Reklama

"Boski": WYWIAD Z REŻYSEREM

PAOLO SORRENTINO - Reżyser i scenarzysta. Urodzony w Neapolu w 1970 roku. W 2001 roku zrealizował swój debiut pełnometrażowy One man up, który znalazł się w selekcji Festiwalu Filmowego w Wenecji. W 2004 roku, film The consequences of love, który trafił do konkursu na Festiwalu Filmowym w Cannes, został doceniony przez włoskich i międzynarodowych krytyków (film zdobył 5 nagród David di Donatello: dla najlepszego filmu, reżysera, scenariusz, najlepszego aktora, najlepsze zdjęcia). Trzy lata później film Sorrentino ponownie trafił do konkursu w Cannes. Był to trzeci film reżysera The Family Friend. Filmem Boski Paulo Sorrentino wziął udział w konkursie canneńskim po raz trzeci.

PAOLO SORRENTINO - Reżyser i scenarzysta. Urodzony w Neapolu w 1970 roku. W 2001 roku zrealizował swój debiut pełnometrażowy One man up, który znalazł się w selekcji Festiwalu Filmowego w Wenecji. W 2004 roku, film The consequences of love, który trafił do konkursu na Festiwalu Filmowym w Cannes, został doceniony przez włoskich i międzynarodowych krytyków (film zdobył 5 nagród David di Donatello: dla najlepszego filmu, reżysera, scenariusz, najlepszego aktora, najlepsze zdjęcia). Trzy lata później film Sorrentino ponownie trafił do konkursu w Cannes. Był to trzeci film reżysera The Family Friend. Filmem Boski Paulo Sorrentino wziął udział w konkursie canneńskim po raz trzeci.

Reżyserzy z każdego okresu kinematografii włoskiej opisywali swój kraj. Czy Pana filmy mówią o całym kraju czy o południu w szczególności? Czy uważa się Pan za twórcę północnego i czuje więź z reżyserami od tematów politycznych takimi jak Rosi i Rossellini?

Po pierwsze chciałem powiedzieć, że bardzo interesują mnie inni ludzie. Interesuje mnie ich psychologia, uczucia, ich niekiedy głupie, szalone lub powtarzalne zachowania. Najbardziej interesują mnie charaktery. W prawdziwym życiu, a potem również i w filmiach. Ci ludzie, którzy mnie intrygują, fascynują lub budzą we mnie obrzydzenie, mogą być Włochami i takich reprezentować, lub czasem tak jak w przypadku Andreottiego mogą to społeczeństwo symbolizować. Reżyserzy polityczni jak Rosi i Petri to giganci, których nie da się nigdy zastąpić. Można ich oglądać ale nie sposób ich naśladować. Nie znaczy to, że nie powinniśmy dziś realizować filmów politycznych. Przeciwnie, właśnie dlatego powinniśmy je robić. Trzeba tylko znaleźć własny sposób na dotrzymanie kroku dzisiejszemu kinu, kinu które zmieniło się tak bardzo od czasów, w kórych tworzyli wspomniani filmowcy.

Reklama

W swoim najnowszym filmie pokazuje Pan skorumpowane Włochy. Czy od czasów Andreottiego sytuacja się poprawiła?

Wydaje się, że nie. Nikt nie mówi o dzisiejszej korupcji, choć ona ciągle istnieje a nawet się rozpleniła. Myślę, że ludzie nie mówią o niej ponieważ Tangentopoli (nazwa afery korupcyjnej) była dla nas szokiem. Rewolucja nie ograniczyła się do stwierdzenia kto był uczciwy a kto nie, ale, świadomie bądź nie, wymieniła polityków i całą poprzednią klasę polityczną w atmosferze polemik, oszczerstw i prawdziwych osobistych tragedii.

Bohaterowie w Pana filmach zawsze znajdują się na uboczu systemu, nawet teraz w Boskim, jego bohater istnieje ponad systemem. Czy ta marginalność jest dla Pana jakimś źródłem inspiracji?

To istnienie na marginesach odnosi się rzeczywiście do moich wcześniejszych filmów, ale nie do ostatniego. Andreotti może być wszystkim ale nie postacią z ubocza. To człowiek władzy, który przejrzał mechanizmy działania świata lepiej niż inni, który doskonale potrafi skupiać ludzi wokół siebie, kierować nimi lub wmieszać się w jakąś grupę. To człowiek łączy przebiegłość z inteligencją najwyższej próby, i to właśnie pozwoliło mu kierować Włochami przez całe lata.

Pozostawmy marginalność, Pańscy bohaterowie a zatem i filmy, zawsze cechuje poczucie samotności i melancholii, dlaczego?

Te uczucia są często postrzegane jako negatywne, tymczasem od zawsze, chyba nawet od dziecka, to właśnie te uczucia uważałem je za najbardziej autentyczne. Melancholia i samotność pobudzają wyobraźnię i fantazję. Ponadto, są to uniwersalne uczucia, z którymi wszyscy, prędzej czy później musimy się zetknąć i zapoznać.

Wielu Pańskich bohaterów to często postaci niejednoznaczne, ale zachowujące swoje ludzkie oblicze, często dobrze ukryte ale tkwiące w nich pomimo, często wyraźnego braku moralności. Czy może Pan wyjaśnić ten paradoks?

Nie wierzę w precyzyjne, przesądzające o wszystkim definicje, szczególnie jeśli mowa o indywidualnościach. Ludzie zmieniają się z czasem i w zależności od warunków zewnętrznych, sytuacji w które są zamieszani. Można być ludzkim i dwuznacznym jednocześnie. Nie patrzę na indywiduum jak na niepodzielny monolit. Jesteśmy jako ludzie niezwykle wrażliwi, ale zarazem świetni w przystosowywaniu się i udawaniu.

Jako reżyser przejawia Pan pewną tendencję do upiększania brzydoty. Dlaczego?

To chyba coś zawczasu ustalonego. Kiedy opowiada się jakąś historię trzeba zmierzyć się z wieloma sytuacjami, zdarzeniami, pejzażami. Nic to nie znaczy, czy w prawdziwym życiu są one piękne czy brzydkie, ponieważ film musi mieć koniecznie pewną jakość estetyczną, która przynajmniej dla reżysera musi być satysfakcjonująca. Kino ma wyjątkową moc wpływania na to czy odbiór tragicznych wydarzeń będzie także estetyczny. Wielkie filmy wojenne nie zapominają o pokazaniu wojennej grozy, ale bez wątpienia tworzą "wspaniałe" pod względem estetycznym obrazy.

A jak Pan pracuje nad stroną wizualną i przygotowuje sceny?

Przygotowuje je a domu, jeszcze przed zdjęciami. Robię to na dwa sposoby: po pierwsze, po przeczytaniu scenariusza, wyłącznie w reakcji na opowieść. Po drugie, po zrobieniu dokumentacji, która dostarcza więcej precyzyjnych, szczegółowych informacji do tworzonej sceny. Rzadko improwizuję na planie, jeśli już w ogóle to wtedy gdy mam jakiś świetny pomysł. Tyle że takie zdarzają się rzadko. I te mogą być często mylące. Poza tym to właśnie jest coś czym filmowiec powinien się zajmować: wyobrażać sobie film zanim zostanie on nakręcony. Wyświetlamy sobie wszystko w głowie i, co ciekawe, wtedy jest to znacznie bardziej olśniewające i precyzyjne niż właściwy film.

To Pana trzeci film z Tonim Servillo. Proszę powiedzieć o pracy z nim I o tym jak się go reżyseruje. Jak stał się Andreottim?

Stopień reżyserowania Toniego Servillo malał z filmu na film. Nie chcę powiedzieć, że przestałem go reżyserować, znamy się po prostu bardzo dobrze i dzięki temu nie ma potrzeby sobie wszystkiego szczegółowo tłumaczyć. To jest zaleta ze znania kogoś naprawdę dobrze. Myślę, że tajemnicą współpracy, pod każdym względem owocnej, jest zaufanie. To nieodłączny element, szczególnie kiedy postać, tak jak Andreotti, jest delikatna i ma wiele znaczeń. Byłem naprawdę oniemiały patrząc w jaki sposób Toni Servillo staje się Andreottim. Przygotowałem dla niego wiele fotografii i dokumentów z udziałem prawdziwego Andreottiego, ale on zdecydował ich nie oglądać. Wolał pójść za scenariuszem i charakterystyką Andreottiego, jaką umieściłem w tekście. Myślę, że najtrudniejsze w tej postaci jest jej niewzruszenie i jego totalna powściągliwość. Myśli i nastroje musiały zostać pokazane za pomocą niewielkich zmian w ekspresji bohatera, zachowującego ciągle swój niewzruszony wyraz twarzy. Nie było to więc łatwe do zagrania.

Co ze sceną w której Andreotti spowiada się patrząc w kamerę? Czy to marzenie czy fikcja, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą historią? Wiemy przecież, że Andreotti nigdy się do niczego nie przyznał. Czy scena nie wywoła skandalu we Włoszech?

Oczywiście, to takie marzenie. Nie mogłoby być inaczej. Spełnia jednak swą katarktyczną funkcję w przypadku filmowej postaci i może, dla samego Andreottiego. Nie wiem czy dotknęliśmy w ten sposób prawdy, ale jako autor historii czułem że, przynajmniej na chwilę powinienem odejść od mojego, powiedzmy "obiektywnego" tematu, porzucić postaci oraz ich działania i zaryzykować własną interpretację zdarzeń, ustanowić jakąś polityczną, ale nie karną odpowiedzialność. Patrząc na to co dzieje się w drugiej części filmu, nikt nie powie, żę uważam siebie za sędziego.

Inna scena, w której ujawnia Pan dwoistość postaci to ta, w której Andreotti z żoną oglądają w telewizji włoskiego piosenkarza Renato Zero. Są filmowani w ciasnych kadrach i na zbliżeniach, co niejako ujawnia ich ukryte emocje.

To rzeczywiście inna, kluczowa scena w filmie. Starałem się sprawić żeby wyrosło tu pewne dziwne olśnienie, które może się pojawić w każdym związku, chodzi mi o pewne przerażające odkrycie, że osoba z którą dzielimy życie jest nam całkowicie obca. To pewien dobijający moment, w którym czujemy się całkowicie zagubieni. Jestem pewien, że takie emocje i myśli pojawiają się w każdym dłużej trwającym związku. To jedno zwątpienie, prowadzi w przypadku żony Andreottiego do tysięcy kolejnych. Nie są to już jednak zwykłe wątpliwości, podejrzenia o niewierność partnera, ale wątpliwości dotyczące kondycji całego kraju, rządu i wpływu na miliony zwykłych ludzi. Dociera do niej że przecież to Andreotti trzyma od lat całą władzę w tym kraju i za wiele rzeczy musi po prostu odpowiadać.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Boski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama