Największe skandale w historii Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
W ciągu niemal pół wieku Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni był miejscem, gdzie pokazywano filmy wielkich twórców, odkrywano talenty i najwybitniejsze obrazy w historii naszej kinematografii. Niestety, od czasu do czasu wydarzeniem wstrząsały kontrowersje, często niezwiązane z samymi dziełami. Oto najbardziej pamiętne z nich.
"Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy był filmem, który wybitnie nie podobał się komunistycznej władzy. Dlatego dobierając skład jury festiwalu w Gdyni w 1977 roku, zadbała ona, by twórca "Kanału" nie dostał żadnej nagrody. Dziennikarze zdecydowali się przyznać Wajdzie swoją nagrodę w formie symbolicznej cegłówki, na której się podpisali. Reżyser przyznał, że było to najważniejsze i najpiękniejsze wyróżnienie w jego karierze. Jury gdyńskie nagrodziło "Barwy ochronne" Krzysztofa Zanussiego. Ten nie odebrał Złotych Lwów w geście solidarności z Wajdą.
Nawiązując do tej sytuacji, Jacek Kurski chciał wręczyć Nagrodę Specjalną Prezesa TVP w wysokości 100 tysięcy złotych dla filmu "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego, który w 2016 roku przegrał rywalizację o Złote Lwy z "Ostatnią rodziną" Jana P. Matuszyńskiego. Swoje wyróżnienie Kurski chciał przyznać po gali zamknięcia festiwalu. Smarzowski go jednak nie przyjął.
Później w rozmowie z TOK FM reżyser "Wołynia" zaznaczył, że przyjąłby tę nagrodę, gdyby wręczano ją na scenie podczas uroczystości, a pieniądze przekazał którejś z fundacji wołyńskich. "Zaskoczyło mnie, że pan Kurski nie chciał zrobić tego na scenie, tylko po ceremonii, co wydaje mi się kłopotliwe i dziwne. Bardzo ważne jest dla mnie, żeby mój film nie był wykorzystywany w żadnych rozgrywkach politycznych" - powiedział Smarzowski i podkreślił, że nagrody z rąk prezesa TVP nie odbierze. Ostatecznie zrobili to producenci filmu Dariusz Pietrykowski i Andrzej Połeć.
Do innego skandalu doszło w 1996 roku. Wówczas o Złote Lwy walczyły między innymi "Cwał" Zanussiego, "Autoportret z kochanką" Radosława Piwowarskiego, "Dzieci i ryby" Jacka Bromskiego, "Gry uliczne" Krzysztofa Krauze, "Matka swojej matki" Roberta Glińskiego i "Szamanka" Andrzeja Żuławskiego. Tymczasem jury pod przewodnictwem Wojciecha Marczewskiego zdecydowało się nie przyznać głównej nagrody.
"Uważam, że to był skandal. Koledzy wyszli przed szereg, generalnie niczego nie osiągając [...] Było to pogrożenie palcem, tylko nie wiadomo komu i w jaką stronę. Zanegowano zasadę konkurencji" - powiedział oburzony Filip Bajon, reżyser filmu "Poznań ‘56", także biorącego udział w Konkursie Głównym.
Juliusz Machulski rzucił zaś ze sceny: "Jeżeli sami się nie nagrodzimy, to nikt nas nie nagrodzi", nazywając decyzję jury "samobójem". Według reżysera brak Złotych Lwów był wysłaniem sygnału, że "w kinematografii polskiej dzieje się źle, że się nie lubimy, i że nie mamy szacunku dla swojej pracy". "Złote Lwy to wysoko postawiona poprzeczka i trzeba sobie na nie zapracować" - odpowiedział zasiadający w jury Stanisław Różewicz.
W 2019 roku FPFF w Gdyni wstrząsnęły dwa skandale. Pierwszy wybuchł przed początkiem wydarzenia, gdy w ogłoszonym Konkursie Głównym nie znalazły się cztery filmy zarekomendowane przez Zespół Selekcyjny: "Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego, "Interior" Marka Lechkiego, "Supernova" Bartosza Kruhlika i "Żużel" Doroty Kędzierzawskiej. Po proteście środowiska trzy z nich znalazły się ostatecznie w Konkursie Głównym.
"Z szacunku dla środowiska filmowego oraz w trosce o dobro polskiej kinematografii, a także zapewnienie możliwie szerokiego spektrum światopoglądowego i artystycznego podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, postanawiam zwołać w trybie nadzwyczajnym posiedzenie Komitetu Organizacyjnego oraz rekomendować przyjęcie do Konkursu Głównego 44. FPFF dodatkowych filmów, będących przedmiotem wyboru Zespołu Selekcyjnego" - napisał Radosław Śmigulski, ówczesny prezes PISF i Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Festiwalu Polskich Fabularnych w Gdyni w specjalnym oświadczeniu.
W komunikacie prasowym przesłanym po zebraniu Komitetu napisano: "Podejmując tę decyzję w trybie wyjątkowym, Komitet Organizacyjny 44. FPFF kierował się dobrem polskiego środowiska filmowego, a także Festiwalu, który jest najważniejszą doroczną prezentacją aktualnego dorobku polskiej kinematografii."
Nie był to koniec kontrowersji. W środku festiwalu z programu zniknęły nagle pokazy "Solid Gold" Jacka Bromskiego. 17 września Leszek Kopeć, dyrektor wydarzenia, ogłosił, że film został wycofany z walki o Złote Lwy, ponieważ "nie przeszedł kolejnej kolaudacji". "Tymczasem zgodnie z umową pomiędzy producentem — firmą Akson Studio — a koproducentem — TVP — warunkiem szerokiej dystrybucji i prezentacji filmu na festiwalach jest pozytywnie zakończona kolaudacja. Producent filmu poprosił więc o wycofanie filmu z Konkursu Głównego oraz ze wszystkich pokazów towarzyszących" — wyjaśnił.
Przewodniczący Rady Programowej Wojciech Marczewski podkreślił, że kierownictwo festiwalu z przykrością przyjęło decyzję producenta "Solid Gold". "Jest to film, który wielu widzów na pewno zdecydowanie by lubiło, pięknie grany i to jest dla nas wielka niemiła niespodzianka, ale w tej sytuacji my jako festiwal nie możemy się inaczej zachować tylko po prostu zaakceptować tę sytuację. Będziemy czekać na ten film, jak rozumiem, w przyszłym roku" — powiedział.
Gdy TVP odstąpiła od koprodukcji filmu, Akson Studio poprosiło o przywrócenie go do Konkursu Głównego 44. FPFF, na co zgodziło się Jury pod przewodnictwem Macieja Wojtyszki.