem służyć Kościołowi. Chciałem znaleźć na to właściwy sposób. To był ideał, do którego dążyłem. Miałem do tego środki finansowe w postaci spadku i predyspozycje. Pragnąłem służyć Kościołowi w sposób, który spełniałby cele zarówno społeczne, jak i religijne".

Samozwańczy architekt zaufał Bogu

Samozwańczy architekt i inżynier zaufał - jak sam podkreśla - Bogu. Zaczął pracę, nie myśląc o tym, czy będzie ją w stanie ukończyć, jak będzie przebiegała. Projekt? Po co on komu, skoro jest wizja i tyle inspiracji: Bazylika Świętego Piotra w Watykanie, Biały Dom w Waszyngtonie, zamki i kościoły w Hiszpanii. "Wszystko jest w mojej głowie" - powtarzał. "Moją najważniejszą inspiracją zawsze było Słowo Chrystusa" - dodawał.

Zaplecze organizacyjne? Martínez postanowił rozdać swoją ziemię w zamian za pomoc przy pracach. Ludzie chętnie przejmowali prawo własności, ze wsparciem bywało gorzej. Czasem przychodziła rodzina i sąsiad - Ángel López Sánchez. Dźwigi, wielki sprzęt do wzniesienia kopuły - ej, po co? Przecież kiedyś takich technologii nie było, a rusztowanie to nie taka skomplikowana sprawa...

Wariat czy wizjoner?

Denis Dobrovoda dzieje Martíneza ilustruje nie tylko rozmowami z bohaterem, ale i bogatym materiałem archiwalnym. Tak ekscentryczny projekt, który realizowany był przez tak długi czas w miejscowości Mejorada del Campo, musiał zwrócić na siebie uwagę. I to nie tylko lokalnej społeczności, która o nowym kościele zwykła była mawiać: "katedra ze śmieci", bo i Justo często zamiast "poważnych" materiałów budowlanych - zbierał to, co zostało ludziom po ich budowach i remontach. Był mistrzem recyklingu i pomysłowości - co wykombinował... to trzeba zobaczyć w filmie. Dość napisać, że potrafił piękne ozdoby zrobić ze zużytych piłek.

Budowa, której zewnętrzny obrys ma 20 na 50 metrów, przykuła też uwagę mediów i wielkich korporacji. Justa zaproszono m.in. do udziału w reklamie Coca Coli - pieniądze przeznaczył na budowę. Tematem zainteresowali się również producenci telewizyjni m.in. z kanałów Discovery oraz Channel 5 i autorzy krótkometrażowych filmów (w tym James Rogan, który nakręcił krótki dokument "El loco de la Catedral"), a nawet kustosze z Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Teraz historię Justo Gallego Martíneza i jego snu kompleksowo przedstawia nagrodzona Złotym Rogiem na Krakowskim Festiwalu Filmowym "Katedra". Jak to się skończyło? Kevin McCloud w "Wielkich projektach" nigdy czegoś takiego nie widział! Wy też nie.

7/10

"Katedra", reż. Denis Dobrovoda, Słowacja 2022, dystrybutor: Krakowska Fundacja Filmowa, premiera kinowa: 11 listopada 2022 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy