Reklama

"Nigdy w życiu!": CO DAŁAM Z SIEBIE JUDYCIE?

Mówi Katarzyna Grochola, autorka powieści:

Użyczyłam książkowej Judycie swoich doświadczeń i obserwacji świata, swojego zawodu „odpowiadaczki na listy”, swoich przyjaciół. Moja córka była pierwowzorem książkowej Tosi, podkreślam - książkowej, bo filmowa jest zupełnie inna. Moje zwierzęta, zapytane czy nie miałyby nic przeciwko temu, żeby znaleźć się w książce, pomerdały ogonami i zamiauczały przyjaźnie. Koty Judyty zostały tak samo nazwane jak moje i moich sąsiadów, ale po co szukać imion innych niż te, które włóczą nam się po ogrodzie. W sierpniowe noce tak samo jak Judyta krzyczymy z moją sąsiadką, przywołując je do domu: „Zaraz”, „Potem”, „Ojej”, „Ratunku”. Moja Judyta ma tak samo jak ja bałagan w notesie: woda pod H jak „hydraulik”, gaz pod P - „projekt”. Ktoś mi kiedyś zarzucił, że normalni ludzie nie robią takich notatek. Poskarżyłam się przyjacielowi, poukładanemu i ważnemu człowiekowi, który wyjął swój notatnik i powiedział: „zaraz sprawdzimy”. I pod P znalazł adnotację „Pani Jola”.

Reklama

Judyta nie musi udawać, że jest inna niż jest i cieszę się, że to się okazało jej siłą. Ale nie zapominam, że o ile Judyta jest w stu procentach mną, to ja jestem zaledwie w jednym procencie Judytą. I mimo świadomej pożyczki ja jestem ja, a ona jest ona. Na białym koniu nigdy nie podjechał pod mój dom mężczyzna - tak jak przyjechał do Judyty. Ale też Judycie się nie zdarzyło, żeby pewnego dnia stanął przed furtką nieznajomy i powiedział: „Jestem twoim prezentem urodzinowym”. A mnie tak.

Mówi Ilona Łepkowska, autorka scenariusza:

Przede wszystkim trochę czasu i dużo uwagi. Czasu potrzebnego na napisanie scenariusza i uwagi, by przy tej okazji jak najmniej uronić z książki. Zależało mi na tym przede wszystkim dlatego, że zarówno Kasię Grocholę jak i Judytę poznałam i polubiłam już sporo wcześniej i nie chciałam, by w czasie procesu adaptacji książki którejkolwiek z nich stała się krzywda. Podarowałam bohaterce filmu kilka moich, całkiem własnych, dialogów i podrzuciłam też parę kwestii, jakie w toku 25-letniego procesu wychowawczego usłyszałam od własnej córki. Judyta musiała na nie odpowiedzieć, choć była nimi zaskoczona chyba tak samo, jak kiedyś ja.

Myślę, że w dużej mierze ja dałam Judycie twarz Danuty Stenki, bo do końca wytrwale uczestniczyłam w castingach do głównej roli (jako współproducent filmu, rzecz jasna!), najpierw odrzucając kolejne kandydatki. Potem poświęciłam wiele wysiłku, wytoczyłam wszystkie argumenty, jakie tylko przychodziły mi do głowy i użyłam całej swojej siły przekonywania, by to właśnie Pani Danuta, a nie kto inny, zagrała tę rolę.

Uczestniczyłam także w decydującej mierze w wyborze reżysera i z ufnością oddałam Judytę pod opiekę Ryśka Zatorskiego, bo byłam pewna, że zaopiekuje się naszą bohaterką. A proszę mi wierzyć, Ryszard naprawdę umie zadbać o kobietę (jako reżyser, rzecz jasna!).

Siły, poczucia humoru oraz niezłomnej wiary w to, że nigdy w życiu nie należy się poddawać nie musiałam Judycie dawać, bo zawsze je miała. Mam nadzieję, że teraz my wszystkie - Judyta, Kasia, Danuta i ja dajemy to właśnie poczucie i siłę widzom, którzy zechcą przyjść do kina na nasz film.

Mówi Danuta Stenka, odtwórczyni filmowej roli Judyty:

Poza tym, co jest oczywiste - czyli ciało, głos, odruchy, uczucia, emocje, nie bardzo potrafię odróżnić co jej dałam, od tego, co w niej swojego znalazłam. Być może, jak w zbiorach matematycznych istnieje po prostu część wspólna, która należy i do niej, i do mnie. Co mieści? Na pewno potrzebę poczucia bezpieczeństwa, miłości, potrzebę podążania ścieżkami jakiejś podstawowej uczciwości i tam znajdowania sobie towarzyszy... No i nadzieję, nadzieję mimo wszystko - taką, która nie pozwala utonąć w największych nawet problemach, tragediach, która pomaga wymykać się im i zaczynać od początku, niewielkim ale ciągle obecnym światełkiem, wskazującym drogę.

I chyba właśnie na tym polega sukces Judyty powieściowej, to jest jej siłą. Część wspólna. To dlatego identyfikują się z nią kobiety w różnym wieku, o różnej pozycji społecznej, charakterach i różnych sytuacjach życiowych.... One są częścią Judyty, albo inaczej - część Judyty jest w nich. Noszą ją w sobie, mają ją na własność. A ona, kiedy sięgają po powieść, budzi w nich to, co wspólne ale nieuświadomione, to co leży gdzieś na dnie duszy, niewykorzystane a niezbędne do życia. No i rozgadałam się na temat powieściowej Judyty. A ile tej Judyty, którą ja również noszę w sobie jest w Judycie filmowej? Już nie wiem ... po prostu nie wiem.

Będę musiała obejrzeć ten film....

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Nigdy w życiu!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy