Reklama

Akademia: Naśladujcie Soderbergha. Soderbergh: Ale ja byłem pijany...

Amerykańskiej Akademii Filmowej zależy, żeby tegoroczna ceremonia rozdania Oscarów była wolna od dłużyzn. Dlatego też podczas lunchu nominowanych poprosiła ich, by w razie wygranej ich podziękowania trwały maksymalnie 90 sekund. Jako przykład pokazano film z Oscarów w 2001 roku, na którym Steven Soderbergh odbiera nagrodę za reżyserię "Traffic". Sam zainteresowany był tym bardzo rozbawiony.

Amerykańskiej Akademii Filmowej zależy, żeby tegoroczna ceremonia rozdania Oscarów była wolna od dłużyzn. Dlatego też podczas lunchu nominowanych poprosiła ich, by w razie wygranej ich podziękowania trwały maksymalnie 90 sekund. Jako przykład pokazano film z Oscarów w 2001 roku, na którym Steven Soderbergh odbiera nagrodę za reżyserię "Traffic". Sam zainteresowany był tym bardzo rozbawiony.
Steven Soderbergh /Steven Ferdman /Getty Images

"To rozbrajające, że stawiają mnie za przykład czegokolwiek dobrego" - powiedział Soderbergh w rozmowie z serwisem Indiewire. "Żałuję, że mnie tam nie nie było. Wyjaśniłbym, dlaczego tak wyszło i co stało się, gdy zszedłem ze sceny".

Przemówienie Soderbergha rzeczywiście było jednym z krótszych. Wyraźnie zaskoczony reżyser odmówił publicznego podziękowania kilku osobom i zamiast tego chciał podziękować wszystkim osobiście. Następnie swą nagrodę zadedykował wszystkim ludziom, którzy coś tworzą.

"Mogę was zapewnić, producent Graham King nie był zadowolony. Gdyby nie on, ten film by nie powstał" - śmieje się Soderberg.

Reklama

Wyznał, że zupełnie nie spodziewał się wygranej. Jeko konkurentami byli Ridley Scott nominowany za "Gladiatora" i Ang Lee za "Przyczajony tygrys, ukryty smok" - analitycy wskazywali na nich. W dodatku Soderbergh miał podwójną szansę na Oscara za reżyserię za "Traffic" i "Erin Brokovich". Myślał więc, że oddane na niego głosy rozłożą się na te dwa filmy.

Skoro na pewno nie wygra, reżyser postanowił miło spędzić czas. "Podczas każdej przerwy na reklamy szedłem do baru i prosiłem o podwójną wódkę z żurawiną. (...) A skoro wiedziałem, że na pewno mnie nie wywołają, nie miałem przygotowanej [przemowy]".

Soderbergh wyznał, ze szok z wygranej i alkohol dosłownie go sparaliżowały. Swoją przemowę nazwał desperacką próba powiedzenia czegoś podniosłego. Natomiast gdy po tegorocznym lunchu nominowanych znajomi dali mu znać, że podano go jako przykład dobrej przemowy, poczuł się nieco zażenowany.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Steven Soderbergh | Oscary 2019
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy