"6 dni Strusia": ROZMOWA Z MARIUSZEM FRANKOWSKIM-MONTGOMERY (TOMEK STRUSIŃSKI)
Co sądzisz o debiucie u Jarka Żamojdy?
Jarek to bardzo fajny facet. Widziałem jego „Młode wilki” i „Młode wilki 1/2”. Bardzo dobre młodzieżowe filmy i myślę, że polskie kino potrzebuje takiego Żamojdy.
Czy pieniądze są głównym elementem życia młodych ludzi?
Sądzę, że tak. Stanowią one obecnie bardzo silny środek motywujący dla mojej generacji. Niestety czasem wyłącznie one... Nie dotyczy to oczywiście mnie.
Co jest trudniejsze: bycie prawnikiem, koszykarzem czy aktorem?
To ciekawa mieszanka - w „Strusiu” gram prawnika, który zostaje koszykarzem. Nigdy nie byłem jakimś wyjątkowym koszykarzem, bo grałem dawno i mało. Prawników znam tylko z filmów i mam kilku przyjaciół z tego kręgu. Teraz mam kolegę koszykarza – Adama Wójcika. Analizując spokojnie wszystkie te zawody sądzę, że on właśnie ma najtrudniejszą prace na świecie. Muszę teraz dużo biegać, aby wyglądać naturalnie i jest to straszne. Poprosiłem Adama o krótki mecz na serio. Wysiadłem... Ale osobiście uwielbiam być aktorem i myślę, że dobrze wybrałem.
Co sądzisz o dopingu w sporcie?
Sądzę, że jest to coś paskudnego. Sport z dopingiem przestaje być sportem i staje się tylko wyścigiem naukowców. Myślę, że nie ma to sensu, bo po co psuć sobie przeżycia i emocje związane z rywalizacją sportową, grą w drużynie.
Jakie są Twoje umiejętności koszykarskie?
Niewielkie, ale to mi nie przeszkadza, a wręcz pomaga, bo Struś nie umie przecież na początku grać w kosza. Potem jednak jest nieco inaczej i proszę mi uwierzyć, że to co ma wpaść do kosza to wpadnie.