Reklama

"W drodze do domu": WYWIAD Z REŻYSEREM

Bent Hamer - urodzony w Sandefjord w Norwegii. Reżyser, scenarzysta, producent, założyciel firmy producenckiej Bul Bul Film. Studiował teorię filmu i literatury na Uniwersytecie w Sztokholmie oraz w Szkole Filmowej w Sztokholmie. Reżyserował filmy dokumentalne i fabularne. Jego filmy były dystrybuowane w ponad 40 krajach, były pokazywane na 80 festiwalach filmowych, zdobywając na nich 30 nagród.

Bent Hamer - urodzony w Sandefjord w Norwegii. Reżyser, scenarzysta, producent, założyciel firmy producenckiej Bul Bul Film. Studiował teorię filmu i literatury na Uniwersytecie w Sztokholmie oraz w Szkole Filmowej w Sztokholmie. Reżyserował filmy dokumentalne i fabularne. Jego filmy były dystrybuowane w ponad 40 krajach, były pokazywane na 80 festiwalach filmowych, zdobywając na nich 30 nagród.

Skąd pomysł na nakręcenie tej adaptacji filmowej?

Bent Hamer: - To zasługa mojej żony. To ona poleciła mi książkę Henriksena. Jako pierwsza ją przeczytała i uznała, że to świetny temat dla mnie. Kazała mi ją więc przeczytać. Okazało się, że miała rację. Odnalazłem w niej samego siebie. Poczułem, że ta książka ma wiele wspólnego z moim stylem filmowym. Henriksen portretuje ludzi z humorem i ciepłem, co jest bliskie mojemu myśleniu o filmie.

Czy to wierna adaptacja książki?

- Starałem się, żeby tak było. Nie wiem jednak czy mi się to do końca udało.

Reklama

Jak określiłbyś formę tego filmu?

- To film nowelowy. Starałem się jednak, aby każda historia w tym filmie nie była odseparowana i nie funkcjonowała oddzielnie. Zależało mi na tym, żeby była powiązana z pozostałymi, żeby każda z nich była integralną częścią całości filmu.

Czy uznajesz ten film za komedię, czy tragedię?

- Nigdy w życiu nie nakręciłem czystej komedii! To raczej tragikomedia.

I dlatego radość przeplata się tu ze smutkiem?

- W tym filmie jest jak w życiu - raz jest dobrze, innym razem źle. Dobrze, gdy człowiek umie się z tym pogodzić. Najlepiej gdy jeszcze potrafi się z siebie śmiać i jednocześnie być świadomym sytuacji, w jakiej się znajduje. Sam staram się tak żyć i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

Trudno było wczuć się sytuację poszczególnych bohaterów tego filmu?

- Raczej nie. Nie trzeba przecież przeżywać podobnych emocji i stanów, aby uświadomić sobie ich istnienie. Można użyć do tego wyobraźni. Jeśli jesteś wrażliwy, one same do ciebie przemówią. I właśnie to najbardziej zainteresowało mnie w tych opowieściach. Zadziałało jak magnes - przyciągnęło, a potem zainspirowało do nakręcenia filmu.

Tytuł tego filmu nasuwa skojarzenia ze świętami Bożego Narodzenia, ale to nie jest główny temat. O czym więc jest ten film?

- Chciałem opowiedzieć o ludziach, którzy żyją na krawędzi, którzy są na rozstajach dróg i przeżywają skrajne emocje. Święta Bożego Narodzenia tworzą atmosferę, ale nie są głównym tematem filmu. To film o samotności i o kłopotach w nawiązaniu relacji z innymi.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: W drodze do domu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy