Reklama

"Saga "Zmierzch": Przed świtem - część 2": O PROCESIE PRODUKCJI

Chociaż zdjęcia do obu części Sagi Zmierzch. Przed świtem rozpoczęły się 7 listopada 2010 roku w Brazylii, pierwsze sceny Części 2 powstały tak naprawdę dopiero w połowie grudnia w Luizjanie. Ogółem kręcono w trzech krajach, przez sześć miesięcy na przełomie 2010 i 2011 roku. Kilka dodatkowych sekwencji akcji dokręcono w kwietniu 2012 roku. Nad całością projektu czuwali producent Wyck Godfrey oraz koproducent Bill Bannerman, Stephenie Meyer funkcjonowała na planie w roli konsultantki. Ekipa składała się z samych fachowców: reżyserii podjął się Bill Condon, autorem zdjęć był laureat Oscara Guillermo Navarro, za scenografię odpowiadał Richard Sherman, a kostiumy przygotował Michael Wilkinson. Kreację efektów wizualnych nadzorowali John Bruno oraz Terry Windell, montażem zajęła się Virginia Katz, a muzykę skomponował weteran serii Carter Burwell.

Reklama

Aby sprostać wyzwaniom pojawiającym się przy okazji tworzenia dwóch filmów równocześnie, ekipa produkcyjna stworzyła dwie bazy. W pierwszej, w Baton Rouge w stanie Luizjana, kręcono większość scen we wnętrzach, w drugiej, zlokalizowanej w kanadyjskim Vancouver, powstawały przede wszystkim sceny plenerowe. Zdarzało się, że poszczególne departamenty musiały przygotowywać plany zdjęciowe do tej samej sceny w obu lokalizacjach jednocześnie. W szczególności jeśli chodzi o ambitną sekwencję bitwy z trzeciego aktu, do której użyto wyłożonej po brzegi green screenami areny rodeo. W każdej z baz wzniesiono prawdziwe wioski produkcyjne, w których trzymano sprzęt oraz pomieszkiwano na czas trwania zdjęć. Ze względu na rozmach filmu, sceny z różnych krajów świata - Włoch, Egiptu, Rosji oraz Anglii - kręcono również na planach w Luizjanie.

Magiczna Renesmee oraz konflikt pomiędzy wampirami

W Sadze Zmierzch: Przed świtem. Części 2 pojawia się mnóstwo skomplikowanych efektów wizualnych, związanych między innymi z kreacją unikatowej Renesmee oraz ujęciami z bitwy pomiędzy wampirami i wilkami. Plus ponadnaturalne zdolności szeregu pierwszo- i drugoplanowych bohaterów, w tym nowonarodzonej Belli. Ekipa artystów od efektów wizualnych pracowała nad najtrudniejszymi scenami kaskaderskimi z E.J. Foersterem, reżyserem drugiej ekipy, większość efektów powstała jednak w okresie post-produkcji. "W żadnej części nie pojawiało się jeszcze tyle efektów wizualnych", wyjaśnia Condon. "80 % ujęć było w jakiś sposób modyfikowanych komputerowo. Wiele się dzięki temu nauczyłem - kręcisz film, montujesz go w jedną całość, a później zaczynasz w post-produkcji pracować nad nim od początku", dodaje reżyser "Przed świtem. Części 2". "Kiedy oglądałem filmy Billa, w szczególności Bogów i potwory, od razu zauważyłem, że świetnie sobie radzi z aktorami oraz dialogami. Starałem się więc zrobić wszystko, aby ułatwić mu przyswajanie wiedzy o efektach wizualnych", opowiada John Bruno. "Obaj zawsze dążymy do tego, by nasze filmy były jak najbardziej realistyczne, a Bill to prawdziwy perfekcjonista -pracowałem już z Jimem Cameronem, więc wiem, co oznacza reżyserski perfekcjonizm", śmieje się specjalista od efektów wizualnych.

Jednak Bruno musiał zrezygnować z pracy przy post-produkcji "Części 2", przekazując pałeczkę swojemu zaufanemu współpracownikowi, Terry'emu Windellowi. "Bill myśli o efektach w kategoriach opowiadanej historii, nie tworzenia wielkiego spektaklu. Nie obchodzi go efektowność, lecz efektywność. Dzięki temu wszyscy czuliśmy się częścią tego filmu", chwali Condona Windell. W planowaniu skomplikowanych sekwencji twórcom pomogły storyboardy oraz pre-wizualizacje. "Dwunastu artystów od efektów wizualnych zajmowało się różnymi aspektami tej części filmu, musieliśmy więc starannie zaplanować poszczególne sceny, by dobrze rozdzielić zadania pomiędzy każdego z nich", wyjaśnia Condon. "W filmie pojawia się ponad 2 tysiące ujęć z efektami wizualnymi, ironiczne jest natomiast to, że jeśli dobrze wykonaliśmy swoją pracę, nie zauważycie większości z nich", dodaje Windell.

Położone w Kalifornii Tippett Studio, założone przez pioniera efektów wizualnych Phila Tippetta, odpowiadało za wygląd wilków w "Księżycu w nowiu" oraz "Zaćmieniu". Jednak dopiero w obu częściach "Przed świtem" artyści ze studia pokazali, na co ich tak naprawdę stać. Dość dodać, że "Część 2" zawiera ponad dwa razy więcej ujęć z wilkami niż "Część 1". "Wilki odgrywały ważną rolę w każdym z filmów, ale w tym chodzi o prawdziwą walkę, więc efekty wizualne stanowiły klucz do całej kreacji. Zapytaliśmy Phila, czy może wymyślić na tę okazję coś nowego, wyjątkowego", opowiada Condon. "Bill chciał, żeby wilki miały w sobie coś ludzkiego", mówi Tippett. "Zawsze traktował je jako osobnych bohaterów, nie tylko wygenerowane komputerowo efekty. Mówił nam, jakie emocje nimi kierują, opowiadał ich motywacje. Pracował z nimi tak, jak z aktorami", kontynuuje Tippett. "W tej części kreacja wilków jest o wiele bardziej szczegółowa i realistyczna. Musieliśmy uważać, żeby nie przesadzić, ponieważ renderowanie każdego wilka zajmowało nawet kilkaset godzin".

W scenie polowania widzowie ujrzą po raz pierwszy nowe umiejętności nowonarodzonej Belli: jej szybkość, niezwykłą siłę, a także możliwość wytwarzania tarczy ochronnej. Bella jako wampir znacznie różni się od swojej ludzkiej postaci i w dużej mierze stała się kreacją artystów od efektów wizualnych. "Na polowaniu kamera przyjmuje perspektywę pierwszoosobową. Widzimy wraz z Bellą kurz podnoszący się ze skrzydła ćmy. Dziewczyna potrafi patrzeć przez swoją skórę. Klarowność, głębia i kolor zostały mocno podrasowane", opowiada Bruno. "Cały prolog ma na celu pokazać przyzwyczajanie się Belli do bycia wampirem", dodaje Windell. "W trakcie polowania Bella odkrywa swój hiper-realistyczny wzrok oraz nowe moce - potrafi poruszać się z wielką prędkością oraz przeskakiwać ogromne połacie terenu. Kiedy obserwujemy świat z jej perspektywy, wszystko dzieje się w nieco zwolnionym tempie, bo ona właśnie tak postrzega rzeczywistość. Porusza się niemożliwie szybko, ale zauważa wszystko, co znajduje się dookoła", kontynuuje Windell. "Uzyskaliśmy taki efekt za pomocą kombinacji ujęć wysokiej rozdzielczości z kamer ALEXA oraz PHANTOM. W post-produkcji dodaliśmy efekty typu promienie słoneczne przebijające się przez liście drzew - wszystkie detale, które ona dostrzega poruszając się ponad 100km/h".

Jedna produkcja, dwa filmy, bitwa epickich rozmiarów

Ekipa stworzyła Forks w dwóch lokacjach: w Baton Rouge oraz Nowym Orleanie w stanie Luizjana oraz w Vancouver i Squarmish w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej. Kręcenie dwóch filmów równocześnie przedstawiało wiele wyzwań, ale największym z nich była finałowa bitwa wieńcząca całą serię. Filmowcy mieli 20 tygodni okresu przygotowawczego, żeby zbudować plany zdjęciowe, stworzyć wszystkie detale, uszyć kostiumy, zrobić peruki, przygotować charakteryzację, wyrobić szkła kontaktowe dla większości członków głównej obsady itd. "Wydawało mi się, że Dreamgirls to był maraton - trzy miesiące zdjęć. Tym razem kręcenie mającego 222 strony scenariusza trwało pół roku", wyjawia Condon. Reżyser postawił zarówno na technologię, jak i nietuzinkowy klimat, dlatego zatrudnił do projektu autora zdjęć Guillermo Navarro, który pomógł mu wykreować na ekranie niezwykłą rzeczywistość uniwersum sagi "Zmierzch". "Wspaniale radzi sobie z kamerą, potrafi wniknąć w uczucia bohaterów, co było kluczowym aspektem naszej opowieści", chwali Navarro reżyser. Kolejnymi ważnymi współpracownikami Condona stali się scenograf Richard Sherman oraz kostiumograf Michael Wilkinson. "Z Richardem pracuję od początku swojej kariery. Był idealny do tego projektu, bo zawsze fascynował się wampirami oraz szeroko pojmowanym gotykiem", mówi Condon. "W projekcie zainteresowała mnie dramaturgia wynikająca z przemiany Belli, którą należało oddać za pomocą kostiumów", opowiada Wilkinson. "Zaczyna jako dziewczyna z małego miasteczka, a kończy jako najpotężniejszy wampir na świecie. Tylko w tych dwóch filmach zmienia ubiór około 60 razy", dodaje kostiumograf. "Na dodatek w Części 2 w jednym kadrze pojawiają się wampiry z całego świata. Zależało nam na wiarygodności ukazywanych postaci, ale jednocześnie chcieliśmy, by poszczególni bohaterowie byli pamiętni. Każda narodowość i klan ma własny styl ubioru".

"Mamy więcej postaci, więcej efektów komputerowych, więcej dni zdjęciowych - kręcenie zdjęć do sceny bitwy zajęło prawie 7 tygodni", mówi Bannerman. Sceny plenerowe powstawały w dzikich ostępach Kanady, ale intensywne sekwencje dialogowe oraz interakcje pomiędzy aktorami kręciliśmy gdzie indziej. Filmowcy zdecydowali się na Central Livestock Arena w stanie Luizjana. "Przenieśliśmy się do gigantycznej przestrzeni, po której przeważnie biegają krowy", śmieje się Godfrey. "Zdjęcia w tym miejscu okazały się najbardziej wymagającym okresem całego projektu, ale przez cały czas powtarzaliśmy sobie, że nawet jeśli jest ciężko, zawsze mogło być gorzej, szczególnie jeśli pojechalibyśmy na tereny, w których pada prawdziwy śnieg", dodaje Condon. "Scenę bitwy zaczęliśmy kręcić bardzo wcześnie, w okresie świątecznym 2010 roku. Rozplanowanie zadań dla poszczególnych aktorów zajęło nam cały jeden dzień. Nigdy jeszcze nie brałem udziału w tak skomplikowanym logistycznie wyzwaniu", wspomina reżyser. "Sprowadziliśmy na plan Jeffa Imadę, koordynatora scen walki z trylogii Bourne'a", wyjaśnia Godfrey. "Wiele czasu spędziliśmy na zastanawianiu się nad tym, co wygląda naturalnie, a co nie", dodaje Imada. "Nie chcieliśmy przesadzić, ciało rządzi się swoimi zasadami".

W środku starannie ogrodzonego centrum rolniczego ekipa stworzyła "obóz wampirów". "Setka grających wampiry aktorów przechodziła codziennie proces charakteryzacji, który w zależności od granej postaci trwał nawet do trzech godzin. Nie da się w taki sposób pracować w przyczepach", wyjaśnia Bannerman. "Musieliśmy stworzyć miejsce dla charakteryzacji, peruk, szkieł kontaktowych, kostiumów, gadżetów, biżuterii, cateringu, ekipy, ochrony itd. Mieliśmy 32 przyczepy, zbudowaliśmy wokół nich prawdziwe miasteczko namiotowe", kontynuuje Bannerman. "Mieliśmy na planie 30 osób pomagających aktorom zakładać kostiumy, a także szereg krawcowych pracujących w osobnym pomieszczeniu nad wszystkimi podartymi ubiorami. Na planie były także dwie ciężarówki z garderobami, jedna dla głównych aktorów, druga dla drugoplanowych", wspomina Wilkinson. "Pewnego dnia przyjechałam na plan, a tam jedno wielkie bagno - musiałam praktycznie płynąć, żeby dostać się do mojej przyczepy", mówi Elizabeth Reaser. "Ekipa szybko wypompowała wodę i zbudowała przejście z desek, dzięki któremu wszystkie wampiry przechadzające się po planie nie niszczyły swoich wyszukanych kostiumów". Valerie Curry dodaje: "Miasteczko namiotowe przypominało mi scenę z końcówki E.T.. Tutaj jest jak na statku kosmicznym". Rami Malek potwierdza słowa o niezwykłości tego miejsca: "Bywają dni, kiedy spada rzęsisty deszcz, a wtedy siedząc w swojej przyczepie, czuję się jak w łodzi podwodnej".

To jednak nie koniec porównań. "Miasteczko namiotowe wygląda jak baza wojskowa, tyle że pełna łażących wszędzie maksymalnie bladych ludzi", śmieje się Noel Fisher. "Parking przed budynkiem wyglądał jak wędrowny cyrk, ponieważ wszędzie zostały rozstawione przyczepy, namioty i ciężarówki. A w środku, gdzie wszyscy chodzili w swoich dziwnych kostiumach, był już prawdziwy cyrk na kółkach", dodaje Casey LaBow. "Znaki drogowe głosiły Szmaragdowe miasto, Droga Volturi czy Aleja Cullen. Byliśmy tam tak długo, że ludziom zaczęła dopisywać wyobraźnia. Było tam tyle alejek pomiędzy przyczepami, że zawsze można było w którejś kogoś spotkać. Jak na kampusie studenckim", wspomina dalej aktorka. "Pamiętam, że w pewnym momencie szukałem Lee Pace'a i zgubiłem się gdzieś pomiędzy przyczepami Petera Facinellego i Elizabeth Reaser", przywołuje Bill Condon. "Mieszkaliśmy tam tak długo, że to miejsce stało się dla mnie nowym domem". Toni Trucks dodaje: "Ten obóz to wspaniała sprawa, nawiązywały się tam trwałe przyjaźnie, tak jak na obozie letnim. Czyste szaleństwo. Czekałam tylko, kiedy zgarną nas wkurzeni rodzice".

Jednym z integracyjnych hitów było wampiryczne karaoke. "Ciężka sprawa, musiałem w pewnym momencie przestać, bo zaczęło mnie mocno drapać w gardle", wspomina z uśmiechem Christian Carmago. "Pewnego dnia Mia przekonała mnie, że Sweet Dreams to łatwa piosenka i powinniśmy ją razem zaśpiewać - dodaliśmy do tego dziwaczną choreografię i wszyscy poszli naszym śladem. Było niesamowicie!", dodaje MyAnna Buring. Koncepcja karaoke trafiła również na plan zdjęciowy. "Ostatniego dnia kręcenia sceny bitwy zaimprowizowano bitwę taneczną. Staliśmy wszyscy w kostiumach, każdy przy swoim klanie, otoczeni przez green screeny. Puściliśmy nasz ulubiony kawałek Eurythmics. To była chwila czystej, niepohamowanej radości", kontynuuje aktorka. "Kręciliśmy pełne ujęcia Volturi stojących naprzeciwko Cullenów. Niespodziewanie na plan wbiegła Mackenzie. To nie była jej scena, więc zacząłem coś podejrzewać, aż tu nagle pojawiła się muzyka, wszyscy zaczęli ruszać się w takt zaplanowanej wcześniej choreografii. Cudowne wspomnienie".

Dom Cullenów oraz inne wampiryczne lokacje

Podczas gdy główna ekipa zaczynała kręcić na planach w Luizjanie, filmowcy w Kanadzie budowali wierną replikę domu Cullenów. W "Zmierzchu" Catherine Hardwicke zmodyfikowała wiktoriańską wersję ikonicznego domu znaną z powieści. "W filmach to osobny bohater, magiczny i jednocześnie współczesny", mówi Stephenie Meyer. Przez wcześniejsze cztery produkcje dom Cullenów był kombinacją dwóch rezydencji oraz trzech skomplikowanych planów zdjęciowych. Kluczowe sceny "Sagi Zmierzch: Przed świtem. Części 2" - przebudzenie Belli, rodzinne chwile z Renesmee, spotkanie z wampirami z całego świata - wymagały jednak zupełnie innego podejścia. "Bardzo mi się podobała lokalizacja, którą Catherine wybrała do pierwszego filmu, ale tym razem potrzebowaliśmy czegoś innego, łącznie z podwórkiem opadającym do rzeki", mówi Condon. "Głównymi elementami domu było szkło, światło oraz pejzaże, nie było więc sensu budować go znowu w studiu". Pełnowymiarową wersję domu zbudowano na pięćdziesięcioakrowej posiadłości w ostępach Kolumbii Brytyjskiej, niedaleko górskiego miasteczka Squarmish, gdzie ekipa i obsada mieszkali przez ostatni miesiąc zdjęć.

Dodatkowo ekipa zbudowała wysoce oczekiwaną przez fanów chatkę Belli i Edwarda. "Richard Sherman dokonał prawdziwych cudów. Wszyscy chcieliśmy wprowadzić się do tej chatki, była taka piękna. Chciałabym, żeby Richard udekorował mój dom", śmieje się Elizabeth Reaser. "Ta reakcja dobitnie pokazuje geniusz Richarda i jego ekipy", komentuje Godfrey. "Sama lokacja wygląda jak żywcem wyjęta z baśni. Każdy wampir chciałby takiej chatki zanurzonej w czeluściach lasu, z daleka od wścibskich oczu". W tej chatce Bella i Edward po raz pierwszy doświadczają miłosnych uniesień jako dwójka wampirów. "To bardzo intymna scena, która nie jest przesadnie skomplikowana technicznie - chodziło nam raczej o oddanie zmysłowości chwili", mówi Windell. "Jest bardzo elegancka, ale kryje w sobie dużo wizualnych metafor takich jak płonący ogień oraz igrające po ekranie iskry żaru". A Bill Condon dodaje: "Wyzwanie, przed którym stanął Richard Sherman, polegało na sprostaniu oczekiwaniom fanów, ale bez dosłownego podążania za stronicami powieści. Udało mu się stworzyć przytulne miejsce z elementami nowoczesnego stylu. Podoba mi się to, że chatka jest taka mała, że gdy wchodzą do sypialni, znajduje się tam jedynie łóżko. Nie ma miejsca na nic zbędnego. Szkoda nam było później rozbierać ten plan zdjęciowy".

Saga należy do fanów

Autorka powieści Stephenie Meyer głęboko wierzy w to, że fani sagi "Zmierzch" odnaleźli w każdej reżyserskiej interpretacji coś wyjątkowego. "Catherine wniosła do historii niezwykły ładunek romantyczny. Pokazała na ekranie rodzące się w Belli uczucie. Każdy widz czuł motyle w jej brzuchu", opowiada o reżyserce "Zmierzchu" Meyer. "Chris zbliżył się najbardziej do wizji, którą miałam w głowie. Bardzo dobrze się ze sobą zgraliśmy, ale miał w zasadzie pecha, bo trafił akurat na opowieść o pogrążaniu się w wielkiej depresji", mówi z lekkim uśmiechem Meyer. "Nakręcenie Księżyca w nowiu nie było łatwe, ale i tak uczynił z tego przepiękną opowieść. Końcówka ma w sobie posmak klasycznego romansu - pięknego w swej uniwersalności. W pewnym sensie to moja ulubiona część filmowa", wspomina autorka powieści. "U Davida cała akcja nabrała większego tempa, świetnie rozumiał taki wymiar opowiadania filmowej historii", mówi o reżyserze "Zaćmienia" Meyer. "U niego akcja po raz pierwszy stała się integralną częścią opowieści, po raz pierwszy Rob starł się z Taylorem.", dodaje autorka powieści. "Doszliśmy wreszcie do Billa, którego największym talentem było nadanie opowieści jeszcze większego wymiaru humanistycznego. Na ekranie zaczyna się prawdzie szaleństwo, wkraczamy w świat fantasy, a Bill sprawił, że filmowa rzeczywistość nie utraciła poczucia wiarygodności. Kiedy Bella wychodzi za mąż, jest to wspaniale przyziemne uczucie", opowiada Meyer. "Bill powtórzył to również w ostatniej części, w której mamy epickie sceny akcji, ale chodzi tak naprawdę o matkę chroniącą swoje dziecko. Czujemy desperację i wściekłość Belli, rozumiemy targające nią emocje. Humanizm stanowi sedno ostatnich dwóch filmów".

Światowej klasy reżyser był również ulubieńcem aktorów. "Podoba mi się jego styl - Bill jest zrelaksowany, ale zawsze docieka największych nawet detali", mówi Billy Burke. "Nie uznawałem go za oczywisty wybór na reżysera ostatnich części, ale teraz widzę, że nadawał się idealnie - potrafi skupiać się na poszczególnych aktorach, doskonale radzi sobie z prowadzeniem scen grupowych, czuje kino rozrywkowe, ale rozumie także sedno dramaturgii", dodaje Michael Sheen. "Jest niezwykle subtelnym reżyserem, ma wielką wrażliwość i emanuje prawdziwym ciepłem - codziennie się z każdym witał, nigdy nikomu nie odmawiał rozmowy, a przecież byliśmy monstrualną obsadą", kontynuuje Mia Maestro. Wszyscy zaangażowani w przekładanie powieści Stephenie Meyer na ekran kinowy czuli na sobie odpowiedzialność względem fanów. "Ta historia poruszyła ludzi na całym świecie - nie tylko młode dziewczyny, lecz osoby z różnych kultur, w różnym wieku. Wydaje mi się, że stało się tak dlatego, że to typ historii miłosnej, o której ludzie lubią fantazjować, którą chcieliby sami przeżyć, ale wiedzą, że substytut filmowy musi im wystarczyć", mówi Burke. "Miałem okazję oglądać Część 1 w kinie wraz z fanami - na sali wywiązała się niezwykła interakcja pomiędzy widownią a tym, co działo się na ekranie. Obserwowanie fanów było prawdziwie inspirującym doświadczeniem, które zapamiętam na zawsze", wspomina Condon.

"To najwspanialsi fani na świecie, są niezwykle pomocni, wspierają nas, cieszą się z tego, co dla nich zrobiliśmy. Niedawno skończyłem 18 lat, a dostałem już dziewięć propozycji małżeńskich", wspomina ze śmiechem Cameron Bright. "Fani przebywają tę podróż razem z tobą. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Kiedyś łatwiej było porozmawiać ze wszystkimi, teraz jest to niestety niewykonalne", mówi Meyer. "Stephenie znalazła sposób na opowiedzenie tej historii w taki sposób, że dotyka ona głęboko ludzkich serc, pomaga im radzić sobie w życiu, sprawia, że potrafią się zagubić w tym fantastycznym świecie pełnym ekscytacji, namiętności, strachu, mroku, ale także nadziei i światła", kontynuuje Sheen. "Kiedy jesteś w tym wieku, dzieje się z tobą coś trudnego do wyjaśnienia, twoje emocje szaleją, czujesz wszystko intensywniej, pełniej. Tylko w tym okresie życia działa to tak mocno. Stephenie trafiła swoją opowieścią w samo sedno", mówi Valorie Curry. "To epicka opowieść o nieśmiałej dziewczynie, która próbuje dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest oraz o mężczyźnie, który czekał na nią całe wieki. Każdy człowiek na świecie potrafi utożsamić się z takim romansem", dopowiada Marlane Barnes.

"W momencie, kiedy ostatnia część trafi na ekrany kin, dla mnie będzie to prawie dekada obcowania z bohaterami Sagi Zmierzch", wspomina z sentymentem Stephenie Meyer. "Moje życie uległo całkowitej zmianie - to było jak jakiś surrealistyczny sen. Pisząc pierwszą książkę, nie miałam pojęcia, że trafi ona do tak wielu ludzi na całym świecie. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że tak to się skończy, umarłabym chyba na zawał serca. Teraz jestem pewniejsza siebie, ale chyba nigdy do końca nie pożegnam się z tymi postaciami", Podobnie myśli Melissa Rosenberg, autorka scenariuszy do wszystkich filmów. "Moje zadanie zostało ukończone, zanim przystąpiono do realizacji ostatnich części, więc już dawno temu musiałam pogodzić się z końcem tej przygody. Uważam, że te filmy podziałały ożywczo na branżę filmową, pokazując, że kobiety stanowią wielką część światowej widowni i potrafią wynieść daną produkcję na szczyt box-office'u". Druga ekipa zakończyła zdjęcia nad "Sagą Zmierzch: Przed świtem. Częścią 2" w kwietniu 2011 roku, tydzień po głównej ekipie, która filmowała na Karaibach sceny miesiąca miodowego Belli i Edwarda. Niemal dokładnie rok później, pod koniec kwietnia 2012 roku, niewielka część obsady, w tym Kristen Stewart i Robert Pattinson, powróciła do Kanady, by przez kilka dni nakręcić dodatkowe ujęcia do sceny wielkiej bitwy i w ten sposób zakończyć przygodę produkcyjną związaną z "Sagą Zmierzch".

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy