Reklama

"Jack Strong" [recenzja]: Specjalista od dobrej akcji

"Jack Strong" to kolejny (po "Pokłosiu") film Władysława Pasikowskiego, w którym reżyser podejmuje kwestie drażliwe dla polskiej polityki. Tym razem jednak nikogo nie oskarża, ani nie zadaje kłopotliwych pytań. Jasne jest, że opowiada historię pułkownika Kuklińskiego, bo widzi w nim bohatera, a nie narodowego zdrajcę.

W pierwszej scenie "Jacka Stronga" Sowieci wrzucają do hutniczego pieca rzekomego zdrajcę narodu. To scena mocna, ale ani nie zapadająca w pamięć, ani nie definiująca najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego tak, jak jedna ze scen ostatnich. Ta druga to sekwencja pościgu - fiaty 125p szturmują zaśnieżone ulice Warszawy. Na oko jadą z prędkością około pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, ale koła ślizgają się na zakrętach, a kierowcy wpadają w zaspy, kiedy na drodze pojawia się szkolna wycieczka.

Opis zamienia obraz tej dramatycznej sekwencji w niezły dowcip. W istocie jest ona jednak jedną z najciekawszych i czysto gatunkowych scen w polskim kinie ostatnich lat. Jest też dowodem na to, że Pasikowski - mistrz kina akcji - wraca do formy. "Jack Strong" jest filmem gatunkowym, bo jego reżyser z większą przyjemnością flirtuje z kinem psychologicznym, niż z historyczną kinematografią rozrachunkową. Pasikowski nie pyta nikogo, czy pułkownik Ryszard Kukliński był narodowym zdrajcą, czy patriotą i bohaterem. Swoją odpowiedź już zna i na niej funduje scenariusz filmu o człowieku, który samotnie zmagał się z zimnowojenną codziennością, odpowiedzialnością za decyzje podejmowane wbrew powszechnej ideologii oraz ryzykiem, że przypłaci to życiem.

Reklama

Pasikowski nie robi nikomu szkolnego wykładu z historii, chociaż plansza otwierająca film wyjaśnia tło, na jakim rozgrywa się splot fabularnych zdarzeń. Podobnie jak w "Pokłosiu" (2012) reżyser wkracza za bohaterem w świat wielce mu nieprzychylny; w rzeczywistość, w której niebezpieczeństwo czyha za każdym zakrętem, przyjaciel znienacka może stać się wrogiem, a kulka z pistoletu utkwić w głowie. Marcin Dorociński świetnie sobie radzi z ciągle narastającym napięciem. Jest w roli Kuklińskiego autentyczny, bo umie być zarazem romantycznym bohaterem, który w imię wyższych ideałów stawia na szali własne życie oraz zagubionym, przestraszonym mężczyzną, chwilami poddającym się emocjom i popełniającym błędy, jakich nie wybaczyłoby się agentowi specjalnemu. Jest nawet w filmie kilka momentów, w których pułkownik z fascynacją małego chłopca ogląda szpiegowskie zabawki podarowane mu przez amerykańskiego agenta (Patrick Wilson).

Kamera przygląda się równie uważnie obu opisanym wcieleniom. Podobnie jak robił to Andrzej Wajda w "Wałęsie. Człowieku z nadziei" (2013), Pasikowski dużo czasu spędza też z Kuklińskim w jego rodzinnym domu. To ciekawe, że przepisywanie historii wiąże się dziś głównie z zaglądaniem w prywatność postaci, jakby ta miała i mogła wyjaśnić powody wszystkich decyzji podejmowanych na forum publicznym. Wajda ewidentnie do tego dążył - kluczowa w jego filmie była scena, w której Wałęsa czym prędzej i trochę bezmyślnie podpisuje podsunięte mu papiery, bo śpieszy się do żony rodzącej w szpitalu. Pasikowski nie nakłada na siebie dwóch rzeczywistości - raczej kontrapunktuje je ze sobą. Pokazuje, że rodzina nie była dla Kuklińskiego żadnym azylem.

Konflikty z synami i utrzymywanie w tajemnicy przed żoną swojej podwójnej tożsamości tylko potęgowało jego poczucie obcości. Może to ono pozwalało mu jednak działać w zgodzie ze sobą i nie skłaniało do ugięcia się w systemowym kieracie? Może dzięki niemu nie stał się on też zabaweczką w rękach amerykańskich służb specjalnych? Pasikowski dba o to, byśmy wynieśli z kina wrażenie, że Kukliński przekazywał Amerykanom tylko te informacje, które chciał i był przez nich tak szanowany, że nikt nie ośmielił się wyciągać z niego danych na siłę; że był podmiotem w tej grze - jak westernowy samotny jeździec, który nigdzie nie przynależy i dlatego trzęsie całą okolicą. To kolejny dowód, że Pasikowski przepisał historię według gramatyki kina gatunkowego, a nie wedle zasad politycznej poprawności. I może dlatego "Jacka Stronga" ogląda się tak dobrze i mimo wszystko.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Jack Strong", reż. Władysław Pasikowski, Polska 2013, dystrybutor: ITI Cinema, premiera kinowa: 7 lutego 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy