Reklama

"Postrach nocy 3D": NIE MARZYLIŚMY O WAMPIRACH, ALE...

Reżyser Gillespie, który odniósł sukces śmiałym filmem obyczajowym "Lars i jego nowa dziewczyna" (z Ryanem Goslingiem) oraz niezwykłym serialem "Wszystkie wcielenia Tary" o kobiecie z dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości, nie marzył szczególnie o tym, by nakręcić film o wampirach.

Reżyser Gillespie, który odniósł sukces śmiałym filmem obyczajowym "Lars i jego nowa dziewczyna" (z Ryanem Goslingiem) oraz niezwykłym serialem "Wszystkie wcielenia Tary" o kobiecie z dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości, nie marzył  szczególnie o tym, by nakręcić film o wampirach.

- Przeczytałem scenariusz, który mi dostarczono i ta opowieść nie mogła wyjść mi z głowy. Rzecz była naprawdę dobrze napisana, lektura mnie wciągnęła, więc pomyślałem: czemu nie? Farrell przyznał z kolei, że początkowo był sceptyczny, ponieważ dobrze pamiętał oryginał, który zrobił na nim spore wrażenie. Podobno obejrzał go co najmniej dwanaście razy! Tak o tym mówił: - Miałem jakieś 11, może 12 lat. Nie twierdzę, że był to film, który otaczam najwyższą czcią, ale kawałek zrobiony z wielką znajomością rzeczy, który oglądałem nie raz. Gdy przeczytałem scenariusz Marti, stwierdziłem, że, jak w oryginale, udało się zachować delikatną równowagę pomiędzy atmosferą horroru i wyluzowaną komedią. Farrell zgodził się zagrać i filmowcom kamień spadł z serca, bo w roli Jerry'ego widzieli właśnie jego. Dlaczego? Tak wyjaśniał to reżyser: - Jerry ma niezwykłą charyzmę, ale jednocześnie jest naprawdę złowieszczy. Byliśmy przekonani, że właśnie Colin potrafi te dwa elementy perfekcyjnie połączyć. Farrell wspominał, że ostatecznie przekonało go spotkanie z reżyserem: - Miał tyle entuzjazmu i tak jasną wizję tego, co chce zrobić, że ostatnie wątpliwości prysły.

Reklama

Bardzo ważny był wybór odtwórcy głównej roli. Musiał dysponować aktorską siłą, by Farrell go nie przyćmił. Wybór padł na młodego aktora rosyjskiego pochodzenia, ale wychowanego w USA, Antona Yelchina. Yelchin ucieszył się, że film nie jest czystą rozrywką: - To naprawdę interesująca rola. Udało się tu pokazać dość skomplikowane relacje między postaciami. Charley kontra Jerry, Charley i jego dziewczyna, Charley i jego lekceważony przyjaciel Ed. Craig Gillespie pozwolił nam, aktorom, oddać wszelkie niuanse stosunków pomiędzy bohaterami. Ważną rolę matki Charleya, Jane, zagrała Toni Collette, która doskonale zna reżysera, ponieważ pracuje z nim przy serialu Showtime "Wszystkie wcielenia Tary". Za rolę w tej serii zdobyła zresztą Złoty Glob i nagrodę Emmy. Nic więc dziwnego, że wyznała: - Po prostu uwielbiam pracować z Craigiem. Szczerze mówiąc, gdyby kto inny stanął za kamerą, bardzo bym się wahała, czy przyjąć rolę w tym filmie. Z Craigiem jestem całym sercem. Myślę, że nieźle widownię postraszymy. Ja się specjalnie nie bałam - może dlatego, że nie grałam wampira ani nie miałam być przez niego uwiedziona - śmiała się.

- Toni potrafi jak rzadko kto łączyć elementy dramatyczne i humor. Wiedziałem też, że potrafi oddać w sposób prawdziwy więź, jaka łączy Jane z synem. A to było bardzo ważne dla filmu - mówił reżyser.

Do roli magika i iluzjonisty Petera Vincenta, który pomaga Charleyowi w walce z wampirem, Gillespie zatrudnił bardzo cenionego w Anglii aktora Davida Tennanta (serial "Doktor Who", "Harry Potter i Czara Ognia", telewizyjny "Hamlet" z 2009 roku), który zagrał wiele ról na deskach Royal Shakespeare Company. - David nie jest zbyt dobrze znany w Stanach - tłumaczył Gillespie. - Lecz jego osiągnięcia jako aktora dramatycznego są bezdyskusyjne. Ma także wspaniałe wyczucie komedii. Właśnie tego nam było trzeba. Aktora bardzo rozbawił scenariusz. Uznał go za nieco staroświecką historię o potworach, zręcznie przeniesioną w XXI wiek. - Mamy tu wampiry w klasycznym stylu. Uciekaj-gdzie-pieprz-rośnie z krzykiem. I to mi się podoba - mówił. - A jeszcze bardziej spodobała mi się moja postać. Pozornie roztacza wokół siebie bogactwo i blichtr w stylu Las Vegas. Ale gdy Vincent schodzi ze sceny, zmienia się w pełnego goryczy, rozczarowanego człowieczka pozbawionego złudzeń. I nagle będzie musiał stawić czoło wielkiemu niebezpieczeństwu.

Dość długo trwały poszukiwania młodej aktorki do roli dziewczyny Charleya, Amy. Potrzebny był ktoś piękny, pełen świeżości i niewinności. Ostatecznie wybór padł na brytyjską aktorkę Imogen Poots ("Centurion", "Jane Eyre", "Orson Welles i ja"). - Spodobało mi się w scenariuszu, że nie idzie tu tylko o to, by przerazić. Wszystkie te perypetie, w których Amy i Charley uczestniczą, powodują, że coraz lepiej poznają siebie nawzajem - komentowała aktorka. De Luca zauważył: - Imogen jako Amy w pierwszej, pogodnej części filmu, wnosi do tej historii klimat niewinności i radości. Ale gdy następuje część mroczna, nie kuli się jak przerażona ślicznotka, lecz walczy dzielnie u boku Charleya. Postać Eda, przyjaciela zlekceważonego przez Charleya ze względów towarzyskich, stała się bardzo popularna wśród fanów oryginalnego filmu. Dlatego filmowcy wielką wagę przywiązywali do właściwego obsadzenia tej roli w nowej produkcji. Zdecydowano się powierzyć ją Christopherowi Mintz-Plasse'owi ("Supersamiec", "Kick-Ass", "Wyrolowani"). - Moim zdaniem, udało się zachować i jeszcze wzmocnić dziwaczny, niepokojący klimat pierwszej wersji. No i mamy tu wampira innego od wielu wampirów z nowych filmów. Działają na niego krzyże, promienie słoneczne, nie ma odbicia. I jest bardzo cool - mówił młody aktor.

- Wiedziałem, że Christopher wprowadzi wiele komediowych elementów do filmu. Ale też, że wspaniale odda emocje tej postaci - podkreślał reżyser. Obsadę, w małej roli, uzupełnił Chris Sarandon, który w oryginalnym filmie grał Jerry'ego.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Postrach nocy 3D
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy