Tytuł filmu Marcina Koszałki może budzić konsternację. Biel nie kojarzy się przecież z odwagą. To barwa niewinności. W tym przypadku utraconej przez tatrzańskich górali w momencie, gdy zmuszeni zostają do opowiedzenia się po którejś ze stron w wojnie, jaka niespodziewanie zastukała kolbami do drzwi góralskich chałup w 1939 roku. Wojnie, która dla społeczności funkcjonującej dotychczas na peryferiach międzynarodowej polityki jest konfliktem niezrozumiałym. Niosącym ze sobą niepewność jutra i zmuszającym do światopoglądowej deklaracji pod lufami wojskowych karabinów.
- "Biała odwaga" porusza przemilczany rozdział w naszej historii - Goralenvolk i podejmuje temat kolaboracji części podhalańskich górali z Niemcami podczas II wojny światowej.
- Reżyserem, współscenarzystą i autorem zdjęć jest wielokrotnie nagradzany twórca - operator, dokumentalista, scenarzysta Marcin Koszałka, autor takich filmów, jak "Czerwony pająk", "Będziesz legendą człowieku", "Takiego pięknego syna urodziłam", "Deklaracja nieśmiertelności", "Istnienie" czy "Ucieknijmy od niej".
- Główne role w filmie grają: Filip Pławiak, Jakub Gierszał, Sandra Drzymalska i Julian Świeżewski.
- Film na ekranach polskich kin od 8 marca 2024 roku.
Żyjący przez wieki pod austriackim zaborem górale, którzy powołując w 1918 Rzeczpospolitą Zakopiańską zadeklarowali wierność Polsce, dwie dekady później zmuszeni są do odnalezienia się w nowej, nieprzyjaznej rzeczywistości, w której o ich życiu decyduje niemiecki najeźdźca. Większość woli milczeć. Niektórzy, upatrując w tym osobistych korzyści, decydują się na współpracę. Zwiedzeni dodatkowo mitem o wspólnych gockich korzeniach oraz ideą własnej państwowości szkicowanej na marginesie powojennego ładu.
To historia powszechnie nieznana, choć poświęcono jej kilka książek. Na czele z liczącą blisko 700 stron pozycją "Goralenvolk. Historia zdrady" Wojciecha Szatkowskiego - wnuka jednego z liderów tej części społeczności góralskiej, która wybrała kolaborację z niemieckim okupantem. I choć Henryk Szatkowski - piłsudczyk, były żołnierz Legionów i jeden z liderów społeczności Zakopanego w międzywojniu - nie jest bohaterem filmu Marcina Koszałki, to reżyser i scenarzysta "Białej odwagi" podąża jego śladami.
W "Białej odwadze" stara się wydobyć z mroków dziejów bolesną historię góralskiej zdrady, unikając pochopnych ocen i sądów. "Biała odwaga" to nie akt oskarżenia, który łatwo nakreślić w patriotycznym wzburzeniu, lecz opowieść o ludzkiej sile i słabościach oraz trybach historii, które bywają bezwzględne nie tylko wobec jednostek, ale i całych społeczności.
Koszałka, wraz ze współscenarzystą Łukaszem M. Maciejewskim, bohaterami filmu czynią, cieszące się szacunkiem, fikcyjne rody Zawratów i Skorusów, a zapalnikiem zdarzeń ślub Maćka Zawrata (Julian Świeżewski) z Bronką Skorus (Sandra Drzymalska). Podjęta wbrew woli młodych, godząca w miłość Bronki i młodszego z braci Zawratów - Andrzeja (Filip Pławiak), decyzja ojców staje się początkiem szekspirowskiej tragedii, w której żal i zawiść wytyczają szlak wiodący ku nieuchronnej tragedii.
W opowieści o poróżnionych braciach, z których jeden staje się współpracownikiem nazistów, a drugi tatrzańskim kurierem, narażającym życie w służbie Polskiego Państwa Podziemnego, wbrew pozorom nie brak jednak odcieni szarości, które pozwalają nam postrzegać obu bohaterów jako postaci, miotające się w rolach napisanych dla nich przez "wielką historię".
To zniuansowanie to wielka zasługa nie tylko reżysera, ale też znakomicie obsadzonych Juliana Świeżewskiego i Filipa Pławiaka potrafiących pomieścić w sobie pokłady niełatwych emocji, buzujących w odgrywanych przez nich postaciach. Maciek dźwiga na barkach poczucie winy i zdrady wobec młodszego brata, a Andrzej choć zmaga się z poczuciem krzywdy, swoje działania motywuje chęcią ochrony rodziny i lojalnością wobec góralskiej społeczności, której chce zapewnić przetrwanie w bezwzględnej rzeczywistości, gdzie skazanie na śmierć jest decyzją administracyjną.
Na wojnie nie ma zwycięzców - zdaje się mówić Koszałka rozdrapując historyczną bliznę, której wielu wolałoby nie zauważać. A złożoność stworzonych przez niego ekranowych bohaterów ma na celu uruchomić w widzach empatię i zrozumienie. To niełatwe, ale zdecydowanie lepsze niż wyparcie, które towarzyszy przeciwnikom filmu - już na etapie produkcji oskarżającym reżysera o szkalowanie górali i próbującym zablokować powstanie "Białej odwagi".
Osobnym bohaterem obrazu Marcina Koszałki są Tatry. Przepięknie filmowane stanowią z jednej strony azyl, a z drugiej obiekt fascynacji głównych bohaterów.
Dla reżysera zdają się być jednak przede wszystkim milczącym świadkiem historii. Niewzruszonym elementem w zamieci dziejów. Z ich punktu widzenia "Biała odwaga" to nic innego jak malarstwo z Lascaux - wyryty na taśmie filmowej fragment ludzkich losów, który jeśli przetrwa, będzie dla przyszłych pokoleń opowieścią o tym, z czym musieli mierzyć się ich przodkowie.
Biała jest również kartka papieru, zanim czyjaś ręka nakreśli na niej ciąg liter układających się w opowieść. Trzeba mieć w sobie odwagę, by na tej bieli zapisywać także te bolesne, niejednoznaczne historie.
7/10
"Biała odwaga", reż. Marcin Koszałka, Polska 2024, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 8 marca 2024 roku.