"Marsz pingwinów": NIEZWYKŁA, ZDUMIEWAJĄCA WALKA
W maju noce trwają już czternaście godzin. Sił dodaje młodej pingwiniej parze miłość i świeży śnieg. Pozbawione dostępu do jedzenia ptaki korzystają z rezerw energetycznych, zgromadzonych jeszcze w grudniu.
Pod koniec maja samica jest szczuplejsza o jedną trzecią. W tym czasie składa swe jedyne jajo. To moment krytyczny: jeśli jajo wytoczy się na lód, zamarznie w ciągu kilku sekund. Samica stara się więc, by jajo wylądowało na jej stopach i natychmiast wtoczyło się do „kieszeni inkubacyjnej”, umieszczonej pod brzuchem.
Samiec traci mniej wagi niż jego partnerka, więc szybko przejmuje opiekę nad przyszłym owocem ich związku. Bierze na swe barki niezwykłe zadanie, wymagające odwagi i sporego samozaparcia: przez następnych sześćdziesiąt kilka dni będzie wysiadywał jajo, bez jedzenia, niemal bez ruchu, w starciu z jednymi z najgorszych warunków pogodowych na ziemi.
Jego jedynym pocieszeniem jest fakt, że tysiące pobratymców będzie robiło to samo.
Nim jednak do tego dojdzie, przyszłych rodziców czeka pierwsze wyzwanie, i to zaledwie dzień po złożeniu jaja: muszą przetoczyć jajo spod brzucha samicy pod brzuch samca. Jajko jest delikatne – żadne z rodziców nie może zawieść, bo inaczej wszystko skończy się tragedią.
Samica szybkim ruchem wypycha jajko spod siebie na lód; samiec w tym momencie musi błyskawicznie, a zarazem delikatnie, wtoczyć je pod siebie. Wszystko musi być wykonane szybko i precyzyjnie, inaczej jajo zamarznie. Dziesiątki zamarzniętych jaj na obrzeżach kolonii świadczą o tym, jak ekstremalnie trudne jest to zadanie, i jakiej wymaga harmonii między przyszłymi rodzicami.
Teraz samica może wyruszyć z powrotem nad morze. Jest zdecydowanie słabsza, niż czterdzieści dni wcześniej, kiedy rozpoczynała swą podróż. Musi jak najszybciej dotrzeć do wody, by znów się pożywić.
Zanim wyruszy, upewnia się, że ona, jej partner i ich maleństwo będą w stanie rozpoznać się po ponad dwumiesięcznej rozłące. By przekazać sobie właściwy sygnał, przyszli rodzice śpiewają ostatni raz miłosną pieśń.
I znów będzie to długi, trudny i niebezpieczny marsz…