16. Festiwal Kamera Akcja. Piotr Domalewski zdradza, co łączy "Ministrantów" z "Breaking Bad"
"Ministranci" Piotra Domalewskiego we wrześniu 2025 roku triumfowali podczas 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a 26 października zakończyli 16. Festiwal Kamera Akcja w Łodzi. W rozmowie z Interią reżyser mówił między innymi o pomyśle na fabułę oraz pracy z młodymi aktorami i ich komforcie na planie. Zdradził także kilka szczegółów "Naszej rewolucji. Historii miłości Grażyny i Jacka Kuroniów", która wejdzie do kin już w następnym roku.
Piotr Domalewski jest absolwentem Wydział Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej w Warszawie — Filii w Białymstoku (2006), Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie (2009) oraz Reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jako reżyser debiutował "Cichą nocą" z 2017 roku, za którą otrzymał Złote Lwy podczas 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz cztery Polskie Nagrody Orzeł – za film roku, reżyserię, scenariusz i odkrycie.
W kolejnych latach stał za kamerą uznanych filmów i seriali, między innymi "Jak najdalej stąd", "Hiacynta", "Sexify" i "Kiedy ślub?". Jego ostatnie dzieło, "Ministranci", miało swą premierę podczas 50. FPFF w Gdyni, gdzie jury pod przewodnictwem Magnusa von Horna przyznało mu Złote Lwy oraz nagrody za scenariusz i montaż. Film wejdzie do kin 21 listopada 2025 roku.
Tytułowymi bohaterami filmu są nastolatkowie sfrustrowani obojętną postawą dorosłych i instytucji Kościoła wobec niesprawiedliwości społecznej. Ministranci postanawiają wdrożyć własny, nietypowy plan odnowy moralnej. Uzbrojeni w młodzieńczy bunt i własną interpretację Pisma Świętego zakładają podsłuch w konfesjonale, aby lepiej poznać swoich sąsiadów. Zamaskowani niczym Zorro i z ambicjami na miarę Robin Hooda, stają się sędziami w swoim osiedlowym świecie, pomagając potrzebującym i wymierzając kary za grzechy. Jednak ich misja zamienia się w niebezpieczną grę, a chłopcy, stosując własny, idealistyczny kodeks honorowy, zaczynają balansować na cienkiej granicy między dobrem a złem.
"Ten pomysł siedział we mnie długo. Mam doświadczenie bycia ministrantem. Byłem nim 12 lat, więc obserwowałem to środowisko" – przyznał Domalewski. Fabuła dojrzewała w nim przez długi czas. W końcu pomysł zainteresował producenta Leszka Bodzaka. Wtedy historia zaczęła nabierać kształtu. "Jeśli miałbym zrobić uczciwie ten film, to chciałbym zrobić współczesną adaptację Nowego Testamentu. I jeśli popatrzy się fabularnie, to jest próba przeniesienia tamtej historii do blokowiska gdzieś na wschodzie Polski".
Jak przyznał Domalewski, na casting do roli głównej zaproszono około 80 chłopców. Proces obsadzenia czwórki protagonistów trwał bardzo długo – jego pierwszy etap zamknął się po sześciu miesiącach. "Wiedzieliśmy [z producentami], że jakość naszego filmu będzie tak duża, jak jakość emocjonalnego przekazu naszych bohaterów. […] Bez nich nie było filmu. Bez obsady nie było po co zabierać się do produkcji" – wspominał. Ważna była także dla niego chemia między młodymi aktorami. "Ten film jest o jakimś rodzaju wspólnoty. A skoro między bohaterami miała być wspólnota, ona musiała się wydarzyć [także między aktorami]".
Młodzi wykonawcy przygotowywali się do pracy przed kamerą podczas trzymiesięcznych warsztatów. W ich czasie odgrywali sceny z poprzednich filmów Domalewskiego, a także popularnych seriali, między innymi… "Breaking Bad". "Język i komunikacja w tym serialu bardzo silnie z nimi rezonowały. Są takie ostateczne. To im się bardzo podobało" – zdradził Domalewski. Wcielający się w głównego bohatera Tobiasz Wajda "uwielbiał być Walterem White’em [protagonistą serialu]". "Nasz bohater też jest przekonany, że jest na krucjacie sprawiedliwości. Niestety, sprawiedliwość nie jest tożsama z dobrem. To nie zawsze się rymuje".
Domalewski jest w trakcie promocji "Ministrantów", a jednocześnie kończy prace nad filmem "Nasza rewolucja. Historia miłości Grażyny i Jacka Kuroniów". Jak sam przyznał, zdjęcia są na "finiszu". Dodał, że wcielający się w polityka Arkadiusz Jakubik na planie nie grał go, a stawał się nim. "Kuroń miał potencjał brandingowy. Kojarzy się z papierosem, z koszulą dżinsową, z zupą kuroniówką. Kojarzy się z hasłami" – wyliczał. Jednocześnie Domalewski ma wrażenie, że Jacek Kuroń, jako postać okresu transformacji, jest dziś niesłusznie zapomniany.
