Reklama

"Nine - Dziewięć": RETRO

Dziewięć jest filmem wysmakowanym estetycznie. Chcąc zabrać publiczność w kinową podróż w czasie do Włoch lat 60. i pozwolić jej przemieszczać się w przód i w tył omawianej historii, Rob Marshall musiał odtworzyć atmosferę minionej rzeczywistości i znaleźć sposób na pokazanie skomplikowanego świata wewnętrznego swoich bohaterów. W ten sposób chciał pozwolić widzowi zamieszkać przez chwilę w świecie włoskiego filmu

i zadziałać na jego wyobraźnię. Dlatego ekipa Marshalla misternie odtwarzała kawałki minionego świata. Równie precyzyjnie były wymyślane sekwencje,

Reklama

w których Guido mknie swoim szykownym niebieskim Fiatem Alfa Spyder ulicami Rzymu lat 60., jak i odrealnione fantazje, które wybuchają

w wyobraźni bohatera: przywołanie jego żądzy, miłości, frustracji, melancholii, pragnienia wydostania się z pułapki i znalezienia drogi w jasną przyszłość. By to zrobić Marshall i pracujący z nim od lat zawodowy partner, choreograf i reżyser John De Luca, zebrali wyjątkowy zespół złożony

z wybitnych, sprawdzonych artystów, którzy pomogli im stworzyć pełen piękna filmowy świat Chicago i Wyznań gejszy. To doborowa, oscarowa drużyna. Tworzą ją między innymi: operator Dion Beebe, scenograf John Myhre, projektantka kostiumów Colleen Atwood.

Trio było podekscytowane perspektywą wspólnej pracy - zwłaszcza nad filmem tak emocjonującym i pełnym ekspresyjnego piękna możliwego do osiągnięcia jedynie w kinie. Operator Dion Beebe wspomina: "Jeśli w Chicago scena była naszym placem zabaw, to przy Dziewięć była naszym parkiem zabaw. Wszyscy chcieliśmy wykorzystać możliwości kina, aby przenieść na scenę w studiu Cinecitta esencję ludzkiej wyobraźni".

Scenograf John Myhre dodaje: "Być może jedyną rzeczą bardziej ekscytującą od kręcenia filmu o kręceniu filmu, był pomysł Roba Marshalla na musical o robieniu filmu. Wszystko, co Rob miał nam do powiedzenia dało się zamknąć w jednym zdaniu: Musimy pokazać przeobrażenie, publiczność musi zobaczyć jak zmienia się świat Guido".

Film przedstawia dwie sfer życia Guido. Pierwsza z nich to realne życie: skomplikowana egzystencja Guido w Rzymie oraz luksusowym spa, dokąd ucieka od zgiełku wiecznego miasta i swoich niewesołych myśli. Drugą sferą jest świat wewnętrzny, świat fantazji, urojeń. Ten drugi toczy się w całości na wybudowanej scenie w Cinecitta - źródle wszelkich lęków Guido. Myhre wyjaśnia: "Zdecydowaliśmy, po tym jak po raz pierwszy zobaczyliśmy halę, że musi być realna więc użyliśmy hali H w Shepperton Studio w Anglii, która była bardzo podobna do 5 hali w rzymskiej Cinecitta. Rob zawsze chciał, abyśmy pamiętali, że ta hala to najważniejsza rzecz w życiu Guido, miejsce jego największych zwycięstw i porażek. Naszym największym wyzwaniem była dziesięciokrotna zmiana scenografii, nierzadko w czasie jednej nocy, w kolejne wyimaginowane światy - plażę, dyskotekę z lat 60., plac w Rzymie i inne. Wyzwania, które się z tym wiązały były fantastyczne".

Niektóre z sekwencji tańca wymagały specjalnego olinowania.

"W scenie z Penelope Cruz jako Carlą, Rob chciał, by zjechała po długiej różowej kotarze. Technicznie to było bardzo trudne, z powodów bezpieczeństwa, a także dlatego, że musiałaby tę scenę kilkakrotnie powtarzać. Ostatecznie użyliśmy taśmociągu, który stał się częścią różowej kotary i pozwolił jej opaść na sam środek lustra w tańcu".

Dion Beebe wspólnie z Robem Marshallem zdecydowali, że nie będą naśladować Felliniego, ani w sposobie narracji, ani fotografowania. "Nie chcieliśmy powtarzać jego pracy. Oddaliśmy mu hołd, tak twórczo, jak umieliśmy. Myślę, że Dziewięć przez swoją warstwę wizualną i stylistyczną tworzy własny gatunek musicalu. Połączenie kina i musicalu zawsze wychodzi magicznie, gdy pracujesz nad tym z Robem" - mówi Beebe.

Od samego początku Beebe i Marshall toczyli dyskusję o tym, jak nowa wersja Dziewięć ma przykuć uwagę widzów. Uznali, że konieczne będzie innowacyjne, rzucające na kolana oświetlenie i płynne prowadzenie kamery. Beebe opowiada: "Odbyliśmy długą rozmowę na temat światła i sposobów filmowania. Jeśli chodzi o światło, to szybko ustaliliśmy, że podobnie jak

w Chicago musimy użyć wielu świateł teatralnych. Część piosenek odnosi się do wewnętrznych wizji, dzieje się wyłącznie w świecie wyobraźni i dzięki reflektorom teatralnym da się podkreślić ten ich wewnętrzny wymiar. Do tego potrzebna jest właśnie pewna teatralna sztuczność, którą daje odpowiednie oświetlenie. Zawsze zwracaliśmy szczególną uwagę na te momenty, w których realność przekształcała się w czystą fantazję".

Oświetlenie było równie kluczowe jak przyjęty sposób filmowania. "Ruch kamery był zawsze bardzo ważny dla Roba i dla mnie. Zwłaszcza przy kręceniu części muzycznych" - opowiada Beebe - "Równie ważne było uchwycenie pełnej choreografii. Trzeba było sceny taneczne tak sfilmować, by sprostały wymaganiom kina. Dzięki użyciu wózków, cran'ów i torów te fragmenty wyszły naprawdę dobrze" - dopowiada operator.

Podobnie jak Beebe, twórczyni kostiumów Colleen Atwood rozpoczęła pracę od przypomnienia sobie seksownego i efektownego stylu włoskiego kina lat 60. Obejrzała mnóstwo filmów, by mieć odpowiedni materiał, który mogłaby przetworzyć w wyobraźni. "Mam wrażenie, że obejrzałam wszystkie włoskie filmy nakręcone w latach 60. Uff, to było wyczerpujące. Oczywiście mnie w odróżnieniu od reszty ekipy interesowały stroje, fryzury, nakrycia głowy. Wszelkiego typu fatałaszki. Taki mam zawód. Ostatecznie w stylu Dziewięć pozostawiliśmy jedynie najbardziej charakterystyczne elementy włoskiego stylu" - śmieje się kostiumograf, laureatka Oscara.

Kostiumy Atwood były projektowane z myślą o tańcu. "Zanim zaczęłam projektować stroje, obejrzałam kilka prób choreograficznych prowadzonych przez Roba i Johna. Musiałam to zrobić, żeby kostiumy nie przeszkadzały aktorom w ruchu. Stroje muszą być doskonale dopasowane. To oznacza, że pracowałam bardzo blisko z całą kobiecą obsadą" - zwierza się Atwood.

O pracy z Danielem Day-Lewisem Atwood opowiada z rozrzewnieniem: "Spędziliśmy z Danielem cały dzień, robiąc zakupy dla Guido - kupiliśmy mu garnitur, buty, odtworzyliśmy wspólnie jego styl, wymyślaliśmy wspólnie tę postać. W końcu zdecydowaliśmy się na pełen wdzięku czarny jedwabny garnitur, podkreślający wyjątkowość bohatera. Najciekawsze w stroju tej postaci jest to, że jego strój nie oddaje charakteru postaci, podkreśla jedynie jego wewnętrzne piękno".

Olśniewające są stworzone przez Atwood kostiumy postaci kobiecych. Piękne bez wyjątku. Począwszy od trykotów show girls, poprzez wieczorowe suknie głównych bohaterek, po seksowne stroje tancerek go-go. Ubrała wszystkie możliwe wcielenia kobiet od gwiazdy, żony, muzy, kochanki po prostytutkę. Talent Atwood jest niebywały. Projektując, użyła ponad miliona kryształów Swarovskiego, ozdabiając nimi 36 kostiumów. Atwood wymyśliła dziewięć możliwych zastosowań kryształów występujących w 31 stylach i 22 różnych kolorach. Zostały użyte tak, by postaci Dziewięć zabłysły i długo jaśniały blaskiem kryształów. Nadja Swarovski, wiceprezydent ds. komunikacji międzynarodowej firmy, powiedziała "Współpraca Swarovskiego z Collen Atwood przy tworzeniu kostiumów Dziewięć była ogromnym przeżyciem. Collen ma nieprawdopodobny talent. Jest genialną projektantką. To był wielki zaszczyt móc współpracować z nią przy tworzeniu strojów dla tak wybitnych aktorek. Stroje są olśniewające jak kryształy Swarovskiego".

Wspólnie z Atwood pracował stylista i makijażysta Peter King, zdobywca Oscara. King wcześniej nie współpracował z Marshallem, ale szybko okazało się, że doskonale się dogadują. "Największym wyzwaniem w czasie pracy nad tym filmem było uchwycenie stylu lat 60. Rob chciał przywołać New Wale - styl Brigitt Bardot i Claudii Cardinale. To styl bardzo awanturniczy, nie mający jednak nic wspólnego z perfekcją. Można go nazwać prosto z łóżka". Jest bardzo seksowny, czego nie można powiedzieć o stylu angielskim czy amerykańskim z tamtych lat. Nie próbowaliśmy naśladować żadnego konkretnego filmu, po prostu obejrzeliśmy ich mnóstwo i czerpaliśmy inspiracje. Zrobiłem setki stylizacji zanim wybraliśmy styl charakterystyczny dla każdej postaci".

Po zdjęciach w londyńskich teatrach muzycznych, ekipa przeniosła się do Rzymu. Trzeba było przenieść się do miejsca urodzin Felliniego, dotrzeć

z kamerą , tam gdzie on kręcił. Najważniejszymi miejscami były Cinecitta Studio w Rzymie, Pizza del Popolo w Via Veneto i w Anizo.

Atmosfera panująca w Cinecitta, jednym z najsłynniejszych studiów filmowych na świecie, zainspirowała wszystkich. Powołana w roku 1936 przez dyktatora Benito Mussoliniego do celów propagandowych (zgodnie z hasłem, że kino to najpotężniejsza broń propagandy), studio rozkwitło po wojnie, będąc miejscem powstania takich klasycznych filmów jak: Quo Vadis, Ben Hur, Kleopatra, Ojciec Chrzestny III, Angielski pacjent, czy Gangi Nowego Jorku.

"Dla wszystkich którzy kochają kino, zdjęcia w Cinecitta to emocjonujące przeżycie" - wspomina John Myre. "Samo przekroczenie bramy studia po raz pierwszy, to doświadczenie zmieniające życie. To studio jest jak żadne inne na świecie. Czujesz historię tego miejsca, terakotowe budynki przenoszą cię w czasy lat 60. Filmowaliśmy przed główną bramą i nie wymagało to specjalnych zabiegów, żeby całość wyglądała jak czterdzieści kilka lat wcześniej. To było naprawdę ekscytujące".

Pochłonął nas także Rzym. Chcieliśmy zobaczyć wieczne miasto takim, jakie Fellini utrwalił je w La Dolce Vita. Filmowaliśmy na Via Veneto,

w Colloseum.

Ekipa trafiła także na południe do miasta Anzio, miejsca w którym

w czasie II wojny światowej lądowali alianci. Zdjęcia kręcili w dawnym kasynie ze spektakularnymi tarasami z widokiem na morze. W tym budynku skumulowało się kilka ważnych dla Dziewięć planów, tu były rzymskie łaźnie, w których odbyły się fantastyczne sceny z Guido Conti i jego kochanką, tam było biuro potrzebne przy produkcji Italii - filmu Guido, w tamtejszej restauracji nakręcono sceny wystawnego przyjęcia, tam było wejście i lobby hotelowego spa gdzie Guido bezskutecznie szukał wytchnienia.

Praca na planie zakończyła się w wiosce na szczycie wzgórza Sutri, godzinę drogi od Rzymu, gdzie w czasie dwóch długich i zimnych nocy odbyły się zdjęcia z Danielem Day-Lewisem i Nicole Kidman.

W momencie zakończenia produkcji na planie przed twórcami nadal pozostało mnóstwo pracy. Rob Marshall współpracował z zespołem montażystów pod wodzą zdobywczyni Oscara Claire Simpson (Pluton, Lektor) oraz nominowanym do nagrody Emmy Wyattem Smithem, który zajął się postprodukcją.

Wszystkie elementy tworzące film zadziałały jak jeden doskonały mechanizm. Producent Marc Platt tak to podsumował: "Rob żądał wszystkiego, co najlepsze od ludzi, którzy z nim pracowali. Jest bardzo drobiazgowy i ma oko na każdy szczegół. To samo można powiedzieć

o innych osobach z ekipy oraz obsady. Wszyscy pracowali i dawali z siebie wszystko i dlatego jest to tak świetny film. Kamerzyści, aktorzy, scenarzyści, scenografowie, wszyscy bez wyjątku robili swoje, ale prawdziwa magia rodzi się wtedy, gdy obraz trafia do publiczności".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Nine - Dziewięć
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy