"Bejbis": Polska w krzywym zwierciadle [recenzja]

Marta Żmuda Trzebiatowska i Grzegorz Małecki w filmie "Bejbis" /Tomasz Kaczor /materiały prasowe

Po 11 latach Andrzej Saramonowicz powraca z komedią o rodzicielstwie, rodzinie i damsko-męskich rolach, a także z ostrą krytyką polskiej rzeczywistości. To nie jest najlepszy film twórcy "Testosteronu", ale pokazuje, że nadal pozostaje on niezrównany w błyskotliwych i uderzających w punkt słownych puentach.

"Bejbis": To nie jest zwykła komedia

Ada (Marta Żmuda Trzebiatowska) i Mikołaj (Grzegorz Małecki) to para ze sporym stażem małżeńskim, wkraczająca w wiek 40 plus z 16-letnią córką Melą (Basia Papis) i w miarę udanym życiem rodzinnym. Po suto zakrapianej alkoholem i innymi używkami imprezie, w przypływie namiętności, zaliczają klasyczną wpadkę. Na świat przychodzi Janek, a świat zmienia się w chaos lub, jak to ujmie jeden ze znajomych Mikołaja: "w zarządzanie masą upadłościową nazywaną życiem" z dwójką dzieci.

Reklama

"Bejbis" Andrzeja Saramonowicza to nie jest jednak zwykła komedia rodzinna czy romantyczna, to dość zjadliwy i ostry obraz polskiego społeczeństwa. Przerysowany? Owszem, ale dzięki temu jeszcze wyraźniej ujawniają się wszelkie przywary i absurdy, zarówno prawej, jak i lewej strony, a i środkowi też się dostanie. A to Polska właśnie.

Saramonowicz zwykle mocno gra na stereotypach, ostrym języku, kontrastach. Bohaterowie klną jak cały związek zawodowy szewców, piją, palą, zdradzają. Z ust padają wyświechtane teksty i stereotypowe określenia. Historia jak z mało ambitnej cukierkowej komedii romantyczno-rodzinnej. Czyli porażka? Zaraz, zaraz! W tym momencie warto się zatrzymać i uświadomić sobie, że dla reżysera "Testosteronu" to wszystko jest jego wypracowaną metodą. Można ją kupić lub nie. Można uznać za udaną lub nie. Lecz nie można mu odmówić twórczej świadomości w sposobie budowania swoich kolejnych filmów.

"Bejbis": Satyra na Polskę

Gdy już zaakceptujemy opakowanie, w prezencie dostaniemy zabawną komedię z momentami naprawdę błyskotliwymi dialogami. Przede wszystkim satyrę na Polskę: tę medialną, tę katolicką, Solidarnościową, liberalną, Polskę wielkiego miasta i Polskę wsi. Satyrę na feminizm i patriarchat. Na Matkę-Polkę i Ojca-Polaka. Na młode i stare pokolenie. Satyrę na medium filmowe.

Saramonowicz potrafi być mistrzem dialogowej puenty (vide: "żołnierze wyklęci nie myją naczyń, oni je rozstrzeliwują"). Niestety w "Bejbis" Trzebiatowska i Małecki nie zawsze radzą sobie z ich podaniem. Widać to na przykład w kontraście do świetnego Bronisława Wrocławskiego w roli dziadka. 

"Bejbis" to świadoma piramida stereotypów, która obnaża polskie chochoły. W czasie porodu Ada będzie mieć wizję, że rodzi dla Polski, narodu, Jana Pawła II i Jezuska, bo wszak Matka-Polka-inkubator ma swoje obowiązki. Potem jest już z górki. Rodzinny kryzys przechodzi przez życie bohaterów jak śnieżna kula. Można się zastanawiać, dlaczego Ada zaczyna pracować chwilę po porodzie i nad paroma innymi szczegółami, ale to tylko stelaż, który nie musi trzymać się logiki. Ma stać się lustrem, odbijającym naszą rzeczywistość.

Jak w "Idealnym facecie dla mojej dziewczyny" najnowszy film Saramonowicza ma przede wszystkim pokazać Polskę w krzywym zwierciadle, a przy okazji opowiedzieć miłą sercu historię o rodzinnym kryzysie, oblanym świątecznym sosem. Ale, jak we wspomnianym wcześniejszym filmie, reżyser wpada w podobną pułapkę, że do jednego worka wrzuca zbyt wiele.

Świadomie bądź nie udało się jednak twórcy uchwycić jedną dość w gruncie rzeczy smutną prawdę na temat polskiej rzeczywistości, zarówno tej politycznej, jak i społecznej. Wynoszona na ojczyźniane ołtarze rodzina jako podstawowa jednostka społeczna, tak naprawdę najlepiej miałaby się bez tej całej polskiej rzeczywistości wokół.

6/10

"Bejbis", reż. Andrzej Saramonowicz, Polska 2022, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 21 października 2022 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bejbis (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy