Anatomiczna szmira
"Anatomia strachu" ("Trespass"), reż. Joel Schumacher, USA 2011, dystrybutor Monolith Films, premiera kinowa 2 grudnia 2011 roku.
Wieść niesie, że rozpowszechnianą w ograniczonej dystrybucji w Stanach ''Anatomię strachu'' kiniarze zaczęli zdejmować z repertuaru już po 10 dniach wyświetlania. Film zaliczył spektakularną klęskę, uzbierawszy do skarbonki jedynie kilkadziesiąt tysięcy dolarów, przy kilkudziesięciu milionach budżetu. Jaki jest pomysł producentów na ratowanie sytuacji? Ano wysyła się taki niewypał cichaczem do innych krajów. Może akurat, a nuż, kto wie... Szlachetna idea, tylko że rolki z filmem lądujące na obcych ziemiach, zamiast bombowca ''podbijającego'' widownię przypominają raczej... kamikaze.
Nie może być inaczej, skoro film zawierający obiecujące części składowe (gwiazdy w obsadzie; emocjonujący; przynajmniej z zasady, gatunek; reżyser ''z nazwiskiem'', o ile jeszcze ktoś pamięta Schumachera; nawet tytuł - polski, bo oryginalny ''Trespass'' oznacza po prostu wkroczenie na czyjś teren - zapowiada szczyptę psychologii - dla kucharek, ale jednak) nie spełnia żadnych zobowiązań.
Gwiazdy tutaj nie błyszczą (Kidman wytrzeszcza oczy i krzyczy przez cały seans; Cage tylko udaje, że cierpi), napięcia nie ma za grosz, Schumacher, do którego przylgnęła etykieta ''sprawnego rzemieślnika'', popełnia raz po razie błędy reżyserskie, a psychologię można skomentować plaśnięciem się w czoło (ang. facepalm).
Historia skrojona jest pod prosty schemat ''zakładnicy + bandyci w jednym miejscu akcji''. Rozbawienie może wywołać już samo zawiązanie akcji, ergo: wpuszczenie rzezimieszków do rezydencji. Jakim cudem pan Miller (Cage), pośrednik w handlu diamentami, daje się nabrać na prosty numer z oprychami przebranymi za policjantów, tego nie sposób powiedzieć. Ale w toku akcji nielogiczności się piętrzą, a proporcjonalnie do ich wzrostu maleje cierpliwość widza, przeczuwającego że ktoś go zrobił w bambuko. Rzecz wypada tym mierniej, że w ostatnim czasie pojawiło się kilka tytułów znacznie sprawniej eksploatujących podobny wzorzec fabularny (żeby wymienić tylko ''Uprowadzoną Alice Creed'' albo nie pokazywany w Polsce ''Cherry Tree Lane'').
Receptą na oszczędzenie nerwów i uniknięcie rozdrażnienia jest więc omijanie kina szerokim łukiem. Ciekawostką jest fakt, że to pierwszy film od ponad dekady, do którego Andrzej Bartkowiak zrobił zdjęcia. I to w sumie tyle interesujących rzeczy, jeśli idzie o ''Anatomię strachu''.
3/10
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!