"Citizenfour" [recenzja]: Rok 1984 tu i teraz
Nagrodzony w tym roku Oscarem dokument Laury Poitras nie jest filmem wybitnym, lecz z pewnością jednym z najważniejszych w historii gatunku. "Citizenfour" nie tylko odświeża informacje, które oburzyły świat w czerwcu 2013 roku. To zatrważający obraz roku 1984, który dzieje się tu i teraz.
Edward Snowden, w swoich pierwszych mailach do Poitras podpisujący się jako Citizenfour, nie bez powodu wybrał właśnie ją na odbiorcę rewelacji, jakie chciał ujawnić mediom. "Citizenfour" jest domknięciem trylogii filmowej, jaką reżyserka zaczęła po 11 września. Poitras ujawniła w niej paranoidalną rzeczywistość, jaką Stany Zjednoczone zaczęły tworzyć, uzasadniając to wyższą koniecznością w obliczu zagrożenia terroryzmem.
Zarówno "Mój kraju!" (2006), jak i "Przysięga" (2010) były nagradzane na wielu festiwalach. Sprawiły również, że Poitras wystawiła się na cel NSA. "Citizenfour" jest inny nie tylko ze względu na wagę tematu, ale na sam sposób jego obrazowania. Poitras, skrywająca się za kamerą, rejestruje proces, który doprowadził ostatecznie do jednych z najgłośniejszej serii artykułów w historii prasy opublikowanych w "The Guardian".
"Citizenfour" to przede wszystkim sfilmowane cyfrową kamerą osiem dni, w czasie których Snowden spotkał się z Poitras, Greenwalden oraz dziennikarzem śledczym "The Guradian" Ewenen MacAskillem. Zamknięci w hotelowym pokoju w Hong Kongu stopniowo uświadamiają sobie wagę informacji, jakie 29-letni Snowden chce im przekazać.
Analityk zatrudniony jako konsultant w jednej firmie na Hawajach, tak naprawdę pracował dla NSA, amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Miał dostęp do wszystkiego. Skala podsłuchów, kontroli i aparatu szpiegowskiego, jakie Stany Zjednoczone (de facto z pomocą innych krajów) rozwijały po 2001 roku przeraża. Jeszcze bardziej wstrząsająca jest ilość cyfrowych danych gromadzonych w każdej sekundzie i potem przechowywanych przez NSA.
"I am not the story" - powtarza nieustająco Snowden. Poitras nie robi ze Snowdena bohatera, choć sam jest właściwie fascynującą osobowością. Naturalny, raz bardzo poważny, innym razem żartujący sam z siebie, próbujący rozładować napiętą sytuację. Podjął wszak decyzję, która skazuje na wieczną ucieczkę.
"Citizenfour" jest też dokumentalnym zapisem reporterskiej pracy na miarę afery Watergate z dreszczykiem towarzyszącym dobrej klasy filmom szpiegowskim. Ciekawie jest obserwować trochę "gwiazdorzącego" Greenwalda i po angielsku zdystansowanego MacAskilla, gdy wymieniają skonfundowane spojrzenia w pierwszych dniach rozmów ze Snowdenem. Czy mają do czynienia z paranoikiem? Gdy widzisz, jak człowiek zakłada czerwony kaptur, by ci "Inni" nie podejrzeli, co pisze na komputerze - trudno dziwić się zaniepokojeniu dziennikarzy.
Dobrze, że film Poitras ukazuje się, zanim historię Snowdena przemieli Hollywood (w planach jest film w reżyserii Oliviera Stone'a). Mamy okazję do skonfrontowania się z dokumentem zrobionym ze smakiem i bez większych przerysowań. Nie o skandalu - bo o tym szybko się zapomina. Raczej o wiedzy, która zmusza do przemyśleń, że wolność i prywatność w erze cyfrowej jest niezwykle krucha. I nie wolno przestać o nie walczyć.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
("Citizenfour", reż. Laura Poitras, USA, Wielka Brytania, Niemcy 2014, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 15 maja 2015 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!