"Idol": Maciej Rock wspomina kultowy program. "To było totalne wariactwo"
20 lat temu w telewizji Polast zadebiutował "Idol" - pierwszy muzyczny talent show. Z okazji 30-lecia Polsatu przypominamy program oczami prowadzącego, Macieja Rocka.
5 kwietnia 2002 roku telewizja Polsat wyemitowała pierwszy odcinek "Idola", który był pierwszym programem tego typu wyłaniającym muzyczne talenty (nie licząc "Szansy na sukces", która ma nieco inną formułę).
Uczestników "Idola" oceniali Elżbieta Zapendowska, Kuba Wojewódzki, Jacek Cygan i zmarły w 2015 r. Robert Leszczyński. W trzeciej edycji Wojewódzkiego zastępowali Maciej Maleńczuk i Marcin Prokop. W 2017 r. Polsat zdecydował się reaktywować program - w jury pojawili się Elżbieta Zapendowska, Ewa Farna, Janusz Panasewicz (wokalista Lady Pank) i Wojtek Łuszczykiewicz (lider grupy Video). Prowadzącym przez wszystkie pięć edycji był Maciej Rock.
Maciej Rock nie dostał pracy od razu. Musiał oczywiście przejść przez casting, w którym brało udział co najmniej 50 osób, z czego tylko część kojarzył. Kto mógł poprowadzić program zamiast niego? "Spośród tych osób, które spotkałem na castingu, znałem Anię Muchę. [...] Mieliśmy parę sympatycznych wspólnie spędzonych momentów na koncie. Zresztą, dobrze jej wtedy poszło i przymierzano ją do tej roli. Mieliśmy prowadzić 'Idola' razem. Do dziś nie wiem, czemu to się nie udało" - przyznał w rozmowie z Michałem Misiorkiem.
Rock stwierdził także, że nie ma pojęcia, dlaczego wybrano właśnie jego. Pamięta za to pierwszy casting dla przyszłych uczestników, na którym pojawił się już jako prowadzący.
"Pamiętam, jak zadzwoniła do mnie Kasia Szałańska, druga producentka 'Idola', i powiedziała, że zaprasza mnie do Katowic na casting dla uczestników, podczas którego będę biegał z mikrofonem i rozmawiał z kandydatami na idoli. Poczułem wtedy, jakby jakaś jasność spłynęła z niebios, jakbym przeszedł przez magiczne drzwi do Narni i znalazł się w innej przestrzeni. Coś pięknego!" - wspomina Rock.
Mimo, że prezenter po raz pierwszy pracował wtedy z kamerą, okazało się, że nie miał z tym żadnych trudności. "Operatorzy szybko przekonali się, że dużo się ruszam i sporo gestykuluję. Spodobało im się to, że nie musieli stawiać kamery na statywie, jak podczas wywiadów z politykami, które zwykle nagrywali, tylko mogli pracować na planie, na którym jakiś głupek gada, skacze i kładzie się na ludziach. To było totalne wariactwo!" - mówi Rock.
Czy dziennikarz odczuwał skutki dużej popularności programu? Maciek Rock uważa, że załapał się na prawdopodobnie ostatni moment, kiedy programy telewizyjne wzbudzały tyle emocji wśród telewidzów. "Pamiętam, że w którymś Empiku odbywało się spotkanie z uczestnikami 'Idola', z którego nagrywałem relację. Przyszły na nie takie tłumy dzieciaków chcących zdobyć nasze autografy, że ochrona musiała wyprowadzać nas tylnymi drzwiami. Potem wpakowano nas do wielkiego samochodu, żebyśmy spokojnie mogli opuścić to miejsce. Pełen rock'n'roll. Miałem wtedy dwadzieścia parę lat i czułem się jak Madonna!" - mówi.
W kim widział wtedy potencjał na "Idoli"? Rock myślał o Tomku Makowieckim, który nie zrobił ogromnej kariery, docenia też drogę, jaką przeszedł Szymon Wydra. W czasie trwania programu szczególnie zaintrygowali też Monika Brodka i Krzysztof Zalewski. "Duże wrażenie od początku robili też na mnie Krzysiek Zalewski i Monika Brodka. Czułem, że są nie tylko zdolni, ale też mają charakter, który jest niezbędny, by osiągnąć w tej branży sukces. I moje przeczucia się sprawdziły" - przyznaje.