Reklama

"Daję nam rok": O PRODUKCJI

I ŻYLI DŁUGO I...

Reżyser Dan Mazer miał niezwykle precyzyjną wizję filmu "Daję nam rok", będącego jego debiutem fabularnym. Karierę tego filmowca charakteryzuje pewien rys obrazoburczy, a to za sprawą współpracy z Sachą Baronem Cohenem, jako scenarzysta i producent 'Da Ali G Show', Ali G Indahouse, Borata oraz Bruno. Był też producentem lub producentem wykonawczym 'The 11 O'Clock Show', 'Dog Bites Man' oraz Dyktatora.

"Chciałem jednak sprawdzić się w projekcie przypisanym w większym stopniu do głównego nurtu, lecz wciąż prowokacyjnym, a nawet odrobinę szokującym", mówi. "Zaczynam być za stary na te wariactwa i doszedłem do punktu, w którym nie zależy mi, żeby szokować dla samego szoku. Są inne sposoby, żeby rozśmieszać".

Reklama

"W ostatecznym rozrachunku, elementem spajającym moje projekty jest fakt, iż dla mnie komedia opiera się na postaciach", mówi dalej Mazer. "Od tego się zaczyna i na tym się kończy. Jeśli masz intrygujących bohaterów, którzy sprawiają wrażenie autentycznych i trójwymiarowych, będących źródłem humoru w filmie, to niezależnie od tego, czy mają przed nosem czyjeś klejnoty, czy też wygłaszają romantyczne wyznanie, jeśli są szczerzy, to spełnią swoje zadanie".

Bogaty o doświadczenia w projektach komediowych Mazer postanowił, iż wykorzysta swoje poczucie humoru w tematach miłosnych, chociaż nie interesowało go napisanie scenariusza ani wyreżyserowanie typowej komedii romantycznej. Z radością przyjął propozycję współpracy z wytwórnią Working Title i mimo, iż ceni ich osiągnięcia filmowe - począwszy od Bartona Finka i Tajne przez poufne, po Wysyp żywych trupów oraz Sennę - nie mógł się doczekać, żeby wywrócić do góry nogami gatunek komedii, z którego są szeroko znani.

"Pomyślałem, że warto nieco odświeżyć wizerunek oraz spojrzeć na komedię romantyczną z trochę innej strony", mówi Mazer. "Doszedłem więc do wniosku, że zabawnie będzie stworzyć komedię, w której zamiast całej masy stereotypowych zagrywek, mających na celu połączenie dwójki ludzi, wywrócimy to założenie do góry nogami i zrobimy coś podobnego, ale w taki sposób, iż wszyscy będą życzyć tej parze, żeby się rozstała".

"Miliony razy oglądaliśmy wyścig na dworzec kolejowy, na którym rozpalony uczuciem kochanek pragnie się oświadczyć, więc natychmiast uznałem, że sabotaż tej konwencji będzie nie tylko śmieszny, ale też absolutnie wykonalny. Przypomniałem sobie wszystkie te filmy, które każdy z nas widział setki razy i zacząłem się zastanawiać: Jak mogę je wykorzystać, wywrócić do góry nogami wbrew wszelkim oczekiwaniom?"

Producent Tim Bevan zauważa ze swojej strony: "Dan pracował z nami przy wielu projektach jako scenarzysta, od kiedy poznaliśmy się przy okazji Ali G Indahouse. Od początku wspominał o tym, że chce reżyserować, a Daję nam rok okazało się idealne do tego celu. Prawda jest taka, że w tym kraju mamy niewielu reżyserów komediowych, a kreatywny proces, towarzyszący realizacji wielu hitów kinowych, pozwolił Danowi zebrać duże doświadczenie".

Mazer twierdzi też, że znacznie więcej humoru kryje w sobie sytuacja zrywania, nie zaś schodzenia się par. "Ogólnie rzecz biorąc, szczęście i ludzie w udanych związkach nie mają w sobie nic zabawnego. Historie twoich kumpli, z którymi popijasz piwo w pubie, o ich rozstaniach z dziewczynami, zerwaniach, kłótniach i porażkach są o wiele zabawniejsze niż 'Poznałem cudowną dziewczynę, czy to nie wspaniałe'.

Niemniej jednak Mazer postawił sobie za cel, by Daję nam rok był pogodną komedią, ponieważ opowiada losy dwojga ludzi, którzy odnajdują szczęście tam, gdzie powinni po tym, jak ich małżeństwo okazuje się pomniejszą katastrofą. "Nie chciałem pozostawić w ustach gorzkiego smaku, lecz z drugiej strony, niepowodzenia, uszczypliwości, złość i awantury są o wiele śmieszniejsze niż miłość i motylki, szampan i tym podobne".

Mazer zdradza, iż kluczem do realizacji filmu była świadomość, iż Daję nam rok to "komedia z wątkiem romantycznym". I mówi dalej "Tak się składa, że film opowiada o związkach i zdecydowanie jest komedią, ale nie jedną z tych komedii romantycznych, w których słyszymy cztery dowcipy na krzyż i chodzi w nich tylko o pokazywanie szczęśliwych dziewczyn w ładnych sukienkach, a najlepsze fragmenty mieszczą się w zwiastunie".

"Film jest przede wszystkim komedią, a dopiero potem romansem. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. Nie da się ukryć, że ciągnie się za mną reputacja twórcy filmów dość prowokacyjnych, nietypowych oraz obrazoburczych. Liczę na to, że ten styl przebije się w filmie, choć pewnie w nieco przystępniejszej, łatwiejszej do przełknięcia formie".

Producent Kris Thykier mówi, że akcja filmu Daję nam rok rozpoczyna się w momencie, w którym większość komedii romantycznych się kończy. "Co się dzieje, kiedy bajkowy romans przygasa, jak wtedy wygląda rzeczywistość?" pyta producent. "Ta historia jest niezwykle współczesna, jest komedią i tak się składa, że obraca się wokół relacji, a nie podąża śladami typowych komedii romantycznych naszych czasów. Jest to powrót do klasycznej komedii, w której tematem są akurat związki".

"Wszyscy doskonale wiemy, co się dzieje, kiedy dwie właściwe osoby spotykają się w niewłaściwym czasie", mówi dalej Thykier. "Każdy z nas był pewnie w związku z kimś, kto nie jest złą osobą, ale też nie jest tą właściwą. Nasz film opowiada o dwójce ludzi, którzy zbyt szybko weszli w związek".

Thykier uważa, że ludzie dwudziesto-, trzydziestokilkuletni odczuwają presję zbudowania udanej relacji "i bycia w związku małżeńskim". Producent dodaje "Takie jest społeczne oczekiwanie i jeśli nie udało ci się w tym wieku z kimś związać na poważnie, ludzie zaczynają myśleć, że być może coś jest z tobą nie w porządku".

Rafe Spall, który gra rolę centralnej postaci Josha zgadza się z tą opinią. "Małżeństwo znów stało się modne wśród przedstawicieli mojego pokolenia" mówi aktor. "W pokoleniu moich rodziców niekoniecznie tak było, ale dzisiaj ludziom podoba się ta opcja. Lubią się pobierać".

"A kiedy coś takiego wraca do łask, okazuje się, że pobiera się wiele osób, które nie powinny tego robić. Ludzie żenią się i wychodzą za mąż z niewłaściwych pobudek", zauważa Spall.

Szukając inspiracji do fabuły filmu, Mazer przyjrzał się życiu własnemu i swoich przyjaciół. "Bezczelnie i pełnymi garściami czerpałem z małżeństw moich przyjaciół oraz własnego życia", śmieje się reżyser. "Muszę wyznać, że grabiłem i plądrowałem oraz zuchwale kradłem, ile się dało".

"Moje małżeństwo jest bardzo udane i uwielbiam moją żonę nad życie, ale to jasne, że zdarzają nam się idiotyczne sprzeczki i trudniejsze momenty. Na początku filmu umieściłem moją kłótnię z żoną, cytując ją niemal słowo w słowo, ale kiedy ludzie przeczytali scenariusz, zaczęli protestować 'To nie brzmi wiarygodnie, nikt nigdy by czegoś takiego nie powiedział. Trudno w to uwierzyć'. Musiałem więc złagodzić nieco realia mojego życia".

Mazer dodaje "Bez wątpienia małżeństwo moje i moich przyjaciół stanowiły ogromną inspirację do filmu, ale na wyraźne życzenie żony śpieszę wyjaśnić, iż pewne sytuacje oraz seksualne upodobania nie miały z nią nic wspólnego".

MŁODA PARA NAT+JOSH

Mazer uważa, że u podstaw dobrej komedii leżą solidne postaci, a w centrum zdarzeń filmu Daję nam rok znajduje się Josh i Nat. Według samego autora, Josh to niefrasobliwy, trochę nieodpowiedzialny i nie do końca uporządkowany młody człowiek, który nadrabia dowcipem i urokiem.

Jest pisarzem, który ma na koncie wydaną książkę i spory sukces, ale nie udało mu się, jak dotąd napisać drugiej. Wiele jego cech i upodobań przypomina scenarzystę/reżysera filmu. "Josh nie skupia się zbytnio na rzeczach materialnych i reputacji", mówi Mazer. "Jest utalentowanym pisarzem, w przeciwieństwie do autora, który był inspiracją do jego postaci i od lat ten talent wykorzystuje.

"Wydaje mi się, że to właśnie urzekło w nim Natalie, fakt iż jest autentycznie zabawny i elokwentny, chociaż chyba nie podchodzi do życia zbyt poważnie, co jak poznałem na własnej skórze, bywa irytujące w oczach partnerek i żon. Urok osobisty i iskierka w oku działają tylko do pewnego czasu. A konkretnie do drzwi jej domu oraz do ołtarza, ale potem..."

By ożywić postać Josha na dużym ekranie, Mazer wybrał angielskiego aktora Rafe Spalla. "Wszedł do pokoju, w którym odbywały się przesłuchania jako drugi z kolei. Kiedy go zobaczyłem powiedziałem bez wahania 'Jesteś Joshem'", wspomina reżyser. "Po prostu miał w sobie tę energię. Jako postać Josh jest dowcipny i błyskotliwy, więc chciałem znaleźć aktora równie dowcipnego i błyskotliwego, który szybko reagowałby na planie i potrafił improwizować. Okazało się, że Rafe spełnia wszystkie kryteria".

"Jest zabawny w towarzystwie innych" wyjaśnia dalej Mazer. "Nie gra zabawnego. On jest zabawny. Myślę, że to zasadnicza różnica. Wielu aktorów potrafi wyrecytować kwestię w zabawny sposób, ale gdy tylko poprosisz ich o coś wychodzącego poza tekst, zaczynają się gubić, podczas gdy Rafe od razu i wręcz instynktownie stał się Joshem - dowcipnym, błyskotliwym i uroczym. Do tego jest przystojny, w ten nieco niedbały, bardzo swobodny, naturalny sposób".

Z kolei Spall mówi "Josh bardzo mnie przypomina - ma moje włosy, moją twarz i tak dalej. Żartuję, ale poważnie, napisał jedną książkę, która okazała się bestsellerem. Zakochał się w pięknej Nat, granej przez Rose Byrne, pobrali się i film zaczyna się w punkcie, w którym każda typowa komedia romantyczna się kończy - kiedy para się ze sobą schodzi".

"W typowej komedii romantycznej, trzymalibyśmy kciuki za powodzenie związku tej dwójki, ale w naszym filmie, chcemy ich rozdzielić, ponieważ zaczynają dostrzegać, że do siebie nie pasują".

Mimo, iż film zaczyna się od tego, że wchodzą w związek, niebawem staje się jasne, iż Josh i jego żona niezbyt do siebie pasują. W rolę Nat wcieliła się australijska aktorka, Rose Byrne, która mówi, iż jej bohaterka i Josh są w sobie szaleńczo zakochani. Pobierają się pełni dobrych intencji.

"Na początku filmu widzimy montaż, który pokazuje historię ich miłości, a potem ślub", mówi Byrne. "Tak naprawdę film zaczyna się od ślubu i Nat zakochanej po uszy. Na tym etapie jej serce należy do Josha, lecz tych dwoje za bardzo się od siebie różni".

"Nat jest wyjątkowo spięta", wyjaśnia dalej aktorka. "Ma bardzo wysokie wymagania wobec siebie i wszystkich dokoła. Przeżyła serię nieudanych związków i chociaż Josh jest przeciwieństwem jej typu mężczyzny, według mnie Nat wychodzi za mąż zdając sobie sprawę z różnic ich charakterów, lecz pragnie je raczej doceniać i wierzy, iż łączące ich uczucie te różnice pokona".

Byrne uważa, że Josh zapewnia Nat bezpieczeństwo i stabilizację. "Najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i świadomość, iż Josh jej nie zostawi", zauważa aktorka. "Wszyscy inni ją zostawiali, więc uważa, że to dobry pomysł, żeby się go trzymać, gdyż Josh będzie lojalny i godny zaufania".

"Sądzę jednak, że ona uważa, iż potrzebny jej ktoś podobny do niej samej, pod względem ambicji, motywacji oraz wyśrubowanych standardów. Nat pragnie takiej chemii między partnerami. Josh ma inną osobowość i według mnie, w filmie widzimy, że coraz bardziej jej to przeszkadza".

Zdaniem Mazera obsadzenie Byrne w roli Nat miało zasadnicze znaczenie. "Rose była doskonała, ponieważ dzięki niej Nat stała się ciepła i zaczęła budzić sympatię, chociaż w scenariuszu wydawała się nieco chłodna", zauważa reżyser. "Nat ceni życie zawodowe i poważnie podchodzi do swojej pracy oraz związku. Dąży do realizacji swoich celów i jest nieco pedantyczna, zwłaszcza jeśli chodzi o jej rzeczy i porządek".

"Jest perfekcjonistką i ceni akurat te cechy, których Joshowi brakuje. Bardzo poważnie podchodzi do pracy i chce, żeby wszystko szło po jej myśli; tymczasem, chociaż uważa iż Josh jest czarujący i cudowny, inne aspekty jego charakteru zaczynają ją drażnić, kiedy musi funkcjonować z nimi na co dzień".

W związku z powyższym, twórcom filmu potrzebna była chemia, łącząca Josha i Nat - w końcu są świeżo po ślubie - a Mazer zdradza, iż czasem ta chemia okazywała się nieco zbyt intensywna. "Bardzo nam zależało, żeby była między nimi ta iskierka, ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że nie może być zbyt widoczna. W pewnym momencie trzeba ją było nieco zdusić, ponieważ Rafe i Rose świetnie się dogadywali, uwielbiali swoje towarzystwo i doskonale bawili się ze sobą na planie".

"Nie chcieliśmy jednak, żeby ta chemia była zbyt oczywista, co stanowiło jedno z wyzwań w filmie. Mamy bowiem parę, która zaczyna być razem, ale od początku filmu widz ma ochotę ich rozdzielić. Trudno znaleźć tu złoty środek, nie psując atmosfery między nimi. Zachowanie właściwej równowagi było ciężkim zadaniem".

INNE MOŻLIWOŚCI Chloe + Guy

W czasie filmu zarówno Josh jak i Nat spotykają osoby, które bardziej by do nich pasowały, gdyby tylko się ze sobą rozstali. Życie Josha komplikuje jego dawna dziewczyna, Chloe, która znów pojawia się w jego życiu. Tak jak Josh, Chloe jest wolnym duchem i ta dwójka bez trudu podejmuje dawną przyjaźń. "Jest damską wersją Josha, jako że jest równie zabawna, głodna życia, mniej skupiona na karierze oraz tym, jak ją postrzegają inni, a także nieco zbuntowana", wyjaśnia Mazer. "Dlatego też lepiej się dogaduje z Joshem. Sprawia wrażenie nieco mniej doskonałej zewnętrznie niż Nat, ale na swój sposób także jest urocza".

By ożywić Chloe na ekranie, filmowcy powierzyli tę rolę amerykańskiej aktorce, Annie Faris, z którą Mazer pracował na planie filmu Dyktator. "Mieliśmy ogromne szczęście, że udało nam się ją zaangażować do projektu" mówi reżyser. "Myślę, że jest przyzwyczajona do grania mocno przerysowanych postaci, pisanych grubą kreską, ale widzę w niej potencjał do wcielania się w niezwykle autentyczne i wiarygodne bohaterki".

"Jest też przyzwyczajona do ról pierwszoplanowych, a tu mamy do czynienia z rolą drugoplanową w stosunku do Rose. Mimo to [Faris] dostrzegła możliwość zagrania czegoś innego, że tak powiem, bardziej wyrafinowanego. Ten film daje jej szansę pokazania, iż jest doskonałą aktorką, nie tylko komediową. I wykorzystała tę szansę fenomenalnie".

Faris przyznaje, że odebrała zaproszenie Mazera, aby dołączyć do obsady filmu jako wyróżnienie. "Dość dobrze poznałam Dana na planie Dyktatora" mówi aktorka "i wiedziałam, że napisał scenariusz, znacznie różniący się od jego wcześniejszych projektów realizowanych z Sachą Baronem Cohenem. To zawsze miłe zaskoczenie, gdy ktoś postrzega cię inaczej niż przez pryzmat postaci, które zwykle grywasz. Fakt, że pomyślał o mnie w kontekście solidnej, błyskotliwej komedii, był miłą niespodzianką".

Chloe jest Amerykanką, a Mazerowi podobał się pomysł, że jest "trochę niepozbierana, niczym wolny duch, który nie do końca panuje nad swoim życiem" jak mówi Faris, dodając, "Gdybyście mnie znali, dostrzeglibyście, że to pasuje do mojej osobowości".

"Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zagrała czarny charakter, który pojawia się w filmie, żeby zaszkodzić małżeństwu głównych bohaterów, dlatego starałam się pokazać ją, jako niezbyt pewną siebie, pozbawioną tak silnego poczucia własnej wartości, jakie ma Nat".

"Chloe to dziewczyna, która cały czas się zmienia" mówi dalej Faris. "Nie ma swojego kąta. Jest Amerykanką mieszkającą w Wielkiej Brytanii, ale przez kilka lat mieszkała też w Afryce. Choć brak jej zdecydowania w pewnych sprawach, nie boi się przygód i należy do osób, które wciąż poszukują własnego miejsca w życiu".

Faris przyznaje, że utożsamia się z Chloe. "Jest postacią, która uosabia większą grupę - wielu moich przyjaciół i ja sama, mamy mnóstwo jej cech. Myślę też, że jest niepewna co do swojego wyglądu, nie czuje się zbyt elegancka i ubiera się raczej niedbale. Nie cierpi chodzić na zakupy i nie jest ani kobieca, ani trendy w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zagranie takiej roli to marzenie każdej aktorki".

Aktorka przyznaje też, że gra u boku Rafe'a Spalla również była spełnieniem marzeń. "Jest niezwykle naturalny jako Josh i bardzo aktywny na planie", mówi Faris. "Ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Jest doskonałym głównym bohaterem, a do tego niewiarygodnie zabawnym. To bardzo rzadko spotykane połączenie".

Tak więc, wydaje się, że Chloe może lepiej pasować do Josha niż jego młoda żona. Tymczasem Nat najwyraźniej poddaje się urokowi szarmanckiego Guy'a. "Josh to w pewnym sensie chłopiec uwięziony w ciele dorosłego mężczyzny, podczas gdy Guy jest bez wątpienia dorosłym, pełnokrwistym mężczyzną" wyjaśnia Mazer. "Możesz być pewien, że potrafi zmienić oponę w twoim samochodzie i usunąć usterkę w Internecie, podczas gdy Josh będzie zwlekał przez cztery miesiące w nadziei, że problemy same się rozwiążą".

"Guy reprezentuje sobą wszystko, czego brak Joshowi - jest niezwykle rozsądnym człowiekiem, perfekcjonistą, dbającym o karierę, bardzo ambitnym i zmotywowanym, a jednocześnie czarujący mężczyzną. Kiedy Guy się pojawia w twoim towarzystwie, nie możesz się powstrzymać, żeby nie pomyśleć 'Mój Boże, jestem heteroseksualnym facetem, ale uważam, że gość jest super przystojny".

Rose Byrne mówi, iż Natalie i Guy'a zdecydowanie coś łączy. "Guy jej imponuje, jest czarujący, błyskotliwy i ambitny", mówi aktorka. "Z drugiej strony, Nat jest w pewnym sensie pozbawiona poczucia humoru. Śmieszą ją inne rzeczy niż Josha i pod tym względem bliżej jej do Guy'a".

Co nie znaczy, że Guy to ideał. Jak wyjaśnia Mazer "Guy często popełnia błędy. Mnie zależało na tym, żeby podważyć stereotyp idealnego mężczyzny. Oczekujemy, że będzie wyrafinowany i gładki w obyciu, natomiast ja chciałem pokazać jego bardzo ludzkie oblicze, kiedy próbuje uwieść Nat i ponosi sromotną porażkę".

Do roli Guy'a twórcy filmu wybrali australijskiego aktora Simona Bakera. "To oczywiste, że Simon jest oszałamiająco przystojny i cudowny" mówi Mazer, "Drzemie w nim też jednak niewykorzystany potencjał aktora komediowego. Ma doskonałe wyczucie i naprawdę rozumie, na czym polega komedia".

"Myślę, że ciągle dostaje scenariusze, w których przewidziana dla niego rola to 'Pan Idealny'. Jednak zdawał sobie sprawę, że ten scenariusz próbuje podważyć ten wizerunek i w pewnym sensie go obalić, więc podszedł do roli z ogromnym wyczuciem. Ma analityczne podejście do aktorstwa i trzeba przyznać, że trafił w sedno ze swoją kreacją".

"Simon doskonale rozumiał, co potrzebne jest granej przez niego postaci i perfekcyjnie się wywiązał ze swojego zadania, a na dodatek był przy tym tak druzgocąco przystojny, że nie mogłem prosić o więcej".

Baker przyznaje, że czuł lekki dyskomfort w odniesieniu do swojej roli. "Guy to atrakcyjny Amerykanin, a ja zawsze czuję się niezręcznie, ubiegając się o takie role, ponieważ odgrywając je jestem bardzo samokrytyczny. Jednak ten pozornie bezczelny Amerykanin kryje w sobie pewną zagadkę. W gruncie rzeczy to nie jest zły facet".

Aktor zwraca też uwagę, że Guy, "To człowiek, który docenia rzeczy piękne, podobnie jak Nat, i jest nieco bardziej wyrafinowany, podczas gdy mąż Nat, Josh jest trochę mniej skomplikowany i ma niespożyte pokłady energii".

Zdaniem Bakera, komizm w przypadku postaci Guy'a wynika w dużym stopniu z faktu, iż jest on człowiekiem z zewnątrz. "W wielu sytuacjach Guy czuje się nieswojo. Ponadto, czasem trudno być poważnym facetem w filmie pełnym niezwykle zabawnych bohaterów. Nie jestem znany z ról komediowych, ale świetnie się bawiłem grając w towarzystwie fantastycznej obsady i ludzi, obdarzonych doskonałym poczuciem humoru. Wystarczy wspomnieć Stephena Merchanta, który jest wprost przekomiczny".

PRZYJACIELE + RODZINA

W centrum uwagi znajdują się Josh i Nat, którym towarzyszą Chloe oraz Guy, lecz otacza ich spore grono postaci drugoplanowych, które dostarczają kolejnych porcji śmiechu. Na ekranie pojawiają się, między innymi, Minnie Driver, Olivia Colman, Jason Flemyng i Stephen Merchant.

"Nie planowaliśmy tego od początku", mówi producent Kris Thykier, "Ale wygląda to tak, że kiedy znajdziesz się w jednym pomieszczeniu z Minnie Driver, Stephenem Merchantem, Jasonem Flemyngiem, Rafe'em, Rose, Simonem i Anną, nabierasz ochoty, żeby stać się częścią tej bandy.

Najchętniej oglądałbyś ich razem przez cały półtoragodzinny film. To właśnie ten tajny składnik, według mnie przesądzi o sukcesie filmu - a nie dywagacje typu 'czy ona się z nim zejdzie?', znajdujące się w centrum fabuły większości komedii romantycznych".

Najbardziej barwną postacią w tej ekipie jest chyba Danny, drużba Josha i jego najlepszy przyjaciel, grany przez Stephena Merchanta. "Stephen i Danny, najgorsi najlepsi przyjaciele na świecie mogą zagłębiać się w tematy, niedostępne dla Josha i Nat, dostarczając przy tym olbrzymich dawek humoru" mówi Thykier.

Mazer dodaje "W scenariuszu jest coś, co napisałem specjalnie dla Stephena Merchanta. Chciałem, żeby to zrobił, ponieważ sądziłem, że doskonale się do tego nadaje oraz dlatego, że tak idealnie wciela się w postać nieprzystosowanej społecznie, niezręcznej osoby, która bez przerwy popełnia gafy".

"Starałem się napisać tę postać, mówiąc jego głosem. Na szczęście, zareagował na nią pozytywnie i nie chciał prawie nic zmieniać. Rzecz jasna, dodaje wiele od siebie, a ja byłbym idiotą, gdybym mu na to nie pozwolił. Miałem wielkie szczęście, że zagrał w filmie".

Faris przyznaje, że wiele z jej ulubionych scen, to ujęcia z Merchantem. "Przyglądanie się Stephenowi przy pracy było prawdziwą przyjemnością", mówi aktorka. "Zagraliśmy sympatyczną scenkę na kanapie podczas proszonej kolacji. Nasi bohaterowie znają się od lat, a on próbuje mnie poderwać".

"Staram się nie przerywać aktorowi podczas ujęć, ale trudno było mi pozostać w roli i zachować powagę w tej scenie, ponieważ Stephen jest wyjątkowym przypadkiem. Z jego ust padają zupełnie niespodziewane i absurdalne słowa. Poza tym jest świetnym aktorem. Pracowałam z wieloma aktorami i nie zawsze dostajesz od nich to, co dajesz, lecz Stephen był pod tym względem fantastyczny. To była czysta przyjemność".

KOMICZNY ROMANS

Mazer mówi, że podczas pisania i reżyserowania Daję nam rok ważne było, żeby uwzględnić jak najwięcej elementów komediowych. "Kiedy weźmiemy pod uwagę wszystkie te wspaniałe komedie, które od lat należą do naszych ulubionych, warto zauważyć, że są w nich genialne sceny z rodzaju tych, które zaczynamy wspominać zaraz po wyjściu z kina".

"Czy to walka na golasa w Boracie, czy scena wymiotów w Druhnach albo ta z tygrysem w Kac Vegas, wszystkie one miały kluczowe znaczenie i bardzo mi zależało, żeby kilka takich momentów znalazło się w filmie Daję nam rok. Myślę, że nam się udało.

Tim Bevan dodaje "Postacie w tym filmie są bardzo precyzyjnie nakreślone: Nat jest doskonałą businesswoman, Josh nieco rozleniwionym mężem, Chloe uroczą byłą dziewczyną, a Guy przystojnym, obytym w świecie biznesmenem. W przypadku komedii to zaleta, ponieważ kreuje ona solidną odskocznię dla wszystkich komediowych sytuacji - widzowie bez większego problemu rozumieją charakter poszczególnych postaci".

"Na dodatek mamy tu komedię, która opiera się w całości na zderzeniach postaci i osobowości. Są tu świetne sceny z udziałem ich rodzin, niewiarygodnie niezręczne, a także sceny z różnymi parami, w którym komizm wynika ze sposobu bycia oraz zderzenia kulturowego" mówi dalej Mazer.

"W filmie wykorzystujemy całą gamę konwencji komediowych, co jest dla mnie ważne". Nie brak w nim też, rzecz jasna, komedii slapstickowej. Jak chociażby w scenie z trójkącikiem" uśmiecha się Mazer. "W tej akurat mamy okazję oglądać Chloe".

Faris wyjaśnia, "W scenie z trójkącikiem rozbawiło mnie to, że Chloe naprawdę starała się, żeby im wyszło. To jest jej pierwszy ménage ? trois i Chloe czuje się nieswojo w tej sytuacji, ale jest zdeterminowana, żeby zerwać ze swoim wizerunkiem i spróbować czegoś nowego. Myślę, że źródłem komizmu w tej scenie są jej wysiłki".

"Dwie pozostałe osoby z trójkąta są bardzo seksowne, zmysłowe i swobodne, a moja bohaterka trudzi się do momentu, w którym zdaje sobie sprawę, że to jest totalna katastrofa i że została odrzucona, nawet w trójkącie! Kręciliśmy tę scenę dość wcześnie i to był naprawdę wesoły dzień. Przez cały czas się śmialiśmy".

Zdaniem Thykiera, Mazer kreował humorystyczną atmosferę zarówno na planie jak i poza nim przez cały czas zdjęciowy. "Dan jest bardzo zabawnym i doświadczonym scenarzystą, filmowcem oraz producentem" mówi "Pytanie brzmiało, czy uda mu się wykorzystać te umiejętności w roli reżysera. To jest inny rodzaj przywództwa, ale okazało się, że świetnie się sprawdził i nad wszystkim panował".

"Chwilami komedia jest mało subtelna, ale nie wulgarna, Dan nie stroni od nieprzyzwoitych żartów. Nie jest komediowym snobem i zależy mu na rozśmieszeniu widza. Równym szacunkiem darzy pieprzny dowcip jak i błyskotliwą grę słowną, a co najważniejsze, w każdej z tych sytuacji, nadaje postaciom wiarygodność".

"Podczas realizacji Dyktatora Mazer był jednym z niewielu producentów, którzy przez cały czas są czujni", mówi Faris "Więc nie mogłam się doczekać naszego kolejnego wspólnego projektu. Jest świetnym liderem i nikt by się nie domyślił, że nie ma dużego doświadczenia jako reżyser. Jest niezwykle zdecydowany, a to sprawia, że aktorzy czują się bardzo pewnie. Po nakręceniu sceny wiesz, że wyegzekwował od ciebie to, czego chciał. Pamiętam też, że było dużo śmiechu".

Aktorka dodaje, że Mazer pozwalał aktorom improwizować, gdy tylko chcieli "Chociaż były momenty, kiedy mówił 'Czy mógłbyś powiedzieć tę kwestię dokładnie tak, jak ją napisałem, bo bardzo mi się podoba w tej formie?' Niemniej jednak, dał nam mnóstwo swobody, ale świetnie też nami kierował".

Spall to potwierdza. "Na planie często improwizowaliśmy, ponieważ wtedy rodzą się prawdziwe perełki" mówi aktor. "W przypadku improwizacji trzeba uważać, żeby nie dać się ponieść, gdyż czasem oryginalna kwestia jest lepsza. Najlepsze wyjście, to próbować wielu rzeczy i wybierać te, które się sprawdzają. Praca w warunkach, w których można pozwolić sobie na różne eksperymenty i dużą swobodę to prawdziwa przyjemność".

Z kolei Simon Baker uważa, że Daję nam rok to film doskonale wyważony pod względem komediowym. "Według mnie Dan wpadł na bardzo dobry pomysł" mówi aktor "I pod wieloma względami jest to postmodernistyczna komedia romantyczna, jako że obecnie wiele komedii romantycznych straciło swój romantyzm na rzecz dowcipów. Dlatego miło jest trafić na taką, która znalazła złoty środek".

"Zależy nam, rzecz jasna, żeby było zabawnie, ale chcemy znaleźć w filmie odrobinę romantyzmu, jednak śmieszność często rodzi się z prawdziwych sytuacji. To prawda, która rezonuje u widza. [Mazer] dobrze się spisał".

Thykier podsumowuje. Daję nam rok naprawdę różni się od filmów swojego gatunku", mówi. "Danowi doskonale udało się przewrócić tę konwencję do góry nogami. Ja zdecydowanie postrzegam ten film nie jak komedię romantyczną, ale jak komiczny romans".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Daję nam rok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy