"When You Finish Saving The World": Jak wypada film Eisenberga? "Ujmuje swą szczerością"

"When you finish saving the world" /materiały prasowe

"When You Finish Saving The World" to debiut reżyserski Jesse Eisenberga. Film aktora, znanego z takich filmów jak "The Social Network" czy "Iluzja" nie miał oficjalnej polskiej premiery, lecz można go było zobaczyć podczas tegorocznego festiwalu Mastercard OFF CAMERA w Krakowie. Jak wypadł? Przedstawiamy krótkie refleksje naszych recenzentów.

"When You Finish Saving The World": Filmowy debiut reżyserski Jessego Eisenberga

Film "When You Finish Saving the World" opowiada historię ucznia szkoły średniej Ziggy’ego oraz jego matki Evelyn. Chłopak ma swój popularny internetowy kanał, za którego pośrednictwem wykonuje dla swoich fanów oryginalne piosenki folk-rockowe. Evelyn prowadzi schronisko dla ofiar przemocy domowej. 

Podczas gdy Ziggy próbuje zaimponować swojej zaangażowanej społecznie koleżance, Evelyn poznaje szukających schronienia w jej ośrodku Angie i jej syna Kyle’a. Zauważa między nimi więź, której brakuje jej w relacji z własnym synem - czytamy w oficjalnym opisie filmu, który debiutował podczas zeszłorocznego festiwalu w Sundance. W rolach głównych występują w nim Finn Wolfhard oraz Julianne Moore.

Reklama

Okazją do zobaczenia "When you finish saving the world" był zeszłoroczny Festiwal Filmowy w Cannes w sekcji Critics Week. Film nie miał jeszcze polskiej premiery, lecz można go zobaczyć podczas festiwalu Mastercard OFF CAMERA.

"When you finish saving the world": Nasi recenzenci polecają. "Przesiąknięty melancholią i potrzebą bliskości"

Recenzenci Interii mieli okazję zobaczyć "When You Finish Saving The World" podczas festiwalu Mastercard OFF Camera. Debiut reżyserski Eisenberga wypada w ich odczuciu pozytywnie, choć nie brakuje mu wad.

"'When You Finish Saving the World' jest utrzymany w duchu bohaterów, których Jesse Eisenberg kreował na przestrzeni lat. To film zabawny, często niezręczny lub wręcz cringe’owy, a równocześnie przesiąknięty melancholią i potrzebą bliskości. Debiutującemu reżyserowi zdarza się gorzej rozłożyć akcenty lub iść w za duże przerysowanie – szczególnie w wypadku postaci Evelyn. Mimo to jego historia o emocjonalnych rozbitkach ujmuje swą szczerością" - pisze Jakub Izdebski, oceniając go 7/10.

"Film opowiada o skomplikowanej relacji na linii matka-syn, którzy są od siebie kompletnie różni. W miarę rozwoju fabuły zauważamy jednak, że mimo odmiennego podejścia do życia, ich schematy nawiązywania relacji są przytłaczająco podobne. Zaskoczeniem jest Finn Wolfhard, "dzieciak ze Stranger Things", który, co prawda, nadal gra dzieciaka, lecz umiejętnie ucieka od przypisywanej mu łatki. Największym plusem filmu jest czarny humor. Bawią nas sytuacje, które zdecydowanie nie są zabawne, momentami wręcz tragiczne. Jeśli ten słodko-gorzki klimat stanie się cechą charakterystyczną filmów Eisenberga, biorę je w ciemno" - dodaje Justyna Miś, która również oceniła film na 7/10.

Jesse Eisenberg dla Interii: Woody Allen zagroził, że mnie pozwie!

Z okazji pokazu filmu "When You Finish Saving the World", Jesse Eisenberg przyjechał do Krakowa. Mieliśmy możliwość porozmawiania z nim o debiucie reżyserskim. Eisenberg jest także autorem scenariusza.

"Gdy starałem się rozpocząć karierę aktorską, ale nie dostawałem żadnych ról... Brałem udział w przesłuchaniach do okropnych reklam... I nie dostawałem roli. Nieważne. I wtedy łapie cię gniew i desperacja. Zacząłem więc pisać scenariusze filmowe. Pierwszy, który napisałem w wieku 16 lat, był o Woodym Allenie. Potem zagroził, że mnie pozwie" - zdradził w wywiadzie z Interią.

W filmie można usłyszeć piosenki w wykonaniu bohatera, granego przez Finna Wolfharda. Okazuje się, że teksty do nich również napisał Jesse Eisenberg.

"Pisałem piosenki od lat młodości i nigdy ich nikomu nie pokazywałem, bo... Każdy ma jakąś małą rzecz, którą robi dla siebie i nigdy nikomu jej nie zdradzi - i to jest moja. Kiedy kręciliśmy ten film, pomyślałem, że jestem w stanie napisać piosenki, które będą na poziomie przeciętnego nastolatka. Tak że w wieku 36 lat, kiedy to pisałem, byłem w najlepszym wypadku jak przeciętny nastoletni chłopiec" - powiedział, dodając, że "te świetne" napisał Emile Mosseri.

Czytaj więcej: Magdalena Boczarska: "Nie ma historii bez kobiet" [WYWIAD]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy