"Holy Spider" to film o tym, do czego może doprowadzić religijny fanatyzm, przy cichym przyzwoleniu, a nawet aprobacie władzy. To także opowieść o politycznym umywaniu rąk, bo z nakręcanej spirali agresji ci bardziej uprzywilejowani i tak się wywiną, a odpowiedzialność spadnie na jednostkę. Brzmi znajomo?
Szerszej publiczności irański reżyser Ali Abbasi dał się poznać przed pięcioma laty za sprawą filmu "Granica", który nie dość, że podbił światowe festiwale, z canneńskim na czele (główna nagroda w sekcji Un Certain Regard), zdobył również nominację do Oscara. I choć ta oryginalna historia o obdarzonej ponadprzeciętnym zmysłem powonienia szwedzkiej celniczce, zarówno pod kątem tematu, jak i stylistycznie znacznie różni się od "Holy Spider", zdradziła zainteresowanie twórcy filmowym gatunkiem. Rozwinięte w pełni w nowej produkcji, którą sam Abbasi określa mianem "perskiego reprezentanta gatunku neo-noir".
To oczywiście nawiązanie do klasycznego kina czarnego, nurtu w kinie amerykańskim lat 40. i 50. ubiegłego stulecia, gdzie osią fabularną było zwykle kryminalne śledztwo. Do tej stylistyki sięga wielu współczesnych reżyserów, chociażby David Fincher w "Zodiaku" (2007), do którego "Holy Spider" często bywa porównywany.
Fabułę swojego nowego filmu Abbasi oparł na prawdziwych wydarzeniach, które rozegrały się na przełomie 2000 i 2001 roku w irańskim mieście Meszhed. Wtedy to z rąk seryjnego mordercy zginęło szesnaście kobiet trudniących się prostytucją. Mężczyzna, który przez długi czas pozostawał nieuchwytny, tłumaczył później zbrodnie poczuciem misji. Powodowany nią, dążył do tego, by "oczyścić" ulice miasta z moralnego zepsucia oraz grzechu. Tę drastyczną historię poznajemy z perspektywy dziennikarki śledczej, której celem jest nie tylko rozwikłanie sprawy, ale także oddanie sprawiedliwości ofiarom zbrodniarza. A ten - na czym także w swoim filmie koncentruje się Abbasi - nie jest wcale postrzegany jednoznacznie, a przez niektórych wynoszony wręcz do rangi narodowego bohatera i obrońcy tradycyjnych wartości.
"Zobaczyłam swoje życie jako scenariusz" - przekonywała w jednym z wywiadów wcielająca się w rolę dziennikarki Zar Amir-Ebrahimi, która za tę kreację nagrodzona została Złotą Palmą dla najlepszej aktorki na ostatnim festiwalu w Cannes. Wcześniej na własnej skórze doświadczyła represji irańskiego reżimu, kiedy po tym, jak wyciekło jej intymne wideo, zmuszona została do wyjazdu z kraju. Gdyby została groziło jej więzienie i... 99 batów.
"Holy Spider", który jest gęstym, momentami brutalnym thrillerem, w istocie stanowi miażdżącą krytykę opresyjnego, patriarchalnego systemu, gdzie kobieta nie ma prawa głosu. Dotyczy to zarówno tej części, gdzie Abbasi ukazuje działającego głównie pod osłoną nocy mordercę, jak i scen procesu sądowego, mającego wymiar z góry ukartowanego przedstawienia. Bo "Holy Spider" jest też dowodem na to, jak łatwo stać się marionetką w rękach reżimu.
Gniew irańskich kobiet słychać coraz głośniej. Czarę goryczy przelała śmierć we wrześniu ubiegłego roku dwudziestodwuletniej Mahsy Amini, aresztowanej przez islamską "policję moralności" za niestosowanie się do zasad szariatu. Gesty solidarności i protestu płynęły zewsząd - od mistrzostw świata w piłce nożnej po świat kultury.
Nie tak dawno, podczas łączenia wideo, w trakcie uroczystej ceremonii otwarcia 73. edycji Berlinale, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekonywał, że kiedy dzieje się coś złego, kultura nie może milczeć. Ali Abbasi, jak i wielu innych irańskich reżyserów nie chcą i zapewne nie będą milczeć. Ten film jest jednak ważny nie tylko dla jego rodaków. Bo fanatyzm, w mniejszym czy większym stopniu, obecny jest wszędzie. I zawsze, bez wyjątku, prowadzi do czegoś złego.
8/10
"Holy Spider", reż. Ali Abbasi, Szwecja, Niemcy, Francja, Dania 2022, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 3 marca 2023 roku.