Reklama

"Byliśmy żołnierzami": MEL GIBSON JAKO PUŁKOWNIK HAL MOORE

Z punktu widzenia emocjonalnej prawdy wyrażanej przez film bardzo ważne było właściwe obsadzenie roli podpułkownika. Ponieważ Wallace pracował wcześniej z Melem Gibsonem przy "Braveheart - Waleczne Serce", nie miał wątpliwości, że to on najwłaściwiej sobie z nią poradzi. "Nigdy nie piszę scenariuszy pod aktora, tak było i tym razem. Ale gdy skończyłem pisać "Byliśmy żołnierzami", tak samo jak przy "Braveheart" pomyślałem, że aktorem, który zdoła oddać tę kombinację brawury i wrażliwości, który wleje w nią życie, jest właśnie Mel." Podejście Gibsona do roli tylko potwierdziło instynktowny wybór reżysera. "Aktorzy często obawiają się grać bohaterów. Wiedzą, że kamera zajrzy im w dusze i powie prawdę. Ale Mel odnajduje się w roli z marszu, i wkłada w nią tyle zaangażowania i uczucia, że inspiruje wszystkich wokół."

Reklama

Wallace podkreśla także, że pnącego się po szczeblach kariery wojskowej Moore'a, i odnoszącego międzynarodowe sukcesy Gibsona więcej łączy niż dzieli. "Mel jest prawie idealny. Jest pełen szacunku wobec współpracowników, jest zawodowcem pełna gębą, a obie te cechy ma też Hal Moore. I choć Mel to radosna, nieskrępowana dusza, pozorne przeciwieństwo wychowanego w West Point, zapiętego na ostatni guzik wielbiciela regulaminu, to nadal jest do tej roli idealny, bo w rzeczywistości Hal Moore nie jest takim służbistą, a Mel nie jest takim lekkoduchem. Tak naprawdę to zdyscyplinowany aktor, wkładający w swą pracę duszę i serce. Żaden reżyser nie mógłby prosić o więcej."

"Prawdziwy", dziś 79-letni Hal Moore, ujmujący i otwarty, nie szafuje komplementami. Jednak on także był zadowolony ze swego filmowego odpowiednika i poznawszy Mela przed rozpoczęciem zdjęć, często odwiedzał go na planie. "Najpierw zjedliśmy razem obiad, potem gadaliśmy o niczym przez trzy godziny, i w końcu byłem bardzo zadowolony, że Mel podjął się tej roli." wspomina Moore." Potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy na planie i w moim domu w Alabamie i choć znamy się tak krótko, uderzyła mnie jego wrażliwość, bystrość i spostrzegawczość. "Gibson, ze swojej strony, mówił, że omawiając podejście Moore`a do wojny, dowodzenia i życia, poznał go zarówno jako człowieka jak i dowódcę. "Hal to niezwykły człowiek. Roztacza wokół siebie światło. Rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy i zawsze był zainteresowany najdrobniejszymi detalami. Jest z zamiłowania historykiem, czytał książki o wszystkich większych bitwach. Był też harcerzem. Zawsze był świetnie przygotowany i miał obmyślony plan działań. Człowiek taki jak on nigdy się nie poddaje. Ma w sobie determinację, siłę woli i upór.

Ludzie pod jego dowództwem mogli go uwielbiać lub nienawidzić, a jednak kochali go, ponieważ on kochał ich jak własnych synów. "Rola osoby o tak złożonej psychice, geniusza militarnego, człowieka głęboko religijnego, który modlił się za swoich ludzi tak samo, jak za wrogów, błyskotliwego stratega, charyzmatycznego dowódcy - była wyzwaniem dla Gibsona, tym bardziej, że Moore nie jest postacią fikcyjną, ale bohaterem z krwi i kości. "To niezwykłe doświadczenie, portretować żyjące osoby" - zauważa Gibson - "trzeba być możliwie jak najdokładniejszym i wiernym ich charakterowi. Chciałem dać im powód do dumy, oddać im w pewien sposób sprawiedliwość, ponieważ wielu z nich potraktowano po powrocie z wojny bardzo źle."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Byliśmy żołnierzami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy