Reklama

"Zgoda" [recenzja]: Bez emocji

W napisach pojawiających się na początku "Zgody" widzowie zostają poinformowani o powstaniu pod koniec drugiej wojny światowej obozów pracy, do których prócz więźniów wojennych trafiali także przeciwnicy komunistycznego ustroju. Niewiadomy jest cel tej wiadomości, ponieważ wątek politycznych osadzonych nie zostaje później poruszony. Film skupia się na trójkącie miłosnym między dwójką więźniów - Niemcem i Polką - oraz strażnikiem obozu - Polakiem. Uspokajam, film nie powinien wzbudzić jakichkolwiek kontrowersji. Gorzej, że innych emocji również brak.

W napisach pojawiających się na początku "Zgody" widzowie zostają poinformowani o powstaniu pod koniec drugiej wojny światowej obozów pracy, do których prócz więźniów wojennych trafiali także przeciwnicy komunistycznego ustroju. Niewiadomy jest cel tej wiadomości, ponieważ wątek politycznych osadzonych nie zostaje później poruszony. Film skupia się na trójkącie miłosnym między dwójką więźniów - Niemcem i Polką - oraz strażnikiem obozu - Polakiem. Uspokajam, film nie powinien wzbudzić jakichkolwiek kontrowersji. Gorzej, że innych emocji również brak.
Zofia Wichłacz i Jakub Gierszał w filmie "Zgoda" /Grzegorz Spała /materiały dystrybutora

Pierwsze ujęcie ukazuje zrobione zaraz przed wybuchem wojny zdjęcie trójki przyjaciół - Anny (Zofia Wichłacz), Erwina (Jakub Gierszał) i Franka (Julian Świeżewski). Następnie akcja przenosi się do ostatnich dni konfliktu. Erwin zostaje umieszczony w obozie pracy za służbę w Wermachcie - chociaż sam zarzeka się, że zdezerterował i nigdy nikogo nie zabił. Do pracy w roli strażnika zgłasza się Franek. Komendantowi mówi, że chce zemścić się za krzywdy doznane w czasie wojny. W rzeczywistości zamierza pomóc Annie, również więzionej w obozie. Powojenna rzeczywistość szybko weryfikuje jednak naiwne założenia planu chłopaka. Nie pomaga mu także obecność zakochanego w Annie Erwina.                

Reklama

Zamiast proponować prosty trójkąt miłosny, gdzie jeden z bohaterów jest czysty jak łza, a drugi oszalały z zazdrości i pozbawiony wszelkich cnót, twórcy stawiają na niejednoznaczne portrety męskich protagonistów. Franek, podejmujący pracę w obozie ze szlachetnych pobudek, początkowo nie chce współuczestniczyć w fizycznym i psychicznym katowaniu więźniów. Szybko jednak daje się wciągnąć w spiralę przemocy, dokonując czynów, na które wcześniej reagował wściekłością. Tymczasem Erwin wydaje się kryształowo czysty, jednak także on staje przed moralnie nieoczywistymi wyborami. Niestety, równie skomplikowaną postacią nie jest Anna, której rola zostaje ograniczona do bycia milcząca ofiarą.

Reżyser Maciej Sobieszczański ukazuje obozową codzienność w statycznych ujęciach, jakby wyjętych z twórczości Wesa Andersona, oraz długich jazdach kamery śledzących plecy bohaterów, niczym w "Synu Szawła" László Nemesa. Dominują zimne kolory, a w warstwie dźwiękowej brak muzyki diegetycznej. Zabiegi te współgrają z emocjonalnym chłodem, z jakim ukazywane zostają kolejne akty brutalności.

Niestety, dystans ten nie pozwala widzowi w pełni zaangażować się w seans. Skutki kolejnych naiwnych i nietrafionych decyzji bohaterów lub beznadziejnego pecha, który doprowadzają do eskalacji agresji, po chwili ogląda się z zaskakującą obojętnością. Wtedy okazuje się, że "Zgoda", poza ciekawym konfliktem wyjściowym oraz następującymi po sobie scenami przemocy, nie ma nic więcej do zaoferowania.

5/10

"Zgoda", reż. Maciej Sobieszczański, Polska 2017, dystrybutor: Kino Świat, polska premiera kinowa: 6 października 2017roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zgoda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy