Festiwal Filmowy w Wenecji

Miało wyjść coś ekstra, jest przyzwoite kino rozrywkowe. Widzowie będą czuli niedosyt

Brad Pitt i George Clooney w "Samotnych wilkach" /materiały prasowe

Brad Pitt i George Clooney. Nie tylko na ekranie, ale również w rolach producentów, co jeszcze dobitniej pokazuje ich zaangażowanie w ten projekt. Czy „Samotne wilki” (2024) mogły się zatem nie udać? Pewnie nie, ale na pewno mogły, a nawet powinny, udać się bardziej. Poprzeczka była zawieszona wysoko i panowie niestety nie pokonali jej z wdziękiem Armanda Duplantisa. Ona wciąż drży.

  • Brad Pitt i George Clooney tworzą charyzmatyczny duet i ratują film, w którym scenariusz trochę zawodzi.
  • "Samotne wilki" w reżyserii Jona Wattsa to klasyczne buddy movie.
  • Najnowszy film z udziałem hollywoodzkich gwiazdorów jest przyzwoitym kinem rozrywkowym, ale można było liczyć na coś więcej.

Ekranowa historia, za którą, zarówno jako scenarzysta, ale i reżyser odpowiada Jon Watts (do tej pory znany głównie z uniwersum Spider-Mana) to klasyczne buddy movie. Podbite kryminalnym wątkiem i komediowymi wtrętami. Najzabawniejszymi w chwilach pewnej samoświadomości, kiedy główni bohaterowie zdają sobie sprawę, że nie są już pierwszej młodości (scena z okularami!). A zawód, dwaj bezimienni mężczyźni, mają ten sam i raczej z gatunku tych nietypowych. Można by ich określić mianem czyścicieli. To po prostu goście, którzy rozwiązują problemy, niezależnie od tego, jakie by one nie były.

Reklama

Nieprzytomny, młody mężczyzna i kilka kilogramów narkotyków w pokoju hotelowym pewnej prominentnej polityczki? Wysoce prawdopodobny koniec jej kariery, jeśli wszystko się wyda i trafi do opinii publicznej? Nie ma żadnego problemu. Wystarczy jeden telefon i załatwi się. Na spokojnie, bez zbędnych pytań, z gwarantowaną pełną dyskrecją. Profesjonalnie. 

Większą konfuzję u bohaterów wywołuje raczej fakt, że obaj znaleźli się w tym samym miejscu, w tym samym czasie. A przecież, przynajmniej do tej pory, każdy z nich pracował na własną rękę i o drugim nie miał pojęcia. I kiedy Clooney oraz Pitt stają w hotelowym pokoju, strojąc do siebie miny i wymieniając się podejrzliwymi spojrzeniami, łapiemy się na tym, że stosunkowo łatwo będzie już przewidzieć dalszą część fabuły. Historii, w której niepoślednią rolę odegrają wspólni znajomi bohaterów, jak i bałkańska mafia.   

"Samotne wilki": Brak zaskoczeń i fabularnych przewrotek

Skoro w filmie Wattsa brakuje zaskoczeń i fabularnych przewrotek, rodzi się pytanie, gdzie szukać płynącej z niego odbiorczej satysfakcji. Byłoby niesprawiedliwym powiedzieć, że jej w ogóle nie ma. Odpowiedź jest banalnie prosta. Pitt i Clooney. Trudno o lepszy wybór, niż wzięcie do filmu realizowanego w formule buddy movie dwóch prawdziwych przyjaciół, w dodatku tak utalentowanych. Bo o wyjątkowej i szczerej relacji hollywoodzkich gwiazdorów można przeczytać nie tylko w bulwarowej prasie. I to ich wzajemne interakcje, co chwilę rzucane złośliwostki, przekomarzanie się stanowią koło zamachowe "Samotnych wilków". Tam, gdzie nie dojeżdża scenariusz, tam oni próbują zapełnić tę lukę swoją charyzmą i poczuciem humoru. W pewnej mierze to się udaje, niestety jednak nie do końca.

"Samotne wilki": Miało być ekstra, wyszło przyzwoicie

Mam wrażenie, że "Samotne wilki" aspirowały do tego, by być hollywoodzkim odpowiednikiem kina Guy’a Ritchiego z jego najlepszych czasów. Czymś w rodzaju "Porachunków" (1998) czy "Przekrętu" (2000), w którym przecież Brad Pitt zagrał główną rolę. Zatem produkcją drapieżną, dynamiczną, a nade wszystko błyskotliwą. Tej błyskotliwości tu niestety zabrakło już na etapie scenariusza, co poniekąd obciąża także dwóch gwiazdorów, tyle że w tym przypadku w roli producentów. Szkoda, bo w założeniu były tu wszystkie zmienne do tego, by powstało coś ekstra, a dostaliśmy "tylko" przyzwoite kino rozrywkowe z cyklu "zabili go i uciekł". Niektórych pewnie zadowoli, innym zaostrzy apetyt, a jeszcze inni będą czuli spory niedosyt. Ja zaliczam się do tej ostatniej grupy.

6/10

Zobacz też: Najlepsza rola hollywoodzkiej gwiazdy od lat. Ten film to koncert Angeliny Jolie

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wenecja 2024
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy