Ten film doprowadzi was do łez. Już niedługo zobaczymy go w streamingu
"Jego trzy córki" to film, który już we wrześniu zadebiutuje na Netflixie. Odtwórczyni jednej z ról, Natasha Lyonne, zdradziła, w jaki sposób pracowała nad swoją postacią. Była zmuszona, by na nowo stawić czoła żałobie.
Na potrzeby swojej najnowszej roli Natasha Lyonne musiała zmienić sposób, w jaki osobiście radziła sobie z żałobą. Nominowana do Złotego Globu aktorka w rozmowie z CBS News wspominała pytania, które zadawała sobie podczas przygotowań do roli Rachel w dramacie Netflixa "Jego trzy córki".
"Dla mnie pytanie brzmiało: dlaczego? Dlaczego zawsze palę, zamykam się w sobie i próbuję to zniszczyć? Co kryje się pod uczuciem, przed którym tak uciekam? Pozwolenie sobie na siedzenie w tym smutku było w pewnym sensie zupełnie nowym pomysłem" - mówiła podczas wywiadu.
"Żałoba to szalona koncepcja. To coś, o czym nie mówimy wystarczająco dużo... Ponieważ dzieje się to w każdej chwili. Opłakujemy to, co wydarzyło się osiem minut temu, dwie minuty temu. Jesteśmy w ciągłym stanie żałoby".
Podczas panelu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, gdzie film miał swoją światową premierę we wrześniu ubiegłego roku, Jacobs wyjaśnił osobiste inspiracje do napisania scenariusza. Historia jest wynikiem jego własnych doświadczeń i refleksją nad różnymi sposobami na radzenie sobie z odchodzeniem bliskich - przyjaciół i rodziny.
"Ten pełen napięcia, wzruszający i zabawny portret relacji rodzinnych to opowieść o trzech siostrach, których drogi dawno temu się rozeszły, a które spotykają się w nowojorskim mieszkaniu swojego umierającego ojca i próbują odbudować zerwane więzi" - czytamy w oficjalnym opisie Netflixa.
Za scenariusz i reżyserię odpowiada Azazel Jacobs ("Terri", "Mamisynek"). Oprócz Lyonne na ekranie zobaczymy także Elizabeth Olsen i Carrie Coon. Film trafi do streamingu już 20 września.
Zobacz też: Miała zagrać główną rolę w cenionym filmie. Straciła ją przez... paparazzi