Reklama

"S.W.A.T. Jednostka specjalna": REALIZACJA

Pracując z udziałem doradcy technicznego, Randy’ego Walkera, Clark Johnson bardzo uważnie podchodził do wszelkich szczegółów związanych z bronią, umundurowaniem, specjalnymi umiejętnościami oraz strategią dzisiejszej jednostki Special Weapons and Tactics. "Ze względów praktycznych jednak uwarunkowanych realizacją filmu, do umundurowania i uzbrojenia S.W.A.T. wprowadzone musiały być pewne zmiany. Zostały one jednak wprowadzone z dużą ostrożnością. Ciężar kamizelki ochronnej Kevlar dawał naszemu sprzętowi dodatkowe kilkanaście kilogramów, co sprawiało, że całkowity ciężar oprzyrządowania wydawał się nadmierny. Zamieniliśmy te oryginalne kamizelki kamizelkami piankowymi. Jeszcze innym problemem związanym z regulacjami jednostki S.W.A.T. i ich ubioru był fakt, iż wszyscy jej członkowie od stóp do głów ubrani są w przepisową czerń, co sprawiało, że trudno ich było od siebie odróżnić. Dlatego też w niektórych scenach aktorzy zmienili nieco swoje hełmy lub okulary, co umożliwiało ich rozpoznanie."

Reklama

Znalazły się również inne wymogi związane z fabułą filmu, które wymagały pewnych dodatkowych zmian. Większość rzeczywistych jednostek S.W.A.T. ma w swoich szeregach czternastu funkcjonariuszy, a nie sześciu. Każdy z nich specjalizuje się bowiem w jednym, określonym rodzaju broni. W sytuacji, kiedy na ekranie jest mniej niż połowa tego składu, wszyscy członkowie zespołu musieli posiadać umiejętność posługiwania się różnymi rodzajami broni w różnych momentach akcji, w zależności od wymogów scenariusza.

Najistotniejszym chyba odstępstwem od rzeczywistych warunków pracy jednostki specjalnej była osoba Sanchez. Do tej pory w rejonie Los Angeles w szeregach jednostki S.W.A.T. nigdy nie było kobiety.

Jak twierdzi Johnson, obsadzenie w takiej roli Michelle Rodriguez może jednak otworzyć drzwi wielu paniom chętnym do takiej pracy. Takie przypadki miały miejsce wcześniej. Jak wspomina reżyser: "Kiedy kręciliśmy w Baltimore zdjęcia do serialu Wydział zabójstw, tamtejszy wydział policji niechętny był usankcjonowaniu naszego scenariusza ze względu na rolę kobiety w charakterze oficera śledczego w wydziale zabójstw. Ich argumentem było to, że taka sytuacja nigdy nie miała wcześniej miejsca w ich mieście. My jednak obstawaliśmy przy swoim. Dzisiaj, jak się dowiadujemy, z 67 oficerów śledczych w wydziale zabójstw w Baltimore, 19 to kobiety. Nie twierdzę, że stało się to za sprawą naszego filmu, ale wiem, że ma to miejsce i dość dobrze się sprawdza."

Rodriguez odrzuca twierdzenie jakoby kobiety nie były przygotowane do ciężkiej fizycznej pracy w jednostce S.W.A.T. Jak zauważa: "Wystarczy spojrzeć na Bruce’a Lee i jego przeciwników. O prawdziwej sile nie decyduje budowa ciała. Chodzi tu raczej o pewne punkty mocy, skupienie i wytrzymałość - takie rzeczy, z którymi kobieta o odpowiednim przeszkoleniu może sobie znakomicie poradzić. Zwykle na kobiety wywierana jest ogromna presja sugerująca jak wielka dzieli je różnica od silnie zbudowanych mężczyzn o imponujących sylwetkach. A przecież są jeszcze inne sposoby, na poradzenie sobie z osiłkami."

Konsultant filmu "S.W.A.T.", Randy Walker, chwali Rodriguez i resztę zespołu aktorskiego za realistyczne sportretowanie policjantów jednostki specjalnej. Jak stwierdza: "Środki wyrazu zastosowane tu, jak również odczucia związane z akcją są bardzo autentyczne. Ubiór i broń są perfekcyjnie dobrane, podobnie rzecz się ma z podejściem aktorów do granych przez siebie postaci. Wszyscy oni okazali się być bardzo pilnymi i pojętnymi uczniami. Na ekranie ich ruchy są właśnie takie, jak powinny być, operowanie spojrzeniem, gestem i zachowaniem nadaje ich postaciom pożądanego realizmu."

Jeszcze jedną osobą, która przyczyniła się do stworzenie precyzyjnego obrazu akcji przedstawionej w filmie był scenograf Mayne Berke. Ponieważ prezentowany obecnie film rozgrywa się zasadniczo w plenerach, wykorzystując ponad 75 różnych lokalizacji na obszarze Los Angeles, zadaniem Berkego było nie tylko utrzymanie konsekwentnego wyrazu scenografii filmu, ale również trzymanie się ograniczeń związanych z budżetem filmu, jak również założonym harmonogramem realizacji zdjęć.

Jak mówi Mayne Berke: "Rozwiązaniem było zgrupowanie ze sobą tak wielu lokalizacji, jak to tylko możliwe, aby zminimalizować w ten sposób konieczność przemieszczania się całej ekipy z miejsca na miejsce, co, jak wiadomo, jest nie tylko drogie, ale i czasochłonne. Muszę jednak stwierdzić, że koniec końców odnieśliśmy w tej kwestii spory sukces. W niektórych miejscach udało nam się bowiem nakręcić aż 6-8 różnych scen, przy wprowadzaniu, naturalnie, niewielkich dostosowań na potrzeby danego ujęcia."

Berke i reżyser Johnson prowadzili bliską współpracę podejmując decyzje odnośnie koloru i faktury scenografii. Jak mówi Berke: "Chcieliśmy jak tylko to możliwe pozostawać wierni realizmowi sytuacji i surowemu wyglądowi. Zasugerowałem zatem Clarkowi żebyśmy skorzystali z dość ograniczonej palety kolorystycznej, trzymając się kolorów ciemnych, szczególnie zaś odcieni ziemi, a z jasnych kolorów korzystali jedynie chcąc pokazać krzykliwą naturę Los Angeles i niektóre przykłady architektury tego miasta."

Najbardziej trudną i wymagającą dużego nakładu pracy sekwencją filmu jest naładowany akcją finał, do którego zdjęcia kręcono na moście przy 6-tej Ulicy (6th Street) w Los Angeles. Materiał rejestrowany był przez prawie cztery tygodnie, a zdjęcia kręcono nocą. Ten właśnie most został wybrany po tym, jak Berke odwiedził kilka innych lokalizacji na terenie L.A., na obszarze których mógłby wylądować samolot.

"Ktoś zasugerował autostradę nr 405 (która przecina Kalifornię od San Diego do Sacramento), ale jakiś czas potem wpadła mi w ręce książka Above Los Angeles /Nad Los Angeles/, tak więc pomyślałem sobie, że gdybym to ja był pilotem, z pewnością zdecydowałbym się na wylądowanie na moście w samym centrum miasta. Od strony wizualnej, wydawało mi się, że miejsce to dysponuje ogromnym potencjałem, ponieważ most ten ma długość około 900 metrów, a w momencie znalezienia się na nim w tle widoczne są niezwykle widowiskowe, migoczące światła drapaczy chmur centralnej dzielnicy miasta." - mówi Berke.

Johnson w pełni podzielał entuzjazm Berke’a. Jak mówi: "Mieliśmy do swojej dyspozycji około 100 metrów na posadzenie odrzutowca i od razu instynktownie wiedziałem, że to odpowiednie miejsce. Centrum miasta wygląda z tej perspektywy jak kraina Oz. To magiczny widok."

Oświetlenie sztucznego samolotu na potrzeby wykonania nocnych zdjęć okazało się być głównym wyzwaniem Berke’a. Jak tłumaczy scenograf: "W swojej karierze wielokrotnie zdarzało mi się pracować przy oświetlaniu sekwencji tanecznych i baletowych. Taniec, osoba w ruchu jest jak ruchoma rzeźba. A z mojego punktu widzenia ‘samolot’ to również ruchoma rzeźba. Zdawałem sobie sprawę, że będę potrzebował w tej sytuacji bocznego oświetlenia. Pracujący przy filmie oświetleniowiec wpadł na dość praktyczne rozwiązanie, do którego nie potrzeba było skomplikowanych instalacji. Praktycznie wszystko czego potrzebował zakupił w sklepie Home Depot w cenie 20 dolarów za sztukę. Później chodziło już tylko o umieszczenie niezbędnej ramy i przymocowanie elementów instalacji. Ja ze swojej strony przedstawiłem wtedy projekt nawiązujący swoim wyrazem do stylu Art Deco, co miało pasować do architektonicznego stylu mostu z lat 1930-tych.

Nawet przy dokonaniu niezbędnych modyfikacji wylądowanie prawdziwego samolotu na moście byłoby rzeczą zbyt ryzykowną. Dlatego też co wieczór atrapa odrzutowca wyciągana była z hangaru znajdującego się w pobliżu mostu i dostarczana na miejsce kręcenia zdjęć."

Ciekawym zdarzeniem z planu filmowego było wkroczenie do świata filmowego prawdziwego życia, kiedy to oddziały policji Los Angeles ścigając przestępców przemierzyły z wielką prędkością most, na którym właśnie kręcone były zdjęcia, a z powietrza towarzyszyły im prawdziwe helikoptery służ L.A.P.D. Jak wspomina całe zajście Johnson: "Byliśmy właśnie na moście, prowadząc próbę do jednej ze scen. Po jednej stronie mostu umieszczony był nasz odrzutowiec, po drugiej zaś stała dość rozłożysta limuzyna. Przy takim rozmieszczeniu pozostawało akurat tyle miejsca, żeby mógł się zmieścić nieduży samochód. Wtedy właśnie otrzymaliśmy wiadomość od jednego z asystentów produkcji, że w naszym kierunku zmierza z dużą prędkością policyjny pościg. Za chwilę zobaczyliśmy na własne oczy jak kilku nieletnich w skradzionym samochodzie przemyka obok nas, a za nimi pędzi około 15 samochodów policyjnych. Do dziś dnia pełen jestem podziwu, jak udało im się prześlizgnąć przez tę niewielką szparę. Wyglądało to niemalże jak sekwencja z filmu Blues Brothers."

Jedyną lokalizacją, która okazała się terenem zakazanym dla ekipy filmowców była obszerna sieć systemów wodociągowych miasta Los Angeles. W scenariuszu jest sekwencja, w której akcja rozgrywa się w kanale wodociągowym. Władze miasta nie wydały jednak pozwolenia na kręcenie tego rodzaju scen z uwagi na niebezpieczeństwo nagłego podniesienia się poziomu wody w systemie kanalizacyjnym, co często się zdarza, szczególnie zaś w czasie deszczowego sezonu zimowego. Zdjęcia do filmu kręcone były właśnie w tym okresie.

Berke zmuszony był zatem wybudować na potrzeby realizacji taki właśnie system kanalizacyjny. "Musiałem przedstawić coś, co odpowiadałoby charakterem różnym elementom akcji przedstawionej w scenariuszu, a byłoby jednocześnie w miarę wierną kopią systemu kanalizacji. Przypominało to trochę labirynt, ale dawało możliwość przedstawienia różnych opcji."

Poszukiwania Berke’a doprowadziły go na stronę interentową założoną przez "nurków" - entuzjastów systemów kanalizacyjnych, którzy nielegalnie schodzą do studzienek odpływowych na terenie całego kraju a następnie fotografują się w nich (na oczy zakładają wtedy czarne opaski, żeby nie można było rozpoznać ich tożsamości). Zdjęcia te umieszczane są następnie na stronach www. Oprócz zdjęć, "nurkowie" zamieszczają wiele swoich komentarzy oraz informacji w jaki sposób dostać się i wydostać z danej studzienki. Rozpisują się z zapałem o tym, co też można w takiej studzience zobaczyć. Jak mówi Berke: "Zdjęcia tych ludzi stały się dla mnie wspaniałym źródłem informacji."

Berke był zdziwiony, kiedy dowiedział się, że w systemie kanalizacji istnieją pewne podobieństwa: "W każdym z kanałów można natknąć się na glony obrastające ściany i sufity ścieków, no i tysiące niedopałków papierosów. Ten malowniczy pejzaż uzupełniają stosy puszek i plastikowych toreb, w które pakuje się rzeczy w supermarketach. Można w nich przy odrobinie szczęścia znaleźć antenę telewizyjną, fragment odkurzacza, kosza sklepowego, samochodowe kołpaki, opony ciężarówek - dawało to od strony artystycznej ogromną możliwość pracowania ze wszelkiego rodzaju fakturami i odcieniami przedmiotów. Cały tej podziemny obraz bardzo pasuje do koncepcji naszego filmu. Kanały są bowiem ciemne, mroczne, napawające strachem i złowieszcze. A przy tym nigdy nie wiesz co czeka cię za następnym zakrętem."

W tekście scenariusza, postaci przemieszczają się na długości prawie kilometra kanałów regulujących poziom wody. Niemożliwe było jednak zbudowanie aż tak rozległego planu filmowego. Berke wpadł zatem na pomysł opracowania takiego projektu, który filmowany pod różnymi kontami dawał złudzenie różnych miejsc. "Kanały są znacznie większe i obszerne niż nam się zwykle wydaje. Moje prywatne badania w tym zakresie pokazały, że przez niektóre z nich spokojnie można by przejechać ciężarówką. Zatem nasz plan filmowy miał w założeniu być nie tylko wszechstronny, na potrzeby różnych ujęć, ale również przestronny."

Berke i jego zespół współpracowników rozpoczęli prace od kanałów przepustowych i okrągłych rur. Następnie wybudowali drewniane żebrowania, nałożyli na to mocowania i zalali wszystko miękkim betonem, co pozwalało na dowolne kształtowanie tej materii. Aby uzyskać efekt narastających z sufitu glonów, nałożona została forma lateksowa, pokryta następnie kilkoma warstwami farby w różnych odcieniach. Aby nadać miejscu wrażenie wszechobecnej wilgoci, nie zamaczając wszystkiego jednak w rzeczywistości, sufit pociągnięto warstwą gliceryny, przechodząc stopniowo do żywicy naturalnej schodząc w dół ścian. Woda, która w rzeczywistości gromadzi się na dole kanałów została wykreowana za sprawą magicznych efektów specjalnych. W sumie stworzenie tego planu filmowego zajęło kilka tygodni - od zbudowania, poprzez zmalowanie i "przyozdabianie" śmieciami.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: S.W.A.T. Jednostka specjalna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy