"Toy Story 3": CHAŁTURA? NIE U NAS!
Realizacja sequela początkowo kojarzyła się twórcom z Pixara źle, z bezmyślną, mającą na widoku jedynie łatwą kasę chałturą.
- Sequel oznacza zazwyczaj, że się już sprzedaliśmy, że kręcimy pozbawioną oryginalności, cynicznie wykalkulowaną produkcję z przeznaczeniem prosto na rynek wideo. Ale "Toy Story 2" udało się przełamać tę klątwę. Więcej - ten film zdefiniował Pixara - mówił Stanton.
Rzeczywiście, kontynuacja miała początkowo trafić na rynek wideo, lecz wtedy pojawili się na pokładzie Lasseter i Unkrich, pozyskano też do współpracy całą oryginalną obsadę. Nie bez znaczenia oczywiście był fakt, że podczas pięciu lat technologia wykonała ogromny skok. A twórcy z Pixara mieli w tym swój wielki udział, doskonaląc między innymi pracę kamery, techniki oświetleniowe i uzyskując o wiele bardziej realistyczny wygląd przedmiotów, a zwłaszcza przyrody. Uczynili to przy okazji realizacji "Dawno temu w trawie". Opłaciło się - wpływy z kontynuacji "Toy Story" przekroczyły te z części pierwszej - film zarobił 245 milionów w USA, a 485 na całym świecie. Był to taki pierwszy przypadek, jeśli chodzi o animację.
W obu filmach obowiązywała reguła pracy zespołowej - artyści nie byli przydzielani do postaci, każdy miał prawo zgłaszać własne pomysły i krytykować koncepty innych, choć rzecz jasna ostateczne decyzje podejmowali reżyser i producent. Unkrich wspominał: - Charakter Chudego we wczesnych wersjach scenariusza wydał się nam egoistyczny i mało przemawiający do wyobraźni. Wtedy dodaliśmy postaci Bustera, psa Andy'ego, Wheezy'ego, astmatycznego pingwina i cała rzecz zaczęła nabierać rumieńców, pojawił się też bardzo nośny pomysł z odprutym ramieniem Chudego. I byliśmy w domu!