Festiwal Filmowy w Wenecji

Najlepsza rola hollywoodzkiej gwiazdy od lat. Ten film to koncert Angeliny Jolie

Angelina Jolie /Elisabetta A. Villa/Getty Images /Getty Images

Był już Pablo Neruda. Była Diana Spencer. Była także Jackie Kennedy. Przyszła pora na Marię Callas. Chilijski reżyser Pablo Larraín staje się powoli naczelnym biografem współczesnego kina. Choć spojrzenia na portretowane postaci to za każdym razem raczej osobliwe. Tyle dzieli je od klasycznych biopików na jakie co chwilę możemy trafić na ekranach kin, co reżysera od mainstreamowego twórcy. Dobra wiadomość jest taka, że "Maria" z tego grona jest chyba najlepsza.

  • "Maria" to koncert wcielającej się w główną bohaterkę filmu Angeliny Jolie. To jej najlepsza rola od lat.
  • Larrain opowiada o słabościach swojej bohaterki, a sukcesy wspomina jedynie w szczątkowych retrospekcjach. To istotne, bo te dwie płaszczyzny nie mogą bez siebie funkcjonować.

Szedłem na ten film z duszą na ramieniu, bo jedynie opowieść o księżnej Dianie, w której rolę wcieliła się przed kilkoma laty Kristen Stewart postrzegam jako udaną. Co ciekawe, to podobnie jak "Maria" owoc współpracy z brytyjskim scenarzysta Stevenem Knightem. Z pozostałych produkcji bił jakiś trudny do zdefiniowania, irytujący chłód, dystans, obojętność. Choć samo podejście Larraína, który nie łasi się na proste rozwiązania i za każdym razem szuka jakiegoś wytrychu do snucia swojej opowieści, bardzo doceniam. 

Reklama

W przypadku Marii Callas jest nim zmierzch operowej diwy. Moment, w którym śpiewa już wyłącznie dla gosposi i kamerdynera (w tych rolach Alba Rohrwacher i Pierfrancesco Favino) swojej przypominającej zamek paryskiej rezydencji albo zaprzyjaźnionego akompaniatora. Od ostatniego publicznego występu minęły ponad cztery lata, a na kolejny się już nie zanosi. Śpiewaczka, nawet jeżeli nie wygląda, jest wrakiem człowieka. Straciła głos, podupadła na zdrowiu, zżera ją stres i frustracja. Choć cały czas robi dobrą minę do złej gry i stara się nie tracić nic ze swojej gwiazdorskiej aury.

"Maria": Odwrócenie klasycznej perpspektywy

Larraín odwraca klasyczną perspektywę. Nie zajmuje się tym obliczem Callas, które jest powszechnie znane i podziwiane, a uwagę koncentruje zupełnie gdzie indziej. Opowiada o słabościach swojej bohaterki, a sukcesy wspomina jedynie w szczątkowych retrospekcjach. To istotne, bo te dwie płaszczyzny nie mogą bez siebie funkcjonować. Tak jak Maria nie może żyć bez blasku przeszłości. Jest w filmie chilijskiego reżysera wymowna scena, kiedy operowa diwa siada w ogródku jednej z paryskich restauracji. Podchodzi do niej kelner, proponując bardziej dyskretny stolik w środku, a zdziwiona Callas odpowiada: "Przychodzę do restauracji, po to, żeby być podziwianą".

"Maria" to tym samym opowieść o desperackiej potrzebie atencji. O ogromnych rozmiarów ego i jeszcze większym poczuciu samotności. O zachowywaniu pozorów, mimo że w środku wszystko gnije. O konsekwencjach sławy i cenie bycia jednostką wybitną. O tragicznej miłości. Czy o muzyce i nieśmiertelnych wykonaniach operowych partii przez Callas? W najmniejszym stopniu. Co pewnie będzie łatwą pożywką do ataku, dla tych, którzy spodziewali się zupełnie innego filmu. Ale nie dla mnie.  

"Maria": Angelina Jolie błyszczy w nowym filmie

Byłem ciekawy jak z tymi, niełatwymi przecież, zadaniami poradzi sobie, wcielająca się w rolę Marii Callas Angelina Jolie. Aktorka, która owszem, pojawiała się w przeszłości w kinie artystycznym, ale jej publiczna recepcja łączy ją przede wszystkim z produkcjami o zupełnie innej skali emocji (i budżetu). Wiele Larraínowi można pewnie by zarzucić, ale na pewno nie brak nosa w kwestiach obsady i umiejętności pracy z aktorem. Tak było w przypadku Natalie Portman w "Jackie" (2016), wspomnianą Steward w "Spencer" (2021). Tak jest i teraz. 

Chilijczyk znowu miał rację i zagrał na nosie wszystkim, którzy lubią proste szufladki. Jakkolwiek nie współgra to z tematyką filmu, Jolie w "Marii" prawdziwie błyszczy, tworząc swą najlepszą kreację od wielu lat. Zdziwiłbym się, gdyby skończyło się to inaczej niż oscarową nominacją. "Opera wydaje się być jedynym dźwiękiem, który potrafi wyjaśnić ból walącego się życia" - przekonywała w jednym z wywiadów amerykańska aktorka. Jolie udało się ten ból oddać. Larraínowi również.

Zobacz też: Francuska gwiazda od lat nie widziała się z ojcem swojej córki. "To było krępujące"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Angelina Jolie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy