Wege zombie i Fabijański! Tyle zostało mi w głowie po seansie "Apokawixy" Xawerego Żuławskiego. Doceniam, że powstała pierwsza polska parodia filmów o zombie i jednocześnie żałuję, że nadwiślański "Zombieland" jest pozbawiony ostrzejszych kłów. Tytuł bierze udział w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych na festiwalu Mastercard OFF CAMERA w Krakowie.
Może jest tak, że za horror, a właściwie jego podgatunek jak slasher czy kino o zombiakach, powinien się brać wyłącznie "freak" oddychający takim kinem. Kimś takim jest Bartosz M. Kowalski, którego oba "W lesie dziś nie zaśnie nikt" były zabawą gatunkiem, ale też proponowały (szczególnie sequel) nowatorskie zaślubiny polskiej specyfiki z amerykańskimi prawidłami tego rodzaju kina. Kowalski kocha ten gatunek i szczerze pragnie go przeszczepić na nasz grunt.
Mam wrażenie, że Xawery Żuławski (wraz ze scenarzystami Krzysztofem Bernasiem i Maciejem Kazulą) chcą się nim tylko pobawić. Mało? Trochę tak w zestawieniu choćby z wyświetlanym właśnie na naszych ekranach świetnym slasherem "Bodies Bodies Bodies" Haliny Rein.
Oba filmy mają ten sam punkt wyjścia, choć jeden opowiada o seryjnym mordercy, a drugi o apokalipsie zombie. Oto przedstawiciele pokolenia Z, którzy są zrośnięci ze smartfonem jak zombie z brzydką facjatą, wyprawiają imprezę w domu bogatego tatusia jednego z nich. Impreza zamienia się w krwawą łaźnię, a naćpane po uszy dragami i własnym narcyzmem, wrażliwe jak płatki śniegu nastolatki muszą spojrzeć śmierci w oczy.
Rein w błyskotliwy sposób wbiła kilka mocnych szpil w egotyzm tego pokolenia, w jego zafiksowanie na politycznej poprawności, która w godzinie próby rozpada się jak domek z kart, zrywając z ich twarzy maski, ale zwraca też mądrze uwagę na ich ciągłe pragnienie akceptacji. Poza zabawą slasherowymi schematami, wymyślnymi sposobami uśmiercania nastolatków i zanurzeniem wszystkiego w imprezowe kino, Rein miała do powiedzenia coś więcej o samej kondycji mentalnej młodych bohaterów.
Żuławski wydaje się nie mieć takich ambicji. Jest to o tyle zaskakujące, że cały film wychodzi od tak ważnego tematu jak katastrofa ekologiczna. Oto krwiożerczy (do pewnego momentu tylko w przenośni) kapitalista (Tomasz Kot) wylewa do Bałtyku toksyny, które w połączeniu z sinicami wywołują wirusa, określonego przez popkulturę mianem zombie. Jego syn (świetny w roli irytującego bananowca Mikołaj Kubacki) wyprawia w willi ojca imprezę maturalną, która jako pierwsza zostanie zaatakowana przez wychodzące z Bałtyku zombiaki.
W Bałtyckiej Masakrze Toksycznymi Zombie Sinicami, podlanej tłustymi beatami Grubsona, udział wezmą nie tylko licealiści, ale też miejscowe bandziory, kibole pod wodzą, smacznie parodiującej swojego brata z "Furiozy", Matyldy Damięckiej, komendant lokalnej Straży Miejskiej o twarzy poczciwego Cezarego Pazury i kradnący show, kapitalnie szarżujący Sebastian Fabijański jako upadły muzyk przemieniony w leśnego szamana.
Spotkałem się na festiwalu z opiniami, że pierwsza część filmu jest lepsza niż sama masakra. Ja mam odwrotne odczucia. Choć nie dostajemy zbyt wymyślnych sposobów śmierci zombiaków (po gargantuicznej liczbie sezonów "The Walking Dead" o oryginalność coraz trudniej), to ja najlepiej bawiłem się właśnie na finałowej rzezi.
O ile wypełniający pierwszą część filmu obraz bananowych dzieciaków, którym COVID zabrał najlepsze lata, jest dosyć naskórkowy, nawet jak na parodię kina o zombie, to już finał może zadowolić fana gatunku. Nie wymagam oczywiście od parodystycznego filmu ciężaru przenośni twórcy zombie kina, czyli Georga M. Romero, który w "Nocy żywych trupów" i jego sequelach krytykował rasowe, społeczne i ekonomiczne aspekty "amerykańskiego snu". Żuławski również chlasta konsumpcjonizm i znieczulicę na zmiany klimatyczne, trafiając do tego w czas, gdy za oknami szaleje katastrofa Odry. W "Apokawixie" wirus przyszedł przecież z wody.
Problemem wyraźnie kampowej "Apokawixy" jest jednak brak ironii rodem chociażby z "Zombieland" czy "Wysypu żywych trupów". Brak też błyskotliwych dialogów i tego, co tak znakomicie zagrało w "Bodies Bodies Bodies" - licealiści Żuławskiego nie mają zbyt różnorodnych osobowości. Może poza ignorowanym przez ojca milionera, nafaszerowanym antydepresantami, maturzystą, ale przecież takich postaci jest w kinie o nastolatkach wiele.
Czy to oznacza, że odrzucam całkowicie "Apokawixę"? Nie, bo bawiłem się na niej dobrze. Młodzi aktorzy (Waleria Gorobets, Alicja Wieniawa Narkiewicz, Natalia Pitry, Aleksander Kaleta) dobrze się czują w swoich rolach, co udzieliło się festiwalowej publice. Ja najmocniej się śmiałem na scenach z absolutnie odjechanym Fabijańskim, który kontynuuje swoją znakomitą passę ról kompletnie popieprzonych typów. Do tego rozłożył mnie na łopatki świeży wątek wegańskiego zombiaka. Kibicuję też każdemu, kto wprowadza do polskiego kina takie podgatunki horroru jak zombie. Nawet jeżeli tym razem zęby są mało ostre i koślawe.
6/10
"Apokawixa", reż. Xawery Żuławski, Polska 2022, Next Film, premiera kinowa: 7 października 2022 roku.