"John Rambo": POSTACI
Opisując pracę na planie "Johna Rambo", aktor Paul Schulze podkreśla, że Sylvester Stallone jest "urodzonym przywódcą", który idealnie motywuje członków ekipy. "Ma unikalny styl pracy. Według Machiavellego władca musi wzbudzać na początku strach, a potem uwielbienie. Tylko to gwarantuje mu bezwarunkowy posłuch u podwładnych. Wydaje mi się, że Stallone doskonale to rozumie. Gdy nam "przewodził", baliśmy się go zawieść i każdy robił wszystko, by mu zaimponować".
Stallone przyznaje, że dopiero po entuzjastycznym przyjęciu "Rocky'ego Balboa" zdecydował się napisać i wyreżyserować "Johna Rambo": "Pomyślałem, że niezłym pomysłem byłoby pozwolić Rambo wyreżyserować Rambo. Wyeliminowałoby się w ten sposób pośredników. Jeśli coś nie pójdzie zgodnie z planem, będę mógł winić tylko siebie".
Wątek misjonarzy w filmie zainspirowały informacje o licznych organizacjach, nierzadko sektach, trafiających na granicę Tajlandii z Birmą, aby nieść pomoc dla Karenów, którzy w większości są chrześcijanami. Udaje im się wwieźć do kraju lekarstwa, pożywienie i materiały edukacyjne przy pomocy partyzantów, ale także byłych żołnierzy i najemników. Spotykając się z misjonarzami, przedstawionymi w filmie, Rambo wyśmiewa ich naiwność i skuteczność metod, które wyznają. Nie może w końcu odmówić im pomocy, gdyż, jak zaznacza sam Stallone, "wyzwalają w nim wewnętrzne przekonanie, co jest dobre, a co złe, oraz szacunek dla wiary, jaką sobą reprezentują". Doświadczenia w Birmie zmienią nie tylko Rambo. Paul Schulze nie kryje, że przekonania misjonarza Michaela Burnetta również zostaną zachwiane: "Po pięciu misjach ma niepodważalną wizję, jak powinien wyglądać świat, ale w trakcie filmu ulegnie ona zupełnemu przewartościowaniu".
Na ratunek porwanym misjonarzom wyruszają najemnicy, którym przewodzi Lewis, grany przez angielskiego aktora Grahama McTavisha. Nie kierują nim humanitarne pobudki, wręcz przeciwnie. "Mój bohater chce w Birmie zarobić na alimenty dla byłej żony i trójki dzieci. Ma przy tym wredny charakter, jest brutalny i wiecznie wściekły. Zależy mu tylko na kasie, ale w trakcie akcji również on nabierze cech ludzkich".
Przygotowując się do napisania scenariusza Stallone odkrył, że typowy najemnik mieści się w przedziale wiekowym 25-50 lat, najczęściej jest byłym żołnierzem niezdolnym do przystosowania się do życia w społeczeństwie. Wielu spośród nich poświęca się religii, a część utrzymuje rodziny, które pozostały w ojczyźnie. Inni szukają mocnych wrażeń, tak jak Lewis, Reese i En-Joo w filmie. Wyjątek stanowi Uczniak, idealista grany przez angielskiego aktora Matthew Marsdena: "Jest wśród nich największym naiwniakiem. Wciąż wierzy w szlachetne przesłanki swojej misji, podczas gdy resztę interesuje tylko czysty zysk".
Jak przyznają aktorzy, Stallone często pozwalał na improwizację na planie zdjęciowym. Rey Gallegos wspomina, jak reżyser towarzyszył im w trakcie przekomarzań na łodzi i umieszczał zabawniejsze dialogi w filmie. "Gdy usłyszał, jak Jake LaBotz śpiewa i gra na gitarze, także postanowił zaprezentować jego umiejętności w `Johnie Rambo'".
Niewątpliwym atutem nowego filmu Stallone jest udział aktorów, profesjonalnych i naturszczyków, z Północnej Tajlandii: "Nie ma innego miejsca na świecie, w którym odnaleźlibyśmy taką mieszankę amatorów i zawodowców, co kamera błyskawicznie wyczytuje z twarzy". Reżyser nieraz podkreślał, że chce pokazać ludzi zaznajomionych z konfliktem w Birmie. Wiązało się to z trudnościami w prowadzeniu naturszczyków, którzy nigdy nie stali przed kamerą. Wkrótce okazało się jednak, że każdy z przesłuchiwanych kandydatów znał postać Rambo. Jednym z nich był Suparkorn Kijsuwan, grający Myinta - przewodnika głównego bohatera, który wspomina, że jako dziecko sam przezywany był "Rambo": "Jako przewodniczący klasy często nosiłem bojówki i mundury, stąd ta ksywka", dodaje młody aktor.
Phil Thornton, który jako dziennikarz zgłębił kulisy konfliktu między Birmą a Tajlandią, twierdzi w książce "Restless Souls" ("Dusze niespokojne", 2006, Asia Books), że w gabinecie zmarłego przywódcy kareńskich rebeliantów, generała Bo Mya, wisiał plakat Stallone jako Rambo. Kolejnym dowodem na popularność amerykańskiego bohatera w Birmie jest Muang Muang Khin, który wcielił się w bezlitosnego majora Tinta. Aktor był naocznym świadkiem masakry z 1988 roku, a po przystąpieniu do partyzantów przeszedł 3-miesięczne szkolenie wojskowe. Brakowało mu doświadczenia w pracy przed kamerą, ale reżyser docenił jego zaangażowanie w projekt: "Dzięki ludziom takim jak on możemy pokazać światu, co tam się dzieje". Khin dodaje, że rolę budował na podstawie wspomnień i naśladownictwie zachowania Birmańczyków. Po premierze "Johna Rambo" aktor planuje "zniknąć", ale jest przekonany, że warto było ponieść ryzyko zemsty ze strony władz: "Cała moja rodzina była juz prześladowana przez tajne służby na długo przed powstaniem tego filmu, wątpię, czy może im grozić coś jeszcze gorszego. Wszyscy zdążyliśmy już do tego przywyknąć".