Reklama

"Marsz pingwinów": PODRÓŻ DO KRAŃCA PIEKIEŁ

Samice wędrują przez mrok, w poszukiwaniu morza. Nie mają łatwego zadania – brzeg na Antarktyce nigdy nie jest wyraźnie zaznaczony. Co gorsza, przy nieustannie wiejącym wietrze, nie ma możliwości odnalezienia tej samej ścieżki. Wiat wieje z taką siłą, że tworzą się nowe, lodowate przełęcze. Jednak największym niebezpieczeństwem są cienkie lodowe powłoki, które załamują się pod najmniejszym ciężarem. Dlatego samica, jeśli tylko wyczuje niebezpieczeństwo, zatrzymuje się i najdelikatniej jak potrafi bada, czy może zrobić następny krok. Za nią podążają kolejne samice.

Reklama

Nie wszystkie wyczerpane matki przetrwają marsz przez burzę i lodowe pułapki. Zresztą nawet, gdy już dotrą na brzeg upragnionego morza, i tu czeka na nie śmiertelne niebezpieczeństwo – lew morski, także marzący o posiłku.

Kiedy osiągną w końcu ocean, samice cesarskie potrzebują kilku tygodni, by nabrać sił. Pozostaną tu do momentu, aż odpowiednio przytyją i zgromadzą w żołądku dużą ilość pokarmu. Dopiero wtedy wyruszą w podróż powrotną, by odnaleźć i nakarmić swoje młode.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Marsz pingwinów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy