Reklama

"Ofiarowanie": ŚWIAT OBRAZÓW

W każdym filmie Tarkowskiego obraz jest przesłaniem, albo, jak mówi sam Tarkowski: "Moje filmy znaczą to, co widać. Nie znamy siebie za dobrze. Czasem dajemy upust sile, do której nie da się przyłożyć zwykłej miary".

W każdym filmie Tarkowskiego obraz jest przesłaniem, albo, jak mówi sam Tarkowski: "Moje filmy znaczą to, co widać. Nie znamy siebie za dobrze. Czasem dajemy upust sile, do której nie da się przyłożyć zwykłej miary".

Jego filmy mają większy wpływ na publiczność niż filmy jakiegokolwiek innego współczesnego reżysera. Po pierwsze chodzi o wymiar: pełnia życia i jego upadek. Jak u Messiaena mamy do czynienia ze sztuką najwyższej wagi, sztuką końca czasu. Pamiętam jak w latach 70. wyszłam z pokazu Sądu ostatecznego w prawie ekstatycznym stanie z poczuciem, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi, że z odwodnionych para-eksperymentów sztuki nowoczesnej powróciłam do mojego miejsca, do podstaw, głębokiego liryzmu, celowego radykalizmu formy, sztuki życia i śmierci podobnej do tej z czasów Dostojewskiego.

Reklama

Filmy Tarkowskiego są pod wieloma względami transformacją tradycji wielkiej poezji rosyjskiej w obraz, uosobionej przede wszystkim w poezji ojca Tarkowskiego, Arsenija Tarkowskiego, którego wiersze stanowią często wewnętrzny głos filmów syna, jego podstawowy dialog. Liryczna tradycja obejmująca światowy folklor i liturgię religijną. Te filmy są skonstruowane w oparciu o duchowy wymiar religii i poezji, dotykają podświadomości, zanurzenia ludzkiej duszy w podziemiu pulsującym światłem.

Dla mnie Tarkowski jest reżyserem, który najlepiej uporał się ze współczesnym światem: udało mu się wycisnąć promień światła z góry śmieci. Ze szczątkowego życia, jak u Becketta pozostają tylko odpadki po wielkiej katastrofie.

Jak mawia żona Stalkera, wszystko dzieje się w tym "zapomnianym przez Boga mieście". Stąd właśnie bierze się dyspozycja człowieka: niemota. Słowa i mowa są już skończone. To kraina milczenia, śmierci i strachu. Andriej Rublow jest oniemiały z przerażenia wywołanego ludzkim okrucieństwem. Chłopiec w pierwszej scenie Zwierciadła przerywa milczenie krzykiem, a obrazy zaczynają płynąć i żyć. Mały chłopiec, główny bohater i punkt odniesienia w Ofiarowaniu, przez cały film nie może mówić (jest krótko po operacji gardła). Jego głos słychać tylko w ostatniej scenie. Ojciec - tak jak Andriej Rublow - składa swoje milczenie w ofierze. Język małego chłopca w końcu jednak się rozwiązuje: dziecko jest słowem, nadzieją, sensem życia, przyszłością poza Katastrofą. Dziecko. We wszystkich filmach Tarkowskiego, począwszy od Dziecka wojny, perspektywa dziecka (szaleńca lub artysty) jest zwierciadłem, dzięki któremu świat staje się rzeczywisty. Wewnętrzne dziecko w każdym z nas, pierwotne, czyste, najskrytsze, "dusza" w klasycznym znaczeniu.

To właśnie dzieje się w Ofiarowaniu. Gdy wzrok dorosłego mężczyzny pada na zabawkowy domek zbudowany przez jego syna na wzór domu, w którym ojciec ukrył się przed światem, zostaje przekroczony magiczny most. Kolory bledną, zapada biała noc, wkraczamy w przyćmiony świat snów, w którym źródło i dramat życia mogą zostać odkryte.

Dziecko śpi w swoim łóżku. Drzwi pamięci zostają szeroko otwarte odsłaniając potężne archetypiczne postaci - ciemnego człowieka, wiedźmę o białych nogach z jedwabiu, czarne dziewczę-madonnę. Kolor staje się abstrakcją, to tutaj rozgrywa się główny wątek filmu, zarówno w feerii kolorów - ciemnych czerwono-niebieskich, srebrze ciemnej ikony - jak i w samej akcji (kolor w Ofiarowaniu ma trzy poziomy: zarys historii w rajskich odcieniach, półcienie snów i dramatyczny kontrast migającego szybko gdzieś w tle, ledwo zauważalnego, biało-czarnego ekranu, który przez cały czas sygnalizuje gdzie jest rzeczywistość).

Scena ze śpiącym dzieckiem powtarza się jak drogowskaz - kim jestem? Kim jest śniący? To tutaj znajduje się magiczne pogranicze, na którym główny bohater może odmówić modlitwę. Ofiara zostaje przyjęta. Poszukiwacz sięgnął najdalszych granic, a gdy budzi się ranek odzyskuje zwykłe kolory, a świat już nigdy nie będzie taki jak przedtem.

Filmy Tarkowskiego mają cechę, której nigdy nie udało mi się zanalizować, ale, podobnie jak wielu innych jego miłośników, znalazłam w nich wspólny mianownik: obrazy zostają, zabiera się je ze sobą. To ma coś wspólnego z kolejną ciekawą rzeczą: filmy Tarkowskiego można oglądać w kółko, wydają się być niewyczerpane. Jak fuga Bacha, która nigdy się nie nudzi, podlegają procesowi krystalizacji, dzięki któremu zyskują własne życie.

Birgitta Trotzig

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ofiarowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy