Reklama

"W stronę Słońca": KULISY REALIZACJI

Gwiazdy nie są wieczne.

Co sekunda we Wszechświecie ginie jakaś z nich.

Nasza najbliższa gwiazda, Słońce, jest reaktorem atomowym wielkości miliona Ziem.

W każdej sekundzie spala 600 mln ton wodoru.

Naukowcy obliczają, że Słońce posiada zapas wodoru na 5 mld lat.

Co stanie się z Ziemią, jeśli te obliczenia są mylne?

Co stanie się z ludzkością?

Gęsty, klaustrofobiczny thriller W STRONĘ SŁOŃCA w reżyserii Danny'ego Boyle, produkowany przez Andrew Macdonalda powstał wg scenariusza Aleksa Garlanda. W filmie występują: Rose Byrne ("Troja"), Cliff Curtis ("Jeździec wielorybów"), Chris Evans ("Fantastyczna czwórka"), Troy Garity ("Po zachodzie słońca"), Cillian Murphy ("28 dni później", "Powrót Batmana", "Red Eye"), Hiroyuki Sanada ("Ostatni samuraj"), Mark Strong ("Syriana"), Benedict Wong ("Niewidoczni") i Michelle Yeoh ("Wyznania gejszy", "Przyczajony tygrys, ukryty smok").

Reklama

"Punktem wyjścia W STRONĘ SŁOŃCA - wyjaśnia producent Abdrew Macdonald - jest sytuacja, że za 50 lat Słońce zacznie gasnąć i zabraknie światła i energii, by ludzkość mogła przetrwać. Wszystkie społeczności świata zebrały środki na misję kosmiczną, która zrzuci na Słońce ładunek jądrowy mający je na nowo pobudzić do działania. Nasza historia koncentruje się na ósemce astronautów i naukowców, która podejmuje się tej misji. W swej podróży w stronę Słońca załoga natyka się na statek kosmiczny Icarus II, wysłany z taką samą misją siedem lat wcześniej a obecnie dryfujący w kosmosie. Od tego momentu wszystko zaczyna toczyć się źle. Nasz film opowiada o ludziach, którzy muszą działać w sytuacji niezwykłej presji, jaką jest świadomość konieczności ocalenia ludzkości".

Scenarzysta Alex Garland wpadł ma pomysł W STRONĘ SŁOŃCA w 2004 roku, kiedy przeczytał artykuł w jednym z amerykańskich periodyków naukowych. "Zawsze chciałem napisać scenariusz filmu stricte fantastyczno-naukowego - mówi Garland. - Chciałem zastanowić się nad kondycją człowieka przemierzającego kosmos: co tam odkryje, jak zachowa się jego podświadomość. Szukałem fabuły, która wspomoże ten pomysł, kiedy przeczytałem artykuł na temat przyszłości ludzkości z perspektywy ściśle naukowej. Opisano tam teorie o śmierci Słońca i symulacje, co się stanie, jeśli to nastąpi. Człowiek potrzebuje energii słonecznej do życia i jeśli jej zabraknie, staniemy przed perspektywą wymarcia. Zainteresowało mnie, jak łatwo przychodzi spekulowanie na temat zagłady gatunku ludzkiego, zwłaszcza kiedy ma się to zdarzyć nie za naszego życia. A gdyby tak odpowiedzialność za przetrwanie życia na planecie złożyć na barki jednego człowieka? To był punkt wyjścia mojego scenariusza.

Osiem miesięcy później Garland umówił się z Dannym Boyle w pubie na West Endzie i dał mu do przeczytania pierwszy szkic scenariusza. Następnego dnia Boyle zadzwonił do Garlanda z entuzjazmem, że powinni z tego zrobić film.

"W pracy Aleksa podobają mi się przede wszystkim wspaniałe pomysły - wyjaśnia Boyle. - Brytyjska kinematografia skłania się ku niewielkim filmom kameralnym, a tymczasem scenariusze Aleksa zawierają takie idee i koncepcje, które wymagają poważnych środków".

Producent Macdonald nie mógł oderwać się od lektury. "Moim zdaniem Alex pisze niezwykle sugestywnie i w przeciwieństwie do innych scenariuszy W STRONĘ SŁOŃCA jego fabuła jest tak opowiadana, że natychmiast wciąga czytelnika. Inne scenariusze są akademickie i trudne do przejścia, gdy teksty Aleksa łatwo sobie wyobrazić na ekranie już w trakcie pierwszej lektury". Trio w składzie Boyle, Macdonald i Garland spotkało się już wcześniej, na planie przeboju studia Fox Searchlight z 2003 roku "28 dni później". "Połączyła nas miłość do określonego typu filmów, ale każdy z nas ma własne zdanie, jak powinny one wyglądać, co tylko wzmacnia naszą przyjaźń - mówi Macdonald. - Polega to na tym, że Alex jest przede wszystkim pisarzem, zaś Danny przede wszystkim reżyserem i każdy z nich ma swoje argumenty. Moja praca polega na tym, by pomóc im zrealizować swoje wizje, pozostając w praktycznej rzeczywistości możliwości produkcyjnych.

"Sądzę, że wszyscy jesteśmy ludźmi ambitnymi, ale z jakiegoś powodu w trakcie wspólnej pracy zapominamy o naszych ego - zauważa Boyle. - Ja ingeruję w scenariusz a Alex ingeruje w film, a że obaj jesteśmy do bólu szczerzy to tylko pomaga w procesie twórczym".

Boyle był urzeczony zarówno dosłowną wyprawą Icarusa II w stronę Słońca, jak i psychologiczną podróżą załogi przez kosmos. "Podróżowanie w stronę Słońca jest wspaniałe pod względem wizualnym, a także interesujące z punktu widzenia psychologii - wyjaśnia. - Chcieliśmy nakręcić film jak najbardziej psychologiczny. Jest tu pytanie o to, jak się zachowa umysł człowieka wobec spotkania z twórcą Wszechświata, co dla jednych jest doznaniem religijnym, dla innych zaś doświadczeniem naukowym. Wszyscy jesteśmy zbudowani z cząsteczek eksplodujących gwiazd, co więc nas czeka, kiedy zbliżymy się do Słońca - gwiazdy, od której pochodzi wszelkie życie w Układzie Słonecznym? Sądzę, że ocena tego byłaby wielkim wyzwaniem dla każdego umysłu".

Aby pokazać na ekranie miarę wiarygodnie kosmiczną misję, filmowcy skupili się nie na dorobku science-fiction, ale na badaniach NASA. Obejrzeli nie tylko dziesiątki filmów dokumentalnych i klasycznych filmów sci-fi, ale spotykali się z naukowcami i astronautami. Macdonald zobaczył w telewizji program młodego angielskiego fizyka dr. Briana Coxa i skontaktował się z nim. W wyniku dyskusji Cox, który pracuje w CERN (Europejskie Centrum Badań Nuklearnych) - największym na świecie laboratorium fizyki molekularnej w Genewie, dołączył do ekipy jako konsultant naukowy, dając cenny wkład w gotowy film. Z jednej strony pomógł ekipie i aktorom zrozumieć potęgę Układu Słonecznego, z drugiej strony przekazał wiele interesujących uwag Cillianowi Murphy'emu, który zagrał pokładowego fizyka.

"W tym filmie widać osiągnięcia nauki - wyjaśnia Cox. - Można powiedzieć, że Alex jest w równym stopniu wielbicielem nauki co naukowej fantastyki. Wprawdzie starliśmy się o kilka szczegółów, ale mojej ekspertyzy wymagało bardziej naukowe tło historii niż sama fabuła". A Boyle dodaje: "Kiedy starasz się dochować wierności nauce i ukazać zasady fizyki tak prawdziwie jak to tylko możliwe, zawsze zdarzyć się może, że coś przeoczysz dbając o efekt dramaturgiczny".

Prace przygotowawcze zawiodły filmowców także do Szkocji, na pokład atomowego okrętu podwodnego. "Chciałem się przekonać, jakie warunki panują na współczesnych okrętach, by lepiej poznać przyczyny klaustrofobii w wyniku długiego przebywania w zamkniętych pomieszczeniach" - wyjaśnia Boyle.

Dodatkowo Macdonald udał się do Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, najlepszego centrum treningowego do astronautów na świecie. "To zaskakujące miejsce - opowiada. - Początkowo myśleliśmy, by nakręcić nasz film właśnie tam, ale ostatecznie okazało się to niemożliwe".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: W stronę Słońca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy