"Wesele" 2021: Nie odwracaj wzroku [recenzja]

Kadr z filmu "Wesele" /Marcin Szpak / Kino Świat /materiały prasowe

Od mniej więcej dwóch tygodni czytam o filmie, który recenzentów chwyta za gardło, pozostawia zlanych potem i we łzach. O filmie, po którym chce się krzyczeć albo milczeć w poczuciu bezsilności. Takie emocje towarzyszą premierze wyczekiwanego "Wesela" Wojtka Smarzowskiego. Czy film dorasta nie tylko do oczekiwań - ale też do potrzeb polskich widzów w 2021 roku?

Przygotowanie do spotkania z tym filmem warto zacząć od kilku pytań. Czy jesteś widzem czytającym i zainteresowanym historią Polski, także tą bolesną i niewygodną z punktu widzenia jednowymiarowego, apologetycznego patriotyzmu? Czy wiesz, czym jest "moralność obozowa" i inne warianty stanu ducha i morale pod presją, w niewyobrażalnych okolicznościach? Czy nie boisz się zadawać trudnych pytań, a jeśli natkniesz się na niewygodne odpowiedzi, uderzyć w pierś, powiedzieć "przepraszam"? Może czytałeś nie tylko "Sąsiadów" Jana Tomasz Grossa, ale też "Jest taki piękny słoneczny dzień. Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945" Barbary Engelking? Oglądałeś "Shoah" Claude'a Lanzmanna i pamiętasz, jak sąsiedzi z przyobozowych zabudowań opowiadali o Zagładzie, jakby działo się to całkiem poza nimi, jakby zapomnienie o człowieczeństwie było jedynym wyjściem w tamtych koszmarnych czasach? Jeśli tak, z "Wesela" pewnie nie dowiesz się niczego nowego. Ale i tak zobaczenie na własne oczy, jak film ubiera w obraz to, co niewyobrażalne, może być wstrząsającym doświadczeniem.

Reklama

A może uważasz, że Żydzi rozkradają Polskę? Głosowałeś na Brauna i innych, którzy negują Holokaust? Jesteś głęboko przekonany, że pogromy i Jedwabne to propagandowe bzdury, spisek lobby z Izraela i Brooklynu? Trzaskowski to agent Sorosa, odrzucający Chrystusa, a najlepszą stadionową przyśpiewką jest "Żydzew, żydzew, łódzki żydzew, ja tej k... nienawidzę?". Totalnie śmieszą cię dowcipy o "żydopłocie", a wiadomości o bezczeszczeniu kolejnego kirkutu nie robią na tobie najmniejszego wrażenia? Kości, znalezione na budowie postrzegałbyś raczej jako kłopot logistyczny? W filmie Smarzowskiego znajdziesz takich, którzy myślą podobnie, choć nie zawsze przyznają to na głos. Ich losy są bardzo różne, nie wszyscy dostają rózgą przez cztery litery. Kto wie, może droga, którą przechodzą, wyda ci się ciekawa?

"Wesele" 2021: Film na bardzo trudny temat

Smarzowski zrobił to, co potrafi najlepiej: wciągający, buzujący energią i sprawnie zrealizowany film na bardzo trudny temat. Oto król wieprzowiny Rysiek (Robert Więckiewicz) wydaje za mąż jedyną córkę Kasię (znana z "Wołynia" Michalina Łabacz). Jak na lokalnego potentata przystało, weselicho musi być z pompą, więc do okolicznego dworku zaproszeni zostają wszyscy znajomkowie, pociotkowie i stado lokalnych decydentów. Zastaw się, a postaw się brzmi w tym przypadku o tyle znacząco, że Rysiek jest właśnie w trakcie dopinania umowy sprzedaży chlewni, od której zależy cała przyszłość jego i rodzinnych finansów. Niemalże w dniu wesela kontrakt z Niemcami staje pod znakiem zapytania. Ale czego nie wymyśli chłop, u którego w kieszeni siedzi każdy lokalny policjant, ksiądz i polityk... Reżyser z wprawą starego wygi pokazuje lokalne układy i układziki, chwyta esencję kombinatorskiej mentalności i płynnej moralności, w której obietnica ważna jest tak długo, jak się opłaca, a Niemiec staje się nazistą, kiedy tylko krzywo spojrzy na - lewą przecież - umowę.

Ale to tylko jedna z kilku warstw tego bardzo gęstego filmu. Najważniejszą płaszczyznę buduje u Smarzowskiego dialog z duchami przeszłości. Oto nestor rodu, zatopiony już w demencji Antoni Wilk (Ryszard Ronczewski), zostaje w dniu wesela odznaczony medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów. Jego nowoodkryte zaangażowanie w ratowanie okolicznych Żydów podczas wojny nie budzi u bliskich dumy, raczej rodzaj skrępowania. Bo jak to, z czymś takim, w dzień ślubu, no co za fatalne wyczucie czasu, a poza tym z Żydami to my nie bardzo jednak. Medal otwiera symboliczny czasowy portal: traumatyczne wspomnienia Antoniego zaczynają płynnie mieszać się z tu i teraz. Wydarzenia z czasów wojny powracają tym wyraźniej, im bardziej jasne staje się, że przodkowie sporej części gości dorobili się na żydowskiej krzywdzie, a ziemia, także ta, na której stoi chlewnia, to cmentarz. Smarzowski, zestawiając m.in. dwie sceny kazań, łączy też przedwojenny antysemityzm ze współczesną nagonką na "ideologię LGBT".

Jak łatwo z sąsiada przeobrazić się w oprawcę

Sama historia Antoniego nie jest wyłącznie kryształowa, jak zapewne wiele innych, ale tym ciekawsza, bardziej ludzka. O tym, jak łatwo z sąsiada przeobrazić się w oprawcę, opowiadała niedawno Jasmila Žbanic w "Aidzie". W "Weselu" początkowa niechęć znajdzie najstraszniejszą z kulminacji w scenie jawnie nawiązującej do Jedwabnego, poprzedzonej pragmatyczną dyskusją o tym, jaka stodoła najlepiej się pali. Można powiedzieć, że Antoni, nie do końca świadomie snujący się na wózku między coraz bardziej pijanymi weselnymi gośćmi, wypuszcza z siebie jednego za drugim duchy. Wesele Kasi i Janka (Przemysław Przestrzelski), klasyczna polska rozpierducha ze zdradami, antysemickimi kuzynkami i żenującym wodzirejem, z godziny na godzinę przemienia się w dance macabre.  

Promocji filmu towarzyszą przewidywania, że film może zostać w Polsce zakazany. Powiedzmy sobie jasno: gdyby tak się stało, byłoby jasne, że żyjemy w totalitarnym państwie cenzury. Jednak bardziej prawdopodobna wydaje się hejterska kampania wymierzona w "Wesele". Zdjęcie go z afiszy tylko dodałoby filmowi promocyjnego rozpędu. Kto wie, może właśnie o to chodzi?

"Wesele" 2021: Film o trudnych miłościach

Smarzowski mówi, że zrobił film przede wszystkim o miłości. Tu się zgodzę. To film o trudnych miłościach. Mamy tu uczucie romantyczne, zakazana relację Antoniego i Żydówki Lei (Agata Turkot). Jest miłość braterska, więzy krwi łączące skrajnie różnych Antoniego i Romka, jego brata-antysemitę (Tomasz Schuchardt). Przede wszystkim "Smarzol" gdzieś między wierszami opowiada o miłości między ludźmi w ogóle. Czy jest ona bezwzględna, czy warunkowa? Co decyduje o wybiórczości uczuć? Dlaczego tak łatwo iść na mszę, mówić o miłości do Jezusa, po czym na ulicy pluć na drugiego człowieka? Co sprawia, że nagle przestajemy w drugiej osobie widzieć człowieka? Czy każdy człowiek potrafi o tym człowieczeństwie w bliźnim zapomnieć?

"Wesele" niepozbawione jest słabszych punktów i drobnych, logicznych dziur. Trudno zrozumieć na przykład, dlaczego światła, marząca o emigracji i prowadzeniu wegańskiej knajpy w Irlandii Kasia w ogóle związała się z antysemickim kibolem Jankiem. Powiedzieć, że filmowi brak subtelności byłoby eufemizmem - Smarzowski wali obuchem przez łeb i choć przeważnie się to sprawdza, czasami jednak trąci fetorkiem efektownego skrótu lub demagogii. Ale to jego artystyczny wybór i należy powiedzieć to głośno, wybór skuteczny. Zasypywane wapnem spopielone ciała spalonych przez własnych sąsiadów Żydów, sczepionych w ostatecznym uścisku niczym ofiary z Pompei, to obraz, którego nikt jeszcze w polskim kinie nie pokazał. Obraz, którego nie da się wymazać z myśli, kiedy tylko na Sali kinowej zapalą się światła. Jeśli w dobie dyskredytowania prawdy historycznej, budowania murów i szczucia jednych obywateli na drugich to jedyny sposób, by głośno powiedzieć o tym, że od tego, co było, nie tak daleko do tego, co dziś - i sprawić, by dostrzegła to nie tylko bańka czytelników Grossa i Engelking - to nagle ten brak subtelności przestaje być problemem.    

8/10

"Wesele", reż. Wojciech Smarzowski, Polska 2021, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 8 października 2021 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wesele 2021
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy