"1970": Inne spojrzenie na historię [recenzja]

Kadr z filmu "1970" /materiały prasowe

Przyczyny, przebieg, skutki - takie lekcje historii funduje szkoła. Co z tego zostaje w pamięci, po zaliczeniu matury na pięć? Tomasz Wolski proponuje zupełnie inne spotkanie z przeszłością. Bardziej ludzkie, namacalne, w oparach papierosowego dymu i dymu płonących komitetów, przez to pewnie jeszcze bardziej przerażające. I tego spotkania na pewno zapomnieć się nie da.

Kilka lat temu reżyser i autor zdjęć Tomasz Wolski zawędrował do archiwum IPN-u. Efektem kwerendy, którą tam przeprowadził, są już dwa filmy (wkrótce trzy). W 2020 publiczność festiwalową poruszył "Zwyczajny kraj", zmontowany niemal w całości z materiałów filmowych i audio nagranych z ukrycia przez milicjantów i esbecję. Z tej reżimowej obserwacji, bezwzględnej, dokonywanej zawsze z intencją inwigilacyjną, powstał niezwykły portret - zarówno obserwujących, tego jak daleko i bezpardonowo wchodzili w prywatne życie obywateli, aby ich potem szantażować i zmuszać do niechcianej współpracy, ale także stłamszonego społeczeństwa, żyjącego pod butem PRL-owskiej władzy, w szarym kraju, gdzie trzeba się było "spowiadać" z zakupu lodówki, a zakup szczeniaka mógł przynieść jakieś katastrofalne konsekwencje.

Reklama

"1970": Do dziś zachowały się nagrania z podsłuchów

W trakcie poszukiwań w IPN-ie Tomasz Wolski trafił też na inne materiały. To zaskakujące, ale do dziś zachowały się nagrania z podsłuchów (kto je instalował, na czyje polecenie, w jakim celu, dlaczego przetrwały?) w gabinetach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie pomiędzy 14 a 22 grudnia 1970 roku zapadały decyzje dotyczące protestów, które rozlały się po całym kraju po drastycznych podwyżkach cen. Tak powstał film "1970".

Tym razem twórca miał do dyspozycji tylko ścieżkę audio - w stworzeniu obrazu pomógł mu zespół animatorów z Krakowa, pracujący pod czujnym okiem Roberta Sowy, wspieranego przez producentkę Anetę Zagórską. Zamiast aktorów przed kamerą pojawiły się... kukiełki, stworzone na podobieństwo autentycznych postaci, w tym: Tadeusza Pietrzaka, Ryszarda Matejewskiego, Stanisława Kończewicza, Zdzisława Żandarowskiego, Kazimierza Świtały, członków "sztabu kryzysowego". Aparatczycy wykonywali polecenia jeszcze wyższego rzędu władzy - Gomułki, Jaruzelskiego i in. - choć jednocześnie kukiełkami byli dość aktywnymi.

Za kamerą jako przewodnikiem (poza nagraniami audio i animacją filmowiec wykorzystał też archiwa TVP i Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych) wkraczamy do świata, mrocznego i gęstego od wydarzeń, emocji i papierosowego dymu - ten niemal drapie w gardle, dusi. To odpychające miejsce. I bardzo realne, pomimo formy (a może dzięki niej - została tu wykonana niesamowita praca), która najczęściej szerokiej publiczności kojarzona jest z zupełnie innymi opowieściami i kinem.

"1970": Mechanizmy władzy wszędzie są takie same

Wiosną film "1970" otrzymał m.in. Nagrodę Specjalną Jury na festiwalu Visions du Réel oraz Srebrnego Lajkonika dla najlepszego filmu dokumentalnego na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Jury w Krakowie swój werdykt uzasadniło słowami: "Za wynalezienie nowego filmowego języka, właściwego tej jedynie opowiadanej historii, za idealne połączenie dokumentalnych zdjęć, archiwów dźwiękowych i animacji, pozwalające doświadczyć okrutnych wydarzeń przeszłości i ujrzeć w nich paralelę do współczesności".

"1970" z jednej strony oblepia widza politycznym brudem minionej epoki, z drugiej wybrzmiewa wyjątkowo aktualnie - zgodnie zresztą z myśleniem o kinie samego autora, który w rozmowach i na spotkaniach z widzami podkreśla, że kino operujące na przeszłości, zawsze powinno szukać analogii ze współczesnością. Czy nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z lekcji sprzed lat? Czy dokonaliśmy jakiegoś postępu, rozwoju, czy nadal tkwimy w ponurych gabinetach ze smutnymi panami, którzy zamiast dialogu wybierają siłę? "1970"  wybrzmiewa poza czasem, ale też poza Polską - mechanizmy władzy wszędzie są - jeżeli nie takie same, to bardzo zbliżone. Zmieniają się narzędzia, ale schematy już niekoniecznie...

Nie jest to jeszcze ostatnie słowo Tomasza Wolskiego w sprawie naszej historii. Jeszcze przed pandemią reżyser rozpoczął przygotowania do "Wielkiego szefa", opowieści o Leopoldzie Trepperze - tu archiwa będą tylko punktem wyjścia. Pewnym jest natomiast, że przy tej postaci James Bond to niemal amator. Ile jeszcze takich czeka w zasznurowanych teczkach i od dawna nieoglądanych rejestracjach esbecji?

8/10

"1970", reż. Tomasz Wolski, Polska 2021, dystrybutor: Mayfly, premiera kinowa: 10 grudnia 2021 roku.

Zobacz również:

"Powrót do tamtych dni": Dzieciństwo z alkoholikiem [recenzja]

"Nie patrz w górę": "Armageddon" naszych czasów [recenzja]

"To była ręka Boga": Najlepszy film w karierze Sorrentino? [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Wolski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy