"Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet": EKSPLIKACJA REŻYSERA
Wielu ludzi pytało mnie, czy czułem się zaszczycony propozycją wyreżyserowania "Millenium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", filmu opartego na pierwszym tomie bestsellerowej trylogii "Millennium" Stiega Larssona. Prawdę mówiąc, na pierwszą propozycję od producenta Sorena Staermose'a odpowiedziałem nie. Słyszałem o trylogii, ale nie czytałem jej. Nie miałem czasu ani ochoty na robienie thrillera.
Po pół roku Soren ponowił propozycję. Zmienił terminy realizacji i bardzo mu zależało właśnie na mnie. Przeczytałem książkę, zaintrygowała mnie, ale nie widziałem filmu jako thrillera, lecz raczej jako dramat kryminalny. Przemówiły do mnie główne postaci; Blomkvist jako lewicowy publicysta i Lisbeth jako gniewna buntowniczka. Powiedziałem, że zrobię ten film tylko jeśli będę miał kontrolę artystyczną nad scenariuszem, obsadą, montażem itd. To było gwarantem, że projekt będzie udaną ekranizacją popularnej powieści. Chciałem zachować suwerenność podejmowania decyzji, aby zrobić jak najlepszy film.
Pragnąłem zawrzeć w tym filmie silne uczucia, silne postaci i kontrowersyjną intrygę.
To mój znak firmowy, a książka spełniała te wymogi. Chciałem umieścić w filmie wszystkie drobne wskazówki, szczegóły obecne w powieści Larssona: stare fotografie, dzięki którym ożywa postać Harriet, stare relacje z wypadku na moście, to że Lisbeth ma fotograficzną pamięć. Chciałem, by film miał nie mniejszą ostrość i wyrazistość niż książka. Aby równie odważnie pokazywał ciemne strony społeczeństwa.
O napisanie scenariusza poprosiłem dwóch najlepszych skandynawskich scenarzystów: Rasmusa Heisterberga i Nikolaja Arcela. Wspólnie rozłożyliśmy powieść na czynniki pierwsze, a następnie skonstruowaliśmy intrygę. Musieli bardzo się śpieszyć, bo do rozpoczęcia zdjęć zostało niewiele czasu. Wraz z Tusse Lande zaczęliśmy kompletować obsadę. Mam obsesję na punkcie znalezienia do roli takiego aktora, który poczuje wyjątkowy związek z postacią. Aktor musi polubić swoją postać. Szwedzki aktor Michael Nyqvist reprezentuje głęboki humanizm, umiejętność współodczuwania i wysoki poziom intelektualny, których to cech oczekujemy po Mikaelu Blomkviście. Z kolei Lisbeth Salander to wyjątkowa postać we współczesnej skandynawskiej literaturze, z którą wiąże się wiele oczekiwań. Miałem wielkie szczęście, że zagrała ją Noomi Rapace, która wprost perfekcyjnie wcieliła się w postać Lisbeth.
Namówiłem operatora Erika Kressa i scenografa Nielsa Sejera na realizację filmu w Szwecji, z bardzo napiętym harmonogramem i wysoko podniesioną poprzeczką dla wydziału scenograficznego. Krótki okres przygotowawczy spowodował, że zrealizowanie projektu na czas bez przekroczenia budżetu graniczyło z cudem. Wtedy to dołączyła do nas szwedzka ekipa, która była niezwykle zdeterminowana i gotowa kręcić film w ciężkich warunkach i po godzinach. Spisali się nadzwyczajnie. Podobnie jak aktorzy. Na planie czuło się, że każdego dnia wszyscy toczą walkę o jak najlepszą jakość. Walkę, którą wszyscy chcemy wygrać. Teraz, po ukończeniu filmu, wiem, że nam się udało...
Niels Arden Oplev, Kopenhaga, grudzień 2008