Reklama

"Podróże": AKTORKI O SWOICH ROLACH

Czy jest Pani Riwką?


Shulamit Adar: Ludzie w moim wieku, którzy stracili swoich rodziców podczas wojny, wszyscy mają coś z Riwki. Boimy się tej samej samotności i wszyscy pragniemy znaleźć ślady naszych nieżyjących rodziców. To była pierwsza, zarówno dla mnie, jak i dla Riwki, podróż do Polski, skąd pochodzą moi rodzice, a na żydowskim cmentarzu w Warszawie są pochowani moi dziadkowie. Ale nie miałam czasu, żeby odnaleźć ich grób, kiedy kręciłam tam film. Będę musiała tam jeszcze wrócić…W Izraelu, spotkanie z Esther, która grała Verę, było zarówno spotkaniem postaci i ludzi. Esther przypominała postać z mojej przeszłości, kogoś z mojej rodziny…Telefon, który odbiera Riwka z Paryża na końcu filmu, znaczył także wiele dla mnie. Od lat wiem, że urzędnik w ratuszu w Tel Awiwie nosi to samo nazwisko co mój ojciec, polski Żyd. Nazwisko to jest bardzo rzadkie, więc nigdy nie wiadomo – mój ojciec miał dużą rodzinę… Nie śmiem go spytać… Ale będę musiała to zrobić pewnego dnia.

Reklama


Czy jest Pani Reginą?


Liliane Rovere: Nie jestem Reginą, ale wiem, jak ona czuje, nawet jeśli nie mam takiego samego charakteru czy temperamentu, co ona. Umiem znaleźć się w jej sytuacji: także straciłam ojca, więc potrafiłam marzyć o jego odnalezieniu… Polubiłam Reginę, szczególnie wtedy, gdy zdecydowała się zaadoptować „fałszywego” starego ojca… Nigdy nie „łączę” mojego osobistego życia, mojej rodziny, moich własnych spraw w mojej pracy aktorki. Nagle, po raz pierwszy w moim życiu, odnalazłam się w tym filmie, lub raczej, dwa aspekty mojego życia połączyły się.


Czy jest Pani Verą?


Esther Gorintin: Jest trochę Very we mnie. Znam uczucie bycia obcym, emigrantem. Pochodzę ze wschodniej Europy i, jak Vera, doświadczyłam emigracji, chociaż to było we Francji, dobrze to pamiętam… Powróciłam i zobaczyłam Izrael po ponad dwudziestu latach nieobecności. I zobaczyłam go oczami Very. Kraj bardzo mnie zadziwił. Miałam wrażenie, że jest w trakcie tworzenia się. Izrael wyobrażałam sobie bardziej jako pustynię, a okazało się, że jest on olbrzymim placem budowy. Izraelici są bardzo odważni, ale nie mówią w jidysz. Zauważyłam, że łatwiej porozumieć się po rosyjsku niż w jidysz… Rozumiem Verę: nie ma żadnej rodziny w Rosji. Jedyne co jej pozostało, to wspomnienia, i kuzynka w Izraelu… Gdybym była nią, zrobiłabym to samo! Chciała tam zbudować nowe życie, zacząć od początku, i znaleźć ciepło życia rodzinnego…, ale ona jest raczej rozczarowana rzeczywistością…

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Podróże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy